Rozdział IX

51 8 3
                                    

Leonidas biegał po całym mieście i patrzył w każde miejsce. Mężczyzna zaglądał pod każdy przedmiot, w każdy kąt. Szukał na ziemi, pod ziemią, a nawet w powietrzu. Niestety nigdzie nie mógł znaleźć tego, czego szukał.

- Czego pan tak szuka? – zapytał się rycerz Patryck von Rolnigen.

- Mojego szpiega – wyjaśnił Leonidas – Damian się nazywa. Nie widziałeś go przypadkiem?

Patryck wyciągnął spod płaszcza nadgryzioną gnomią głowę.

- Damian?! – zdziwił się Leonidas. – Co oni ci zrobili?! NIE!!!

- Nie, nie! – tłumaczył się von Rolnigen. – To tylko nadgryziona gnomia głowa, którą postanowiłem wyciągnąć akurat wtedy gdy pan wspomniał o Damianie.

- To nie wiesz gdzie jest szpieg? – zapytał się ponownie Leonidas.

- Damian jest tutaj – Patryck von Rolnigen wyciągnął spod płaszcza drugą nadgryzioną gnomią głowę.

- Damian?! – Leonidas ryknął z bólu po śmierci swojego ukochanego szpiega. – NIE!!!

- Panie! Wróg atakuje! – przybiegła Martha. Hrabina spojrzała się na głowę, którą trzymał Patryck. – Damian? Nie!

- Wezwać Gandalfa, Vadera i Korwina-Mikke! Niech bronią miasta, kraju, ojczyzny, darmowych zabawek w McDonaldzie i króla!

Tymczasem rojaliści pod wodzą Mathieja Janusza zdobywali miasto i dawali krzyżakom w kość. Bohaterowie walczyli mężnie i dzielnie, przesuwając się coraz bliżej Leonidasa. U wrót zamku drogę zastąpiły im trzy postacie...

- Stój! Nie przejdziecie! – wykrzyczał Gandalf, ale Jochanan tylko rzucił w niego kulą ognia. Biały czarodziej zginął. Wtem żyda zaatakował Darth Vader, ale czarnoksiężnik tylko raził go piorunami.

- Stop! – wykrzyczał Janusz. – To był falstart! Nie podzieliliśmy się nawet kto się z kim bije, a ty już atakujesz! Co za brak wychowania! Opanuj emocje! Przepraszam panów bardzo, mam nadzieję, że nic się wam nie stało,

- Poza zniszczeniem aparatury podtrzymującej mnie przy życiu nic mi nie jest – powiedział Darth Vader i umarł. Gandalf też już nie żył.

- Dobra – zadecydował Mathiej. – Bijemy się tak: Ja, Mateusz i Blyatow razem z Korwinem-Mikke, a Wookash i Jochanan z Martą i Leonidasem.

Samela i żyd poszli szukać swoich przeciwników, a Janusz, ksiądz i troll zostali, by walczyć z Korwinem.

- Wyczuwam lewactwo – powiedział Janusz Korwin Mikke i zmasakrował Blyatowa.

- Jaką śmiercią chcesz umrzeć? – teraz masakrator zwrócił się do Janusza.

- Zajebistą – odpowiedział Mathiej.

Błysnęło, świsnęło, szabla przecięła powietrze pozostawiając na torsie byłego króla krwawą smugę. Korwin zniknął w obłoku dymu, a zamiast niego pojawiła się armia wikingów z karabinami maszynowymi na niedźwiedziach, która zaszarżowała na Mathieja, poważnie go raniąc. Korwin Mikke dobił Janusza, po czym zwrócił się do Mateusza:

- A ty jaką śmiercią chcesz zginąć?

Mathiej Janusz wstał z ziemi rześki i zdrowy bez żadnych ran.

- Co? – zdziwił się Korwin. – Przecież cię zabiłem! Jak to możliwe, że żyjesz?

- Mam uaktywniony kod na nieśmiertelność – odpowiedział Mathiej.

- Co? – zasmucił się Korwin. - To jak mam cię zabić?

- Mój kolega nie ma uaktywnionego kodu na nieśmiertelność – wskazał Mateusza. – Jego możesz zabić.

- Ej, zaraz, czemu musimy się zabijać? – spytał się ksiądz. – Może się zaprzyjaźnimy?

- Przyjaźń? A czym to się je? – zdziwił się Korwin.

- Napijmy się wszyscy soku! – Mateusz wyciągnął karton soku i szklaki spod płaszcza i rozdał wszystkim. Bohaterowie pociągnęli solidne łyki kolorowego płynu.

- Dobry ten sok – stwierdził Korwin. - Wyczuwam alkohol. Ile to ma procent?

- 4,9 % - odpowiedział Mateusz.

- Ten sok jest zatruty! – powiedział Korwin-Mikke i umarł. Zginął także Mathiej. Mateusz pił dalej.

- Dziwne, ja nic nie czuję – Mateusz też umarł.

Dziwne czasyWhere stories live. Discover now