- Wiesz co? Mam tylko jedną prośbę - zaczęłam, spoglądając mu niepewnie w oczy i biorąc głęboki oddech. - Zostaw mnie już - mruknęłam, szybko unosząc ręce w górę, gdy chciał za nie złapać i wstając z ławki. Spojrzałam na niego ostatni raz, dostrzegając jego zrezygnowany wyraz twarzy i pośpiesznie ruszyłam w stronę wyjścia z parku. 

Czemu musiałam wpaść na tak zjebany pomysł, jak spotkanie z nim? 

Nie byłam nawet w połowie drogi, a z nieba zaczęły spadać małe kropelki wody. Myślałam, że trochę pokropi i znów wyjdzie słońce, więc szłam tak samo wolno, jak wcześniej, ale pomyliłam się. Po pewnym czasie zaczęło lać, a ja nie miałam nawet głupiego kaptura. Czułam, jak mój telefon, schowany w trochę przemoczonej już kieszeni spodni zaczyna wibrować. 

Byłam pewna, że to Karol, Remek, albo ktokolwiek inny, próbujący się do mnie dodzwonić i dowiedzieć, czy przypadkiem nie wracam w tym deszczu do domu, co właśnie robiłam, ale nie odbierałam od nich. Było już blisko, więc nie chciałam, żeby męczyli się z szukaniem mnie po ulicach. 

Zaczynało mi się już robić trochę zimno, gdy nagle auto przejeżdżające obok z dużą prędkością, chlapnęło na mnie wodą z kałuży i nie dość, że teraz byłam już cała mokra, to telefon jak na zawołanie nagle przestał wibrować. 

Zajebiście, jeszcze tylko tego brakowało.

Do domu wróciłam jakieś piętnaście minut później. Woda praktycznie spływała ze mnie strumieniami i cała trzęsłam się z zimna. 

Usłyszałam, jak z kanapy zrywa się Kerel, po czym biegnie szybko do szafy, po jakiś ręcznik i wraca, aby mnie nim okryć. 

- Idź się szybko przebierz w coś suchego, a ja zaraz zrobię wam herbaty - rzucił Kerel i powędrował do kuchni, a ja tylko zmarszczyłam brwi. 

Nam? 

Odwróciłam się za siebie, myśląc, że może ktoś wszedł do domu zaraz za mną, ale nikogo tu nie było. Lekko zdezorientowana powędrowałam do swojego pokoju, aby znaleźć jakieś ubrania, a gdy chciałam już otwierać szafę, kątem oka zorientowałam się, że na moim łóżku śpi Remek. Nie chciałam go na razie budzić, więc po cichu powędrowałam do łazienki, gdzie się przebrałam, a po chwili do mojego pokoju przyszedł Kerel, z dwoma kubkami herbaty. Poczochrał mnie po głowie, lekko się uśmiechając, a gdy chciał już się odwrócić nagle strasznie głośno zagrzmiało, na co Remek momentalnie się przebudził, a po jakimś czasie pojawiło się kilka błysków i magicznie w całym domu zgasły światła oraz wszystkie elektroniczne sprzęty. 

- No niee, a miałem taką ochotę na makaron.. Kurde, mogliśmy zainwestować w kuchenkę gazową - westchnął Karol, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - No nic, na kominku w salonie są świeczki i zapalniczka, gdybyście ich potrzebowali, a ja jadę na chwilę do Sylwii, bo czegoś potrzebowała - poinformował, zerkając na nas oboje, gdy na zewnątrz znowu pojawiło się parę błyskawic, po czym zniknął za drzwiami. 

Kiedy zostaliśmy sami w domu, postanowiłam razem ze swoją herbatą powędrować do salonu. Przez połowę drogi zabiłam się prawie pięć razy, jednak za każdym razem, jakimś cudem ratował mnie Remek. 

Nie wiem, jak on to robi, że cały czas jest obok. Serio. 

Zapaliłam obie świeczki, po czym razem z Remkiem usiadłam na kanapie. 

- Nadal jesteś zła? - spytał po dłuższej chwili Remek, przerywając ciszę, która była pomiędzy nami. 

- W zasadzie to przeszło mi już - stwierdziłam, wzruszając ramionami i dostrzegając, że na jego twarzy pojawia się ulga, co trochę mnie rozbawiło. 

Właściwie, to przez większość czasu siedzieliśmy w ciszy, tak jakby skończyły nam się totalnie tematy do rozmów.

A jednak jakiś się znalazł.

- Remek, chyba.. chyba musimy o czymś porozmawiać - zaczęłam niepewnie, opierając się o oparcie kanapy i spoglądając mu w oczy, które lekko się mieniły w blasku ognia. Remek nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, unosząc brwi, co trochę mnie zestresowało. - Bo.. głupio mi to mówić, ale ostatnio.. jakoś dzi.. - przerwałam, ponieważ nagle rozdzwonił się jego telefon, który po chwili namysłu odebrał. Trochę mi ulżyło, że nie muszę z nim o tym teraz rozmawiać. Dziwnie się z tym czuję. 

- ..Nie, przejdę się, nie mam daleko.. Kaptur mi wystarczy.. - słysząc to, spojrzałam za okno, orientując się, że nadal okropnie leje, a na dodatek jest ciemno jak w dupie. Nie ma mowy, nie pozwolę mu wracać w takich warunkach do domu. 

W momencie, gdy Remek chciał się już rozłączać, poderwałam się z kanapy, podchodząc do niego szybkim krokiem i wyrywając mu telefon z ręki. 

- Mogę go przenocować, nie ma problemu - rzuciłam szybko, mając nadzieję, że mama Remka jeszcze się nie rozłączyła. 

Kiedy do moich uszu dobiegł jej ciepły głos mimowolnie się uśmiechnęłam. 

- ..W takim razie bardzo się cieszę! - zawołała, cicho chichocząc. - A, właśnie. Macie jakieś prezerwatywy w domu, prawda? Bo wiesz, ja nie chcę być jeszcze bab.. 

- Co? Ale my się tylko przyjaźnimy.. - przerwałam jej, zerkając na Remka z lekkim zaniepokojeniem, na co ten tylko schował twarz w dłonie, wzdychając, a po chwili zabierając mi swój telefon. 

 - Mamo, nie musisz się o nic martwić, jestem dużym chłopcem, no cześć - na koniec usłyszałam tylko stłumiony chichot jego mamy i połączenie zostało przez niego zakończone. 

Nigdy bym się nie spodziewała sugerowania tego, między mną i Remkiem, po tej kobiecie. Naprawdę ją lubię i znam od dłuższego czasu, ale serio, to było dziwne. 

Po chwili Remek rzucił swój telefon gdzieś na kanapę, po czym spojrzał na mnie z lekko nerwowym uśmiechem. 

- Wszystko w porządku? - spytałam niepewnie, podchodząc bliżej niego, jednak w tym samym momencie jego telefon znów zaczął dawać o sobie znać. 

- ..Tak, to ja.. - zaczął niepewnie Remek, zaraz po odebraniu telefonu. - Zaraz, co? A nie może mi pani powiedzieć teraz, co się stało?.. Dobrze, niedługo będziemy - po tych słowach rozłączył się i schował szybko telefon do kieszeni, patrząc na mnie niepewnym wzrokiem. 

- Co jest? - spytałam lekko zaniepokojona. 

- Dezy jest w szpitalu.

[...]

Jezu, miałam okropny problem ze skończeniem tego rozdziału, a do tego byłam na wakacjach dlatego też pojawia się on dopiero teraz :') Jest mi aż przykro z tego powodu XD 

Mam jednak nadzieję, że następny uda mi się napisać szybciej i, że ten nie był taki zły XD

Do następnego <3 

toxic //reZigiuszWhere stories live. Discover now