Rozdział 7

985 92 2
                                    

Noc. Godzina szarych samotności (...) toczysz wojnę.... Z wiatrakami.... siłą wiatr jest, ciosem ogień. Nie ma miejsca tu dla Ciebie. Jesteś tylko na uwięzi...*

Właśnie to wszyscy dawali mi do zrozumienia. Tylko nikt nie mówił mi dlaczego i co takiego zrobiłem. Percy przychodził do mnie codziennie. Był miły ale nie potrafiłem go rozszyfrować. Czy robi to z wdzięczności, czy dla tego, że naprawdę mnie polubił. Nie wiem.

-Cześć Nico-po raz kolejny wszedł do mojego domku. Mruknąłem tylko cicho by wiedział, że nie śpię. Przyklęknął przy moim łóżku na wysokości mojej głowy i popatrzył mi w oczy.

-Jak się czujesz?- dotknął mojego rozpalonego policzka. Zadrżałem. Od kilku dni miałem gorączkę. Podał mi leki.

-Jakoś- wyszeptałem.

-Z takim nastawieniem szybko nie wyzdrowiejesz- pogłaskał mnie po policzku. Od kilku dni robi to coraz częściej. Mam wtedy ochotę wszystko mu powiedzieć i pocałować go mocno. To nie jest dobry pomysł.

-A co to za różnica?- popatrzyłem mu w oczy zaczerwienionymi oczami. Nie z gorączki. Z płaczu. Wyciągnął do mnie ręce i podniósł mnie do siadu.

-Nie chcę dla ciebie źle- nadal kucał przy moim łóżku, oparł ręce o moje kolana i patrzył na mnie z dołu. Te jego morskie oczy. Piękne. Nienawidzę Percy'ego Jackson'a. Kocham Percy'ego Jackson'a. A co to za różnica? Oba uczucia są silne i tak podobne do siebie. I bez względu co czuję on i tak będzie obojętny wobec mnie.

-Percy- wyszeptałem patrząc w te jego oczy, drżałem mocno ze strachu.- Muszę Ci coś powiedzieć.

Jakby na zachętę uśmiechnął się do mnie i kiwnął głową.

-Dziękuję, że się tak o mnie troszczysz- tchórz.

-Nie ma za co- wstał i pocalował mnie w czoło.-Odpoczywaj.

Wstał i wyszedł. Znowu.

..........
*Sumptuanstic (czy jak to się pisze)

Kolejna nota :) dobranoc

Przestanę KochaćWhere stories live. Discover now