Rozdział 27

494 50 16
                                    

Chyba nie tylko ja byłem zbity z tropu przez zachowanie Lea. Kiedy tylko mnie zobaczył momentalnie się podniósł i rzucił mi się na szyję.

-Oh Nico- westchnął i przytulił mnie mocno. Ja nie wiedziałem co zrobić i tulko stałem całkiem zdezorientowany i osłupiały.

-Ymmmm... Leo- opamiętałem się dopiero po nieznośnie długiej chwili ciszy. Delikatnie oderwałem chłopaka od siebie i się odsunąłem.

-Kochanie o co chodzi?- dotknął mojego policzka jednak ja szybko odtrąciłem jego dłoń i popatrzyłem na niego przerażony. Czyli jednak...

-O czym ty mówisz?!- wykrzyknąłem gdy tylko dotarły do mnie jago słowa.- Jakie kochanie?!

-No nie pamiętasz?- wyszeptał i z bólem spojrzał mi w oczy. To wszystko stało się tak szybko. Valdez zgiął się w pół i zwymiotował krwią pod moje nogi.

-Ej? Co się dzieje?- przyklęknąłem przy chłopaku, który z zaciśniętymi oczami położył się na ziemi zwijając się z bólu. Szybko zostałem odtrącony przez dzieci Apolla i całą resztę. I tyle z mojego spotkania z synem Hefajstosa. Zrezygnowany udałem się do swojego domku. Miałem coraz większy mentlik w głowie. Może więc jednak to nie był sen tylko ktoś postanowił zagrać ze mną w niwbezpieczną grę. Chyba czas bym ja też zaczął grać.

.............

Rozdział napisany wczoraj w nocy :) mysle ze wam sie spodoba :-) dodam kolejny rozdzial jesli pod tym rozdzialem bedzie 5komentarzy z opinia :-)

Na obrazku chmara herosów xD

Przestanę KochaćTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon