Powrót do przeszłości

77 10 0
                                    

Dni mijały beztrosko, jednak tego dnia było inaczej
Weszłam do domu, a na ziemi leżały kawałki rozbitych talerzy na których widziałam krew. Przeraziłam się. Ostrożnie przeszłam pomiędzy szkłem i weszłam do salonu. Zobaczyłam ciotkę siedzącą na łóżku, zakrywając twarz dłońmi. Obok niej leżała strzykawka.

Miała z tym skończyć. Znów zaczyna.

Podeszłam do niej i usiadłam obok. Spojrzała na mnie.
-Flora...-rzekła. Spowrotem schowała twarz w dłoniach.
-Co tu się stało?-spytałam.
-Zamknij się. Nie twoja sprawa.
-Co? Mieszkam tu, wchodzę do domu a tu szkło na ziemi. To nie jest normalne zachowanie...
-Nienormalna to ty jesteś...Wiesz co? Wyjdź. Wyjdź z tego domu.
Ja zaś zdziwiłam się. Łzy napłynęły mi do oczu...
-Głucha jesteś?! Wyjdź stąd! Spierdalaj z tego domu! Nie dociera do ciebie?!
...i poczęły spływać po policzkach.
-Spieprzaj stąd!!!-krzyknęła i...

Znowu to samo...
Szkło jest przeklęte, ona nie może go dotykać.
Zaczęła rzucać nim gdzie popadnie...
...przy okazji trafiając we mnie.

Ostre szkło znalazło się w moim udzie. Mimo bólu, czym prędzej wyszłam z mieszkania. Wyszłam z bloku. Usiadłam na ławce, oraz delikatnie przyłożyłam rękę do rany i zaczęłam płakać.

Z bólu...
Zimne szkło utkwiło mi w udzie.
Krew spływała po szkle i po nodze w dół, na ziemię.

Pod moimi stopami zaczęła tworzyć się mała kałuża krwi. Ściągnęłam szalik i owinęłam nim ranę, by zatamować krwawienie.

Podeszła do mnie starsza kobieta.
-Dziecko drogie! Co ci się stało? Zadzwonię po karetkę!
Usiadła obok mnie i zadzwoniła. Wymyśliłam jakąś historię z tym szkłem. Nie chciałam mówić prawdy, ponieważ jeszcze uznała by mnie i moją rodzinę za patologię.

Kiedyś było to samo... Ta sama sytuacja...

Historia lubi się powtarzać.

Przyjechała karetka i zabrała mnie do szpitala, gdzie czym prędzej zrobili mi zabieg. Wyciągnęli ciało obce i zszlili ranę. Zrobili opatrunek i kazali mi zostać jakiś czas w szpitalu. Na moje nieszczęście musieli skontaktować się z kimś z rodziny, podałam im numer do Tomasza.
Po jakiś pięciu minutach zjawił się w szpitalu. Nie chciał mi powiedzieć, co się wydarzyło, tylko kazał mi zostać u niego po wyjściu ze szpitala. Zadzwoniłam do Lidii i jej wszystko powiedziałam. Zaraz się zjawiła w szpitalu.

-Biedna ty moja Florka. -położyła rękę na moim ramieniu.
-E tam. Do wesela się zagoi.
-Niby tak, ale...
-Ale?
-Nie boisz się swojej ciotki?
Nie odpowiedziałam. Zaczęłam płakać, a ona mnie przytuliła.

Nawet nie wiesz, jak cholernie się boję.
Nawet nie wiesz, ile blizn na moim ciele są spowodowane jej agresją.
Czemu ciotka wiecznie kłamie?!
Mówi "Kocham Cię", a na drugi dzień rzuca w ciebie szkłem.

Znowu coś we mnie pękło. Zaufałam Tomaszowi, ale było mi przykro, gdyż ciotka mnie zawiodła. Teraz zrozumiałam, że nie była szczera, a jej słowa były puste. Ona nigdy się nie zmieni, zawsze będzie suką, a moje życie zawsze będzie okropne.
Przez nią.
Przez moją matkę także.
Nie potrafię zrozumieć, po co ona mnie urodziła, ani po co ciotka mnie adoptowała. Po to by niszczyć moje życie? Może sama miała nie za wesoło i wyżywa się na mnie, ale ja nie jestem niczemu winna, by cierpieć.
Dzieci powinny mieć niezwykle szczęśliwe i beztroskie życie, nie powinny cierpieć ani czuć się niepotrzebne.
Ja jednak trafiłam na gorsze życie. W szkole zawsze zazdrościłam innym, że mają kochających rodziców.
Nie umiałam pojąć, czemu jestem inna. Modliłam się, bo mówili, że to pomaga, lecz ja nie odczuwałam żadnych zmian.
Nie potrafiłam sobie pomóc i nikt nie potrafił pomóc mi.

I hateNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ