Moje szczęście

45 7 0
                                    

Pov. Kamil
Po jakimś czasie z sali wyszli lekarze i pielęgniarki. Gwałtownie się odwróciłem i spojrzałem na każdego, lecz nikt się nie odezwał.

Obawiam się najgorszego.

Do moich oczu ponownie napłynęły łzy, gdy tylko myślę, że może ją straciłem. Zabronili mi wchodzić do jej sali, ale jak ja to wytrzymam, skoro nie potrafię bez niej żyć?! Ona jest moim tlenem, ona jest moim światem, ona jest moim życiem.
Nie powiedziałem jej tego. Nigdy.
I nie wybaczę sobie, jeśli ona...ona odeszła, a ja... Nie powiedziałem jej tego.
Mam ostatnią szansę na to, aby ona jeszcze się dowiedziała, jak bardzo ją kocham. Jak bardzo jest mi potrzebna, no i swojemu dziecku.
Obwiniam siebie teraz za to, że to przeze mnie to zrobiła. Że nie dopilnowawałem jej. Że odpowiednio nie wspierałem. Jeżeli umrze...nie dam rady.

***

Usiadłem spowrotem. Czekam, czekam. I w dalszym ciągu nie wiem, czy moja ukochana żyje, czy...

Nie mogę,
Nie chcę o tym myśleć.
Nie potrafię.

Moje serce przyspieszyło, gdy z sali wyszedł kolejny lekarz i pielęgniarka. Lekarz spojrzał mi w oczy, jednak nic z nich nie wyczytałem. Spojrzał tak po prostu, pusto.
Za to pielęgniarka uśmiechnęła się smutno i położyła rękę na moim ramieniu, lecz zaraz poszła za lekarzem.
Znów usiadłem. W szpitalu panowała komplętna cisza. Już dostawałem szału...
Gdy nagle do moich uszu wtargnął dźwięk pikającej aparatury.

Żyje!

Czym prędzej wstałem i otworzyłem drzwi do sali. To nie złudzenie, nie zostawiła mnie! Wiedziałem, że nie mogę tam wejść, chciałem tylko ją zobaczyć i wiedzieć czy żyje. Spojrzałem na jej twarz. Piękna jak zawsze.
Uśmiechnąłem się na myśl, że razem stworzymy rodzinę. Szczęśliwy, zamknąłem drzwi i czekałem, aż się wybudzi.

I hateWhere stories live. Discover now