Twelve

2.1K 171 4
                                    

Nadszedł piątek i urodziny Dinah. Stałyśmy w czwórkę przy wejściu do parku rozrywki czekając na Camile. Która chociaż raz mogłaby przyjechać punktualnie, ale jej się nigdy nie śpieszyło więc parę minut spóźnienia to przecież nic takiego.

Nie widziałam się dzisiaj z nią bo musiała coś załatwić w sprawie jutrzejszego wyścigu i nie przyszła do szkoły więc zaczynałam się martwić, że teraz nie przyjedzie i w ogóle jej nie zobaczę.

Widziałam, że Dinah chciała już coś powiedzieć gdy przed nami stanęło auto Camili. Dziewczyna wysiadła z uśmiechem i do nas podeszła. Wyciągnęła z kieszeni jakieś małe pudełeczko i podała Dinah.

-To od Liam'a kazał ci to dać bo niestety nie da rady przyjść.

-Podziękuj mu.

-Jutro to zrobisz Di. - Wtrąciłam a dziewczyna na mnie spojrzała ale się nie odezwała.

-A to ode mnie. - Powiedziała Camz i podała mojej przyjaciółce drugie pudełeczko.

Dinah otworzyła prezent od Camili i od razu rzuciła się jej na szyje dziękując i zachwalając kolczyki, które były naprawdę cudne. Kiedy dziewczyna już się w nie po wpatrywała ruszyliśmy do parku. Ja z Camz szłyśmy na końcu. Wsunęłam delikatnie dłoń w rękę Camili i zauważyłam, że lekko się uśmiechnęła splatając nasze palce.

-Więc chodziłaś po sklepach żeby kupić mojej przyjaciółce prezent co? - Spytałam z błąkającym się uśmieszkiem na ustach.

-Nie to Liam chodził ja poszłam z nim. Cały dzień szukał idealnego prezentu. Jak on to powiedziała a już wiem "Potrzebuje prezentu, który powie podobasz mi się i chce żeby to było coś więcej a nie który powie chce cię tylko przelecieć". A ja znalazłam po 5 minutach te kolczyki.

Zaczęłam się śmiać. Nie wiedziałam, że chłopak wchodzi do sklepu i szuka prezentu takiego by dziewczyna wiedziała co chce nim przekazać. Znaczy oczywiście zdarzają się takie sytuacje ale bardziej o to, że chce cię tylko przelecieć a nie, że chce czegoś więcej.

-Ty się śmiejesz ale uwierz wyjść z nim do sklepu to jest masakra.

-A pewnie przesadzasz Camz.

Dziewczyna stanęła, a że miałyśmy splecione ręce zatrzymałam się przed nią. Odwróciłam się do niej i rzuciłam jej pytające spojrzenie. Zbliżyła się dzięki czemu dzieliły nas tylko milimetry.

-Kotek wyśle cię z nim na zakupy jeśli po całym dniu dalej powiesz, że przesadzam to może się zgodzę a na razie nie ma mowy.

-Wiesz, chyba cały dzień wolałabym spędzić inaczej. Z tobą. - Przygryzłam wargę i nachyliłam się żeby złączyć nasze usta ale mi się nie udało bo Camila się odsunęła i mnie wyminęła.

-Nie ma problemu w niedziele będziemy się uczyć do sprawdzianu. - Rzuciła i zaczęła dalej iść za dziewczynami. Uchyliłam lekko usta w nie do wierzeniu.

Cały dzień się nie pocałowałyśmy, nawet na przywitanie i zaczynałam wariować, że nie czułam jej słodkich ust. Jeśli od tego można się uzależnić to ja byłam uzależniona od tych najsłodszych ust na świecie.

Odwróciłam się ale Camili nigdzie nie było. Zaczęłam iść w kierunku samochodzików, na które poszły dziewczyny i stały tam zastanawiając się czy iść na nie czy nie ale Camz z nimi nie było. Lekko się przeraziłam.

Stanęłam koło przyczepy z napojami i rozglądałam się czy gdzieś jej nie ma gdy nagle poczułam czyjąś rękę na nadgarstku i mocne pociągnięcie. Zostałam przyparta do przyczepy już chciałam zacząć krzyczeć i się wyrywać gdy zobaczyłam te czekoladowe tęczówki, które mogły należeć tylko do jednej osoby.

Roses ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz