Rozdział 44 (prawie +18)

518 46 7
                                    

NO I CZEMU JA SIĘ NA TO ZGODZIŁEM????? Amerykanie niby uchodzą za tolerancyjnych dopóki nie mają bliskich kontaktów z ujawnionymi homoseksualistami. Już mówię co mam na myśli. Jeszcze tego samego dnia pacjenci Will'a poprosili o zmienienie ich lekarza bo nieswojo się przy nim czują, zaś do mnie przykleiły się dwie siostrzyczki Piper. Bo to przecież takie niesamowite, że koniecznie muszą wiedzieć jak się czuję z tym, że się ujawniłem. A czuję się beznadziejnie. Zaszyłem się z tego powodu w swoim domku do którego ciągle ktoś pukał.
Następnego dnia nadal tłumy gromadziły się przed moją samotnią. Nie otwierałem nikomu.

-Psss- usłyszałem zza okna późnym popołudniem kiedy to spędzałem czas na bezsensownym gapieniu się w sufit.-Nico?- znam ten szept. Wstałem ze swojego wygodnego łóżka i potykając się o własny but typu glany ostrożnie otworzyłem okno.

-Co tu robisz? Jak nas zobaczą to nie dadzą spokoju- wyszeptałem ujrzawszy Will'a, który niepewnie rozglądał się wokół siebie w obawie, że ktoś go zobaczy.

-Nie umiałem wytrzymać bez zobaczenia ciebie- spojrzał na mnie i uśmiechnął się w ten swój niesamowity sposób.- Odsuń się.

Zrobiłem co chciał by zobaczyć jak jego zgrabne ciało zwinnie wsuwa się przez okno do mojego pokoju.

-Co ty robisz?- speszyłem się i spuściłem wzrok na bałagan jaki tu panował, zwykle nikt tu nie wchodził więc mogłem sobie darować sprzątanie.

-Tęskniłem- niebezpiecznie się przybliżył by mnie przytulić. Nic na to nie powiedziałem, objąłem go tylko delikatnie ręką. Oczywiście tylko dla tego, że tak było mi wygodniej. Solace odebrał to jednak jako zachętę do podniesienia mnie i zaniesienia do łóżka. Oczywiście bardzo mi to nieodpowiadało. Usiadłem w swoim łóżku i czekałem aż blondyn usiądzie przy mnie. On jednak zamiast zrobić to czego się spodziewałem popchnał mnie lekko bym się położył i zawisnął nade mną siadając mi na udach.

-Okna są odsłonięte- zaniepokojony poszukiwałem drogi ucieczki.

-To nic- Will złożył delikatny pocałunek na moich drżących wargach.- Nie martw się Nico. Wszystko jest dobrze. W końcu przestaną gadać.

-Tylko, że ja chcę by już przestali- odwróciłem głowę i lekko go pchnąłem. Blondyn złapał mnie za nadgarstki i ułożył je nad moją głową przytrzymując. Pocałował mnie w koncik ust.

-Teraz ja tu jestem. Proszę więc nie przejmuj się ludźmi, których większości nawet nie pamiętasz imion i pozwól mi o ciebie zadbać- on to naprawdę powiedział? Chcąc nie chcąc popatrzyłem na niego i pozwoliłem skraść kolejny pocałunek. Ba, odwzajemniłem go.

-Dobrze Will- zrobię jak on chce. Bez względu na to jak bardzo bym się przed tym bronił, to jest mi z nim dobrze i jestem w stanie mu się oddać, jednak boję się przywiązać.

-Nie uciekniesz jak cię puszczę?- rozluźnił uścisk na moich nadgarstkach. Pokręciłem głową. Puścił mnie i odgarnął mi grzywkę z oczu. Tak długo już ją tak mam, że przestała mi przeszkadzać i zacząłem tego żałować. Syn Apollina wygląda dużo lepiej gdy nic nie zasłania mi widoku. Ma całkiem ładne, delikatne ale męskie rysy twarzy, zgrabny nosek z piegami, które sprawiają, że wygląda całkiem uroczo, bardzo jasne, bujne, blond kosmyki opadają mu na czoło, a obecnie wiszą nade mną. Nie mogę oczywiście pominąć tych wielkich, błyszczących, jasnych oczu, w których momentalnie się zakochałem. Wcześniej zwróciłem już uwagę, że Solace jest całkiem przstojny, jednak dopiero teraz zauważyłem jak bardzo jego ojciec nie oszczędzał dzieląc się z nim urodą. Will znów mnie pocałował, tym razem bardziej agresywnie i chciwie. Nie przeszkadzało mi to jednak, powoli odwzajemniałem. Byłem pewny co zaraz nastąpi i chciałem tego. Bardzo chciałem. Will Solace już dawno przestał mi być obojętny, tłumił moje uczucia do Percy'ego, które niestety całkiem jeszcze nie wygasły. Jednak to z tym irytującym nieraz blondynem chciałem to teraz zrobić a nie z Jacksonem.

I tak zaczął się nasz wspólny wieczór, którego nigdy nie zapomnę.

Gdy było już po wszystkim na dworze było już ciemno. Leżeliśmy razem nadzy w moim łóżku okryci ciemną kołdrą. Moja głowa spokojnie spoczywała na prawej piersi blondwłosego a lewa ręka obejmowała jego lekko umięśniony brzuch. On zaś obejmował mnie w ramionach swoją lewą ręką.

-Nico?- wyszeptał niepewnie i pocałował mnie w czubek głowy.

-Tak?- uniosłem się lekko i spojrzałem mu w oczy. On tylko przycisnął mnie do siebie bym się spowrotem położył i delikatnie głaskał mnie palcami po ramieniu. Westchnął i niepewnie zaczął mówić:

-Od ostatniego razu jak nam przerwano nie miałem okazji cię o to zapytać- tu wziął kolejny głęboki oddech i ledwo słyszalnie zapytal.- Nie rozdziewiczyłem cię, prawda?

Moja pamięć przywołała Leona. Przebiegł mnie dreszcz i wyszeptałem na tyle głośno by z tej pozycji mógł mnie usłyszeć:

-Nie.

-Czy mogę wiedzieć... No wiesz... Kto?- wyraźnie czułem jak się peszy bo jego oddech przyśpieszył a palce na moim ramieniu zaczęły lekko drżeć i nerwowo je pocierać.

-Nie uwierzyłbyś gdybym ci powiedział- naprawdę by nie uwierzył. Sam ledwo potrafiłem przyjąć do wiadomości, że tak było naprawdę. Pojedyńcza łza spłynęła z mojego prawego oka i zmoczyła pierś Willa, na której leżałem.

-Może sprawdzimy?- on chyba naprawdę chciał to wiedzieć.

-Pamiętasz moją gorączkę?- zapytałem po kilku minutowym milczeniu. A może to były sekundy, tylko wojna, którą w sobie prowadziłem tak je wydłużyła.

-Pamiętam- jego oddech się uspokoił a dłoń przestała drżeć i znów kojąco głaskała mnie po nagim ramieniu. Wziąłem kolejny głęboki oddech i opowiedziałem mu o moim "śnie", a dokładnie fragment z Leonem bo reszte usłyszał już wcześniej. Wytłumaczyłem mu dlaczego gdy wrócił tak na mnie zareagował i nie tylko. Will przez całą opowieść nie odezwał się ani słowem. Głaskał mnie tylko. Dopiero gdy skończyłem znów pocałował mnie w czubek głowy i przytulił mocno.

-Nie wiem co mam myśleć- wyszeptałem ledwo słyszalnie i skuliłem się bo mocno drżałem.

-Spokojnie, wierze ci, że nie do końca wiedziałeś co robisz. Jednak teraz twój cały sen nabiera zupełnie innego sensu. Możemy być pewni, że niektóre części działy się naprawdę. Nigdy nie słyszałem o podobej sytuacji- chłopak chyba chciał mnie uspokoić.

-Nie mam pojęcia- rozpłakałem się już na dobre. Mieszało mi się już w głowie od tego wszystkiego. Co jeśli zaraz znowu się obudzę i Will nie będzie już mnie chciał? Tego chyba bałem się najbardziej.

-Cieszę się, że jesteś moim chłopakiem- wyszeptał i okrył nas bardziej kołdrą.- A teraz dobranoc maluszku.

I obaj zasnęliśmy zostawiając wszystkie troski i radości w tej części świata by utonąć w krainie Morfeusza.

Przestanę KochaćWhere stories live. Discover now