Rozdział 48

261 31 5
                                    

Brak Leo, Annabeth, Piper i Percy'ego źle odbił się na zachowaniu obozowiczów. Wszyscy chodzili jakby przestraszeni i dziwnie spokojni. Nikt nie rozstawał się z bronią, ja też, nawet dzieci Apollina zamieniłu swoje łuki na niewielkie sztylety, tak na wszelki wypadek.

Było już dawno po śniadaniu, odbywały się przedpołudniowe treningi, w których dzisiejszego dnia ani ja ani Will nie uczestniczyliśmy. Zamiast tego udaliśmy się na plaże. Dziecko słońca położyło się na nagrzanym piasku nasuwając na oczy ciemne okulary. Chyba był już maj. Usiadłem obok blondyna i zapatrzyłem się w wodę. Próbowałem sobie przypomnieć kiedy ostatnio tu byłem. Napewno byłem sam.

Złapałem Will'a za rękę by czuć jego obecność. Kątem oka zaobserwowałem lekki uśmiech pojawiający się na zaczerwienionej od słońca twarzy Solace'a.

   — Też cię to martwi? — zapytałem po dłuższym milczeniu. Przyjemnym milczeniu.

   — Ich zniknięcie? — odpowiedział pytaniem nie ruszając się z miejsca.

   — Tak — odwróciłem głowę w jego stronę.

Zwykle unikałem wzroku innych jednak teraz bardzo potrzebowałem popatrzeć na niego. Miał zamknięte oczy zasłonięte czarnymi szkłami. Uśmiech zniknął.

   — Wszyscy się martwią, jednak wiem, że mnie i tak nie wyślą na misję. Jak się coś straciło to znaczy, że z jakiegoś powodu mamy tego nie mieć. Bardziej martwię się o ciebie — otworzył oczy i palcem lekko zsunął okulary by na mnie spojżeć.

   — Czemu o mnie? — uciekłem wzrokiem speszony i na powrót popatrzyłem w wodę. Will spowrotem się położył i założył okulary. Podłożył sobie ręce pod głowę.

   — Syn nocy — westchnął zakładając nogę na nogę.

   — Rówie dobrze może chodzić o kogoś od Morfeusza, do nich bardziej by to pasowało — stwierdziłem bawiąc się swoimi palcami.

   — Ty też podróżujesz między snami — zauważył. —Jesteś dzieckiem mroku. Królem duchów i księciem podziemia. Ostatnim ludzkim dzieckiem Hadesa. Giniesz w cieniu i w nim się odradzasz. Nico.... — pojedyńcza łza spłynęła po jego policzku i utopiła się w piasku.

   —Nie wyślą mnie, słyszałeś, co mówił Chejron — wzruszyłem ramionami i pozwoliłem złapać się za rękę. — Wysyłanie dziecka Hadesa na misje równa się śmiercią.

   — Dla tego nie możesz iść na żadną misję — powiedział Will i ścisnął moją dłoń. Kolejne minuty spędziłyśmy w ciszy. Miał racje, nie chciałem tego ale co jeśli mnie wybiorą właśnie po to by się mnie pozbyć. — Nie pozwole im — dodał blondyn i wstał. Otrzepał się z piasku, zrobiłem to samo. Spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku. Wcześniej go nie zauważyłem ale to nic.

   — Głodny jestem, zaraz obiad więc chodźmy — złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku obozu. Szliśmy w ciszy. Nie byłem w stanie się na niczym skupić więc dobrze, że nie rozmawialiśmy.

   — Di Angelo — Clarriese posiągnęła mnie za ramie gdy tylko znaleźliśmy się w obrębię obozowiska. Odwróciłem się i popatrzyłem na nią pytająco. — Chejron cię szuka.

   — Mówił po co? — zapytałem słabo i rękawem starłem pot z czoła.

   — Mówił, że to ważne — przewróciła oczami. Rozmowa ze mną zapewne nie była dla niej wymarzona.

   — Chodź — pociągnąłem Will'a za rękę.

   — Bez Solace'a — upomniała dziewczyna. Westchnąłem i puściłem dłoń chłopaka.

   — Idź na obiad — nakazałem i odszedłem w kierunku Wielkiego Domu. Domyślałem się o co chodzi i nie myliłem się. Niestety...

..................
5 komentarzy z opinią= nowy rozdział ^^

Przestanę KochaćWhere stories live. Discover now