Rozdział 9

982 84 8
                                    

Po naradzie poszedłem do swojego domku. Chciałem w końcu znów móc tonąć w morzu swojej samotności. Jednak morze musiało poczekać ze względu, że napłynęło inne. To znaczy Percy...

-Nico- oparł się o drzwi nim zdążyłem wejść do środka.

-Jestem śpiący- kłamstwo. Spróbowałem dostać się do swojej samotni i w spokoju wszystko przemyśleć.

-Nie jesteś- złapał mnie za nadgarstki. Syknąłem z bólu.

-Puszczaj- spróbowałem się wyrwać. Podciągnął rękawy mojej bluzy i zobaczył bandaże na nadgarstkach.

-Co się stało?- popatrzył mi w oczy.

-Nic- wyrwałem się i zamknąłem mu drzwi przed nosem. Oparłem się o nie i zjechałem po nich na ziemię. Skuliłem się i zacząłem płakać.

-Trzymaj się- usłyszałem głos Percy'ego zza drzwi i jak odchodzi. Jestem głupi. Uderzyłem pięściami w podłogę i odwijając bandaże z nadgarstków znów oddałem się niosącemu ukojenie zajęciu znanego innym jako okaleczanie się.
Rano obudziłem się cały obolały pod drzwiami mojego domku. Musiałem zasnąć. Poszedłem przemyć zrobione wcześniej rany i całego siebie. Znów opatrzyłem nadgarstki i ubrałem się pakując do plecaka kilka ubrań i niezbędnych na misję rzeczy takich jak batoniki z ambrozją. Wyszedłem na zalany słońcem obóz. Nieźle. Było mi gorąco, wręcz duszno. Spotkałem Percy'ego.

-Jak się czujesz?- zapytał na powitanie. Mruknąłem tylko coś niezrozumiałego i nieistotnego. Syn Posejdona chciał jeszcze coś powiedzieć ale zamknął usta i spuścił głowę.

-Hej Ann- Percy przywitał swoją dziewczynę. Chciałem zniknąć widząc jak pocałowali się.

-Masz wrócić cały- dziewczyna wtuliła się w swojego chłopaka, o którym ja tak marzyłem. Nie wiem co on w niej widzi. Tylko w sumie... co miałby zobaczyć we mnie, dużo młodszym a zarazem starszym synu Hadesa z depresją. Powinienem już się przyzwyczaić a nie potrafię. Spuściłem więc głowę i odsunąłem się dopóki nie wrąbałem w coś. Odwróciłem się i ze spuszczoną głową szepnąłem "przepraszam" do stojącego przedemną Jasona.

-Nic się nie stało- uśmiechnął się szeroko.- Idziemy- powiadomił Chejrona stojącego przy nim.

I poszliśmy. Ustaliliśmy, że pójdziemy pod znany nam "Olimp" tam żaden z nas nie chciałby walczyć by nie narazić się boskim rodzicom. Sowy... Sowy...
Wlokłem się za Percym i Jasonem, którzy wesoło rozmawiali między sobą.

-A Ty Nico?- z zamyślenia wyrwał mnie radosny głos Percy'ego.

-Co ja?- uniosłem wzrok.

-Jak się czujesz?- zapytał.

-Normalnie- wzruszyłem ramionami. W moim przypadku normalnie znaczy cierpienie wewnątrz z ogromnej miłości i myśli samobójcze. Poczułem się trochę gorzej i odpłynąłem...

........................
Kolejna nota :) życzę wesołego jajka :)) i mokrego dyngusa :)

Przestanę KochaćWhere stories live. Discover now