Część II rozdział II

38 5 1
                                    



W pewnym pięknym i malowniczym miasteczku zwanym Meksyk, terroryzowanym przez Gildię Narkomanów, istniało zgromadzenie, o którym właśnie jest mowa, czyli gildia narkomanów o bardzo osobliwej i konstruktywnej nazwie: Gildia Narkomanów. Przewodził nią bardzo spokojny, znany z licznych zabójstw i gwałtów, druid Kacperth, jedyny, który przeżył poprzednią część. Ten elf był mistrzem w produkcji i rozprowadzaniu używek, a jego niespotykane talenty sprawiły, że stał się cesarzem Meksyku. Pod jego wspaniałym panowaniem cały świat cofnął się do czasów średniowiecza. Panie Kacperthie, niech nam pan coś o sobie opowie.

- Dzień dobry wszystkim, nazywam się Kacperth - przedstawił się narkoman. - Kiedyś byłem człowiekiem sukcesu, ale te czasy już dawno przeminęły. Dziewczyna mnie rzuciła. Zabrała moje cesarstwo (Meksyk). Zniszczyła moje narkotyki. Mam problemy z prostatą. Mój sernik nikomu już nie smakuje. Mój penis we wzwodzie liczy 5 centymetrów. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że muszę występować w tym pojebanym opowiadaniu, które nawet nie jest śmieszne.

Tymczasem rycerz i ksiądz w jednym,  Patryck von Rolnigen obudził się w mrocznej celi. Nie znał miejsca, w którym przebywał, nigdy wcześniej go nie widział. Mętne promienie słońca, wpadające przez niewielkie zakratowane okno, nie były w stanie rozjaśnić tego pomieszczenia, Ork widział tylko zarysy niektórych przedmiotów, z których szybko wydedukował, gdzie się znajduje. Tak, wiem, że mógłbym zdecydowanie lepiej to opisać, ale nie chce mi się. Sorry no.

Ork nie wiedział, co robił w więzieniu: przecież w poprzedniej części wpadł pod pociąg i umarł. Co z tego, że pociągi jeszcze wtedy nie istniały. Patryck i tak zginął.

- Panie władzo, co ja tutaj robię skoro umarłem? - zapytał się były rycerz.

- Zostałeś aresztowany za wpadanie pod pociąg po pijaku.

- Aaa...ok.

- Nareszcie się obudziłeś jełopie, teraz będę miał po kim jeździć - odezwał się inny z więźniów, którym był murzyn z reklamy Old Spice.

- Zamknij tą dupę, ty czarna mendo, bo zrobię ci z odbytu parking dla tirów - odpowiedział von Rolnigen.

- Przez te kraty to mi możesz co najwyżej wacka pokazać, ale ty go nie masz - stwierdził murzyn z Old Spice. - Czy ty wiesz, mały fajfusie, co robią takim niedojdą jak ty?

- Tak, wiem, wrzucają do celi z czarnym buszmenem - powiedział Patryck.

- A zatem uważaj, bo jak wyjdziesz to zrobię ci krzywdę - zagroziła czarna menda.

- Krzywdę to ty miałeś, jak okrakiem na pile motorowej osiadłeś - odpowiedział Rolnigen. - Ty czarna ladacznico z buszu, paszoł won do swojej meliny w lesie, ty czarny albinosie ruskim śrubokrętem po mordzie krzywdzony. Nie wytrzymam, po prostu nie zdzierżę ni pacierza z tym chorym psycholem.

Kłótnia została przerwana, gdy tylko obaj bohaterowie usłyszeli czyjeś kroki i odgłosy.

- Tędy, mości Kacperthie - nakazała swojemu władcy Wachta, jego wierna służąca. - Przekradniemy się przez tajny korytarz.

- Czy moi synowie jeszcze żyją? - spytał się elf.

- Myślę, że po tym co im zrobili będą powoli umierać, dlatego tak, powinni jeszcze żyć - odpowiedziała Wachta. Dziewczyna przeraziła się, gdy zobaczyła celę, w której siedział von Rolnigen. - Ta cela miała być pusta.

- Wybaczcie, to pewnie jego mieli wrzucić do celi z szambem - stwierdził strażnik.

- Ty - zwrócił się do Patrycka Kacperth. - Widziałem cię w swoich snach.

- Sorry, nasz druid najadł się sernika - skomentowała Wachta.

- A więc gwiazdy miały rację - kontynuował elf. - On może nam pomóc. On musi nam pomóc. Tak zostało zapisane w scenariuszu. Nie rozumieją, dlaczego ci ufam i ja też tego nie rozumiem, ale to było w moich snach.

- Boś się naćpał, elfie - odpowiedział Patryck.

- Jaki znak cię prowadzi? - dopytywał się Kacperth.

- hę? - zdziwił się Rolnigen.

- Jaki masz znak zodiaku? - wytłumaczyła Wachta.

- Miś koala - odpowiedział Patryck. - O co w ogóle chodzi?

- Cesarzowa Meksyku, rozpracowała moją szajkę przemytu narkotyków i wysłała za mną swych najlepszych szpiegów - wyjaśnił Kacperth.

- Zaraz zniszczę twoje narkotyki! - nie wiadomo skąd do celi wpadł Iwan Aleksander Aleksandrowicz Wasyl von Blyatow, który zabił dwóch strażników i von Rolnigena.

- Nie, tylko nie narkotyki! - zawołał Kacperth i stanął do walki z Rassjaninem. Mężczyźni zderzyli się w wirze walki. Wymiana ciosów trwała długo i wyglądała bardzo efektownie. W końcu Iwan zwyciężył. Troll wyciągnął z kieszeni Ak-47 i zastrzelił nim Kacpertha.

- Ha ha! - ucieszył się Blyatow. - Pokonałem cię! Teraz zniszczę narkotyki!

- Nie! Tylko nie narkotyki! - zawołał trup Kacpertha. - Natalia, uratuj moje narkotyki! Tylko dzięki nim moje życie ma sens!

Wachta podeszła do Blyatowa od tyłu i poderżnęła mu gardło. Martin padł martwy na ziemię. W walce zginął także von Rolnigen. Kacperth został ciężko ranny, ale dzięki solidnej opiece Wachty, która zawiozła go do swojego rodzinnego domu w Krakowie, udało mu się przeżyć. Niestety, dziewczyna zapomniała o narkotykach i przez to życie Kacpertha straciło sens.

Dziwne czasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz