rozdział trzeci

70 14 26
                                    

(Finnley)

- Ciągle to jutro, jutro i znów jutro
Wije się w ciasnym kółku od dnia do dnia,
Aż do ostatniej głoski czasokresu;
A wszystkie wczora to były pochodnie,
Które głupocie naszej przyświecały
W drodze do śmierci.

Powtarzałem swoją rolę, przechodząc korytarzem i obserwując ludzi. Zobaczyłem jakieś dwie dziewczyny przy ogłoszeniu. Ich strój mówił o nich jak o nerdach.

Podszedłem do nich i udając, że czytam ogłoszenie przyjrzałem się im bliżej. Jedna z nich miała coś koło metra siedemdziesiąt, jasne włosy do ramion, zielonopiwne oczy i maleńki pieprzyk pod nosem. Druga była niższa. Może coś koło metra sześćdziesięciu, blond włosy opadały na plecy, a niebieskie oczy świeciły za szkłem okularów.

- Hej - uśmiechnąłem się do nich, a one spojrzały na mnie wzrokiem "znamy się?". - Jestem Finn. Też idę na przesłuchanie - dodałem pospiesznie.

- Kate i Gabrielle - powiedziała blondyna, pokazując odpowiednio na imienniczkę. Gabrielle. - Nie idziemy na przesłuchanie.

- Idziemy - poprawiła ją Kate. - Nie możesz ciągle oglądać seriali i czytać. No tylko raz. Bądźmy feministkami i pokażmy, że możemy tak jak Francja mogła mieć rewolucję.

Słodka. Odniosła się do rewolucji francuskiej. Kocham rewolucję francuską.

- No dobrze - westchnęła niebieskooka. Uśmiechnąłem się szeroko do nich.

- No to do zobaczenia na próbie - uśmiechnąłem się do nich i poszedłem dalej.

W stołówce wreszcie znalazłem mojego przyjaciela. David był z pochodzenia Włochem, co można było odczuć w jego akcencie. Jego rude włosy nie zniechęcały ludzi, a wręcz odwrotnie, przyciągały do niego. Przez zielone oczy można było oszaleć. Nawet ja to potrafiłem stwierdzić. Jego uśmiech stwierdzał, że był wiecznie młody mimo, że miał tylko szesnaście lat. Dziewczyny się do niego lepiły.

- Hej, bro - przybiłem z nim żółwika i usiadłem obok. Zabrałem z jego talerza winogrono, na co nie zwrócił uwagi. Nawet się odżywiał jak pieprzony Włoch.

- Elo - mruknął, wkładając do buzi jedno winogrono. - Co tam?

- Idziesz na przesłuchanie, prawda? - spytałem wesoło. - Czekałeś na to. Zresztą widziałem, że kilka osób się tam wybiera.

Spojrzał na mnie spod byka. Co mu zrobiłem? Był jakby...przybity? Westchnął:

- Nie idę.

- Co? - spytałem zdziwiony. Przecież ciągle o tym mówił.

- Nie idę. Mam wtedy konkurs ścisłowców. Najważniejszy w tym roku - toczył winogrono po stoliku, nie patrząc mi w oczy.

- Hej, zdążysz - poklepałem go po ramieniu. - O której zaczyna się konkurs?

- O trzynastej - było mi go tak szkoda. Akurat pół godziny przed przesłuchaniem. Konkurs podobno miał trwać godzinę. Do tej pory wszystko się skończy.

- Damy radę. Wymyślę coś - uśmiechnąłem się. - Mam dzisiaj i jutro, prawda?

Skinął niemrawie głową. Ale ja już wiedziałem co zrobić. Trzeba przyśpieszyć konkurs. Albo opóźnić przesłuchanie. Musi wyjść. Musi.

- W sumie już mam pomysł. No i dużej konkurencji nie będzie - uśmiechnąłem się pocieszająco. Naprawdę się starałem.

- Jak ci się uda to zrobię ci prawdziwą włoską pizzę - odpowiedział, uśmiechając się lekko. Udało się go podnieść na duchu. Jeden sukces za mną.

- Yeah - uniosłem pięść w górę, zadowolony z efektu. - Ale taką dobrą. I dużą - spojrzałem na niego, a on się zaśmiał.

- Oczywiście - powiedział. Jak miałem mu pomóc? Nie, wiedziałem JAK. Nie wiedziałem jak się do tego zabrać. Tak po prostu się nie zgodzą. Ale co może opóźnić przesłuchanie o kilka minut? Co może przyśpieszyć konkurs matematyczny?

Zdeterminowany nauczyciel i rój pszczół. Już wiedziałem co zrobić.

Od autora: Ej, KatarzynaWoniak8 i ZazzaMadzia patrzcie kto tu jest 😂

Jak pewnie wszyscy zauważyliście coś tu jest podobnego do HSM i Riverdale...oops?

Kocham x

icouldbemore_

I love you, my actress✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz