Rozdział 50

216 27 7
                                    

Znalezienie blondyna okazało się nie być takie proste jak z początku się wydawało. Obóz był ogromny i mimo, że Solace rzucał się w oczy swoim zachowaniem, kiedy nie zastałem go ani w jego domku, ani w szpitalu poczułem się zmieszany. Szukałem go do późnego wieczoru. Kiedy postanowiłem odpocząć słońce już zachodziło. Siedziałem na plaży i patrzyłem w przestrzeń. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Tak łatwo było sprawić bym za nim tęsknił. Nie byłem pewny czy to dobrze, że aż tak się do niego przywiązałem. Wydawało mi się, że jemu też na mnie zależy. Takie sprawiał wrażenie i ja bardzo chciałem wierzyć, że to prawda, ale co jeśli się oszukuje i w rzeczywistości poprostu ma zbyt dobre serce by kogoś skrzywdzić. Dla tego nie odrzuca mnie, bo wie, że to by mnie roztrzaskało na drobny mak. Skuliłem się na piasku i chciałem otrzeć łzy, jednak szybko zostały zastąpione kolejnymi. Will. Will. WILL.

-Co tak leżysz?- usłyszałem znajomu głos nad sobą. Otworzyłem oczy i popatrzyłem w kierunku, z którego dochodził.

-Szukałem cię- poderwałem się szybko i mocno przytuliłem syna Apollina.

-Aż tak tęskniłeś?- zaśmiał się.- Musiałem pomóc uspokoić jedną od Hermesa, zachowywała się jak na haju.

-Nie wiedziałem- oparłem głowę o jego ramie i szybko otarłem łzy.

-Nie płacz- przytulił mnie mocno i pocałował przy uchu.- Już jestem, nie opuściłbym Cię.

-Wybacz- westchnąłem i odsunąłem się. Will ujął moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował.

-Czego chciał Chejron?- oderwał się ode mnie i z uśmiechem pociągnął byśmy usiedli na już chłodnym piasku. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie jak chłodno robi się nocą. Drgnąłem lekko. Solace objął mnie ciepłym ramieniem.

-Chodziło o przepowiednie- spuściłem głowę i wtuliłem się w niego.- I mój sen.

-Ten, który miałeś przy gorączce?- pogłaskał mnie po ramieniu. Kiwnąłem głową.- Też o tym myślałem.

-Chejron powiedział, że wstrzyma się z misją- podniosłem głowę i popatrzyłem mu w oczy. Mimo ciemności wiedziałem, że są piękne i niebieskie. Jak Percy'ego. Odrzuciłem od siebie tę myśl.

-A co jeśli zginą do tego czasu?- zapytał. Sam także o tym pomyślałem.

-Wydaje mi się, że osoba, która jest odpowiedzialna za ich porwanie wzięła ich właśnie po to by ktoś po nich przyszedł. Będzie czekać. A jeśli będzie wiadome coś więcej napewno będzie misja. Na którą pewnie będę musiał iść- spuściłem spowrotem głowę.

-Nie mów tak- przytulił mnie mocno i pociągnął bym się położył z głową na jego piersi.- Nikt mi ciebie nie odbierze.

Nic na to nie odpowiedziałem. Wtuliłem się tylko w niego i tak usnąłem. Dawno nie spałem tak dobrze.

............

5komentarzy z opinią= kolejny rozdział ^^

Przestanę KochaćWhere stories live. Discover now