rozdział dziewiętnasty

21 5 30
                                    

(David)

Szykowaliśmy właśnie listę zakupów, aby kupić potrzebne rzeczy na bal. Wtedy zobaczyłem jak piękne oczy miała ona. Pełne wiedzy, bystre, inteligentne, zdecydowane. Ona taka była. Dziwne, że wcześniej nie zwracałem na to uwagi. Powinienem.

- Dopisz jeszcze pompkę do balonów - powiedziała pewnie do Mary.

- Dlaczego? - spytała jej zaskoczona.

- Mamy czterech chłopaków do napompowania ich, a wątpię, aby dali radę nadmuchać samodzielnie przynajmniej czterdzieści w czasie krótszym niż trzy godziny - wytłumaczyła. Hm, dobry argument.

- Fakt - pokiwała głową koszykarka i dopisała pompkę do listy.

- Jeszcze brokat - przypomniała Caroline, która przeglądała zdjęcia w aparacie. Zgłosiła się, że będzie fotografem na balu. W sumie się nie zgłosiła, to jej impreza.

- No dobrze, dobrze - wywróciła oczami dziewczyna i zapisała kolejną rzecz - Ile tego chcesz?

-  Dziesięć...nie, dwadzieścia. Dwadzieścia torebek - odpowiedziała, kiwając głową zadowolona na widok jakiegoś zdjęcia. - Muszę te cholerstwa przerzucić na laptopa.

- Naprawdę musimy ubrać się formalnie? - spytał niezadowolony Finn, który zajęty był pisaniem na telefonie.

- Oh, Finnley, to świetna okazja na pokazanie nonszalancji i wspaniałego gustu modowego - uśmiechnął się do niego Alex, podrzucając swoimi lokami.

- Ta... I okazja do zajarania z kimś nowym - wzruszył ramionami Leo i poprawił skórzaną kurtkę.

- Nie będziesz jarał na balu - powiedziała poważnie Caro. Chyba jej zależało na tym.

- Mhm, a co z muzyką? - przerwała im Victoria, zanim zdążyli się pokłócić. Ta to ma wyczucie.

Finn już otwierał usta, aby coś powiedzieć. O nie. Nie mów tego.

- Zajmiemy się tym później - mruknęła Bogna. - Pomyślmy co jeszcze trzeba kupić.

Odetchnąłem spokojnie. Całe szczęście. Nikt się nie dowie, że potrafię śpiewać. Bałbym się występować na scenie przed tak wielką widownią.

- Może serpentyny? - zaproponowałem niepewnie. Kate się spojrzała na mnie dziwnie, a ja przełknąłem ciężko ślinę.

- Tak, David! Del mio meglio! - ucieszyła się gospodyni przyjęcia i podbiega do mnie szybko, aby uściskać. Zaczęła cmokać mnie w policzki i targać za nie jak jakaś ciotka. - Genialne! Serpentyny!

- Skąd znasz włoski? - spytałem zaskoczony, gdy skończyła. Przytrzymywałem ją za ramiona na wszelki wypadek, gdyby miała powtórzyć atak.

- Tylko kilka słów. Potrzebne mi to było - wzruszyła ramionami. - Jak na to wpadłeś?

- Oh, przecież jestem najlepszy - powtórzyłem jej słowa z uśmiechem. Gdyby tak tylko było...

(Jacob)

- To zaczynamy próbę - postanowił Alex. Oh, znowu teatr. Przygotowywali się ciężko do premiery. Najwyraźniej chcieli, aby wszystko wyszło doskonale.

- To ja nie będę przeszkadzał i pójdę - wzruszyłem ramionami i skierowałem się w stronę drzwi. Jako jedyny byłem spoza paczki. Wiedziałem, że mnie nie chcą na próbach.

- Ej, ty. Zostajesz tu, głupku. Siedzisz na dupie i czekasz na mnie to pójdziemy grać w LOLA - zatrzymała mnie Tori.

Usiadłem i zacząłem się im przyglądać. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych i wiedzących co robią. Niczym ryby w wodzie.

Wreszcie skończyli. Moja przyjaciółka podeszła do mnie i uśmiechnęła się, ale zaraz za nią przyszła też Caroline. Co? Spojrzałem na nie, czekając na wyjaśnienia.

- Plany się zmieniły. Bognie coś wypadło i Caro została sama na ten wieczór. Dlatego przyłączy się do nas. Pójdziemy na shake'a i obejrzymy filmy u mnie w domu - wytłumaczyła blondynka. Skinąłem jedynie głową. Nie miałem wiele do powiedzenia w tej sprawie. Nie pozwoliłaby mi.

Piliśmy swoje zimne napoje w miłej atmosferze. Każdy miał inny smak. Ja waniliowy, Victoria truskawkowy i Caroline czekoladowy. Rozmawialiśmy na różne tematy.

- Wyobrażam sobie już ten bal - westchnęła rozmarzona brunetka, opierając podbródek na dłoniach.

- Tak, ja też... - uśmiechnęła się do niej blondynka. Czułem się przy nich trochę jak piąte koło u wozu. - Znając Cię, zrobisz wszystko, aby miało chodź trochę klimat Disneya.

- To dobrze mnie znasz. I nie odpuszczę, dopóki nie stanie się po mojej myśli - Caroline puściła do niej oczko. - Mam nadzieję, że mi pomożesz?

- Oczywiście, księżniczko - zaśmiała się cicho Victoria. Obie były takie urocze razem.

Nie byłem jak inni i nie wyobrażałem sobie tego balu. Nawet nie chciałem myśleć o przyszłym miesiącu. Nie miałem zamiaru zapraszać żadnej dziewczyny. Chyba, że jakąś naprawdę super.

Wreszcie weszliśmy do domu mojej przyjaciółki. Pobiegliśmy do jej pokoju, ślizgając się po podłodze ze śmiechem. Caro szła za nami powoli, rozglądając się dookoła i uśmiechając na widok zdjęć rodzinnych z malutką Victorią. Też tak wyglądałem, gdy pierwszy raz postawiłem nogę w tym domu. No dobra, jednak nie. Wtedy oboje z Tori byliśmy malutcy.

- Masz bardzo przytulny dom - powiedziała dziewczyna, wchodząc do pokoju.

- Dziękuję - uśmiechnęła się gospodyni i przesunęła na łóżku, robiąc miejsce dla dziewczyny. Postanowiłem się podroczyć i rozłożyłem szeroko na całym wolnym miejscu z szerokim uśmiechem. Dziewczyna tylko wywróciła oczami i przyciągnęła brunetkę do siebie, każąc usiąść sobie na kolanach. Caroline zarumieniła się na to i zaczęła marudzić, że nie jest maluszkiem.

- Jesteś maluszkiem - zaśmiała się blondynka i uszczypnęła ją w policzek.

Odpaliliśmy laptopa i wybraliśmy horror. A raczej ja. I zaczęliśmy oglądać, przegryzając popcorn. Horrory były dla mnie jak komedie, ale dziewczyny nie odbierały tego w ten sam sposób.

- Aaa! - pisnęła Caro i zasłoniła twarz dłońmi. Skuliła się wystraszona na materacu. Siedziała już pomiędzy mną, a Tori. Ustąpiłem miejsca.

- No przytul ją - szepnęła do mnie przyjaciółka, a ja pokręciłem głową. Kłóciliśmy się przez chwilę szeptem.

- Sama ją przytul, pysiek - mruknąłem, a dziewczyna wzruszyła ramionami i otuliła ją ramionami. Zaczęła ją głaskać po włosach czule.

Wreszcie wróciłem do domu. Po drodze usłyszałem wystrzał, ale uznałem, że mi się przesłyszało. Zacząłem popadać w paranoję jak wszyscy.

I love you, my actress✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz