Rodział 14

684 68 2
                                    

Nadal nie wiedziałem co się dzieje i pewnie nigdy się nie dowiem. Bo po co mi cokolwiek tłumaczyć?  Słyszałem tylko odgłosy uderzania zapewne mieczem o miecz, względnie jakieś żelaztwo i odległy szum dudniącego miasta, zapach, który czułem kojarzył mi się tylko z wieczorami, które samotnie spędzałem w lesie obozu, to tak pachniała wilgoś i zieleń, dzięki czemu mogłem w miarę ocenić w jakim otoczeniu się znajdujemy i jaka jest pora. I dobrze bo przez to czułem się nieco spokojniejszy. Wytężyłem więc swój wrażliwszy przez ślepote słuch próbując wychwycić coś charakterystycznego by ocenić kto walczy lub co.

-Percy?- wykrzyknąłem niepewnie nie uzyskując żadnego znaku w celu rozpoznania, co bardzo mnie irytowało.

-Zwariowałeś idioto?- usłyszałem jego głos w momencie gdy jakieś ostrze przebiło moje ramię w miejscu gdzie niegdyś trafiła strzała kupidyna, który bezkarnie wymuszał ode mnie wyznania miłości do Percy'ego, która niestety nadal nie wygasła mimo, że tak zapewniałem. Poczułem chłód jaki zwykle mnie ogarniał gdy ktoś przy mnie umierał. Teraz jednak nie równał się on z żadnym jaki do tej pory czułem. Był inny nawet niż przy rzekomej śmierci Leona. Był jakby silniejszy i spokojniejszy. Był jakby mój. Upadłem omdlały poraz kolejny tego cholernego dnia. Jednak tym razem nie straciłem przytomności i nie poczułem przy sobie czyjejś obecności, chociaż przez ogromny ból miałem taką nadzieję, poprostu nie chciałem go czuć. Ostrze zapewne było zatrute.

Wszelkie dźwięki umilkły.

"Nie daj się zwieść"- zadudnił w mojej głowie głos mojego ojca. Zwykle nie dawał o sobie znać, bo po co Hades miałby interesować się swoim jedynym, herosowym, "żyjącym" dzieckiem? To przecież ja, nic nie warty Nico di Angelo. Szkoda, że dla nikogo nie mogę być aniołem.

Czułem się coraz gorzej. Kręciło mi się w głowie.

Spadałem.

Umierałem.

..........

Znów krótko, ale starałam się. Licze na komy. Rozdział dla Hatarisu :-) dobrej nocy

Przestanę KochaćKde žijí příběhy. Začni objevovat