rozdział jedenasty

37 6 24
                                    

(Caroline)

Siedziałyśmy z Bogną na trybunach. Wyszłyśmy na boisko, bo była ładna pogoda i czemu by z niej nie skorzystać? Dziewczyna relaksowała się, opierając o rząd wyżej, prostując nogi i kierując twarz w stronę słońca z zamkniętymi oczami, aby jej nie raziło światło.

Ja udawałam, że czytam książkę, gdy tak naprawdę obserwowałam trening siatkarek. Nagle poczułam szturchnięcie w bok.

- Co? - sapnęłam, spoglądając na dziewczynę. Nadal na mnie nie patrzyła. Całe szczęście. Bałam się, że zauważyła.

- Co ty taka jesteś? Zakochałaś się czy co? - spytała, a ja wywróciłam oczami i powróciłam do książki. - Wiedziałam! - pisnęła, otwierając oczy, gdy nie odpowiadałam.

- Oh, zamknij się - mruknęłam niezadowolona. Posłuchała. Powróciłyśmy do poprzednich czynności. Znowu odbiegłam wzrokiem do treningu. Tym razem zapatrzyłam się dłużej na nią. Na te długie nogi, szczupłą sylwetkę i jasne włosy.

- Siatkarka? - usłyszałam przy uchu. Spojrzałam zdziwiona na Bognę. Podglądała mnie? Zrezygnowana skinęłam głową, ukrywając twarz w dłoniach.

- To jest chore. Nawet nie wiem jak ma na imię! - jęknęłam głośno, gdy przyjaciółka objęła mnie ramieniem.

- Ciii... Po prostu podejdziesz do niej na jakiejś imprezie i zagadasz, dobrze? - podpowiedziała, a ja skinęłam niepewnie głową. Przynajmniej nie próbowała mnie zeswatać.

- Dziękuję - szepnęłam, posyłając jej wdzięczne spojrzenie. Kątem oka zanotowałam jak drużyna schodzi z boiska. - Idzie tu! - szepnęłam zdenerwowana i zanurkowałam pomiędzy rzędami, ukrywając się. Bogna zrobiła to samo.

Czekałyśmy, aż przejdą. Wreszcie podniosłyśmy się i spojrzałyśmy na siebie poważnie. Nasze spojrzenia się spotkały. Wybuchnęłyśmy śmiechem.

- Co to było? - spytała blondynka, a ja wzruszyłam ramionami.

>>>>

Na próbie robiliśmy jak najwięcej, aby skończyć jak najwcześniej. Staraliśmy się ogarnąć kilka rzeczy naraz. Nawet wyszło.

W ciągu półtorej godziny zrobiliśmy wszystko i mogliśmy już iść. Kate została wyniesiona na barana przez Finna, co było całkiem słodkie. Obydwoje się śmiali i zapowiadało się, że będą mieli świetną zabawę.

Zaprosiłam kilka osób. Dokładnie 3. Impreza miała być mała, aby nie było problemów. I oby tak było.

Poszłam z Bogną się przygotować. Miałyśmy jeszcze trochę czasu, więc ruszyłyśmy do butików. Nie chciałyśmy się specjalnie stroić, ale zawsze mogła trafić się okazja.

Weszłyśmy do sklepu i obejrzałyśmy torebki, ale nie było fajnych. Przeszłyśmy do kolejnych wieszaków i przejrzałyśmy koszulki.

Gdy natrafiłam na top z brokatowym motywem z Pięknej i Bestii odnalazłam swój strój na imprezę.

- Eureka - mruknęłam. Musiałam tylko odnaleźć to co chciałam. - Bogna - zaczepiłam przyjaciółkę, która zajęta była przez jeansowe kurtki.

- Mhm - mruknęła, zbyt zajęta szukaniem swojego rozmiaru. Przewróciłam oczami, lekko podirytowana.

- Mam pomysł. Zróbmy imprezę szkolną, na którą zaprosimy wszystkich. Uczniów, rodziców, osoby pracujące w tej placówce. Wiesz, taki bal wiosenny. Garnitury, suknie, wybór króla i królowej. Rozumiesz? - wytłumaczyłam.

- Dobry pomysł. Ale zanim to zorganizujesz minie trochę czasu. Potrzebujesz przynajmniej miesiąca, zgody dyrektora i pomocy jakiejś grupy osób - wyliczała na palcach.

- Zajmiemy się tym - pokiwałam powoli głową. - Po prostu moglibyśmy wtedy odnaleźć mordercę - spojrzałam na nią poważnie.

Skinęła głową, zgadzając się ze mną.

- O ile nie znajdzie się przed balem. Wtedy to będzie tylko rozrywką - wzruszyła ramionami Bogna.

- Nie zaszkodzi nam zwykły bal wiosenny - roześmiałam się i pociągnęłam ją w stronę przymierzalni.

Gdy kupiłyśmy to co chciałyśmy i wyszykowałyśmy się, ruszyłyśmy na imprezę. Z domu dobiegała już dosyć głośna muzyka. Nie było sensu w pukaniu do drzwi. Po prostu nacisnęłam na klamkę i weszłam do domu.

Patrzyłyśmy w wejściu na połowę szkoły. Jakim cudem ci ludzie się tu pomieścili? I czemu było ich tu tak dużo?

- No nieźle - mruknęła Bogna, ciągnąc mnie do kuchni po drinki.

I love you, my actress✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz