Rozdział II

134 20 6
                                    


Mateusz od dzieciństwa przygotowywał się, by zostać księdzem. Jako dziecko zapisał się do ministrantów, potem studiował w seminarium, a nawet co niedzielę chodził do kościoła. Dzisiaj wreszcie mógł zostać pasowany na księdza i to z rąk jedynego żyjącego w okolicy duchownego. Wszyscy inni pomarli na choroby weneryczne.

- Niech będzie pochwalony, proszę księdza, czy pasuje mnie ksiądz na księdza? –spytał się grzecznie Mateusz, ale zakonnik nie odpowiedział, tylko spał sobie spokojnie. Mężczyzna podszedł do niego i spróbował go obudzić.

- Ło kurwa! – nagle Mateusz zauważył na policzkach księdza czarne krosty. – Czemu my żyjemy w średniowieczu? Battlefield jeszcze nie wyszedł, ba!, komputera nawet nie skonstruowano, a wszędzie tylko dżuma, dżuma i dżuma! W sumie to skoro wszyscy księża pomarli to zostałem ostatnim z nich. Diabeł się chyba nie pojawi, jeśli przywłaszczę sobie ten tytuł bez pasowania...

Nagle w powietrzu zmaterializował się przeraźliwie brzydki diabeł z irokezem. Mateusz rzucił się na niego z krucyfiksem. Czart oberwał krzyżem w głowę.

- Giń nędzny pomiocie piekła!

- Au! Weź spierdalaj! Nie jestem diabłem! – odpowiedziało monstrum.

- To czym jesteś?

- Nazywam się Wookash Salmonella i jestem magiem. Serio wyglądam jak jakiś demon?

- Tak.

- Pierdol się.

- No w sumie racja. Diabeł aż taki brzydki nie jest – zażartował Mateusz.

- Ty chuju!

- Dobra, kim jesteś i czego chcesz? – dopytywał się ksiądz. – I co tu robisz?

- Już się przedstawiłem – powiedział Salmonella. – Mój dom spłonął i muszę uciekać, bo ściga mnie niejaka hrabina Marta. Potrzebuję strawy, noclegu...no i szukam pewnego potężnego żydowskiego czarnoksiężnika Jochanana.

- Znam go – odpowiedział Mateusz. – To mój kolega. Mieszka w Polszy, za polem kutasów. Mogę cię do niego zaprowadzić. A jeśli chodzi o strawę i nocleg to mój trolli kolega może cię przyjąć na jedną noc. Musisz mu tylko zapłacić. W naturze...

- Pierdol się.

- Spoko, żartuję.

Mateusz poprowadził Wookasha przez pola i lasy aż do wioski, w której mieszkał jego przyjaciel. Była to mała i brzydka chatynka w stylu stalinowskim. Drzwi otworzyła znajoma postać...

- Kiedy wzywa Allah moim honorem jest walka! – Iwan Aleksander Wasyl Aleksandrowicz von Blyatow rozpoznał Wookasha i rzucił się na niego. Salmonella spróbował rzucić jakiś czar, ale komunista tylko wyciągnął AK-47 i walnął nim maga w łeb. Czarodziej zobaczył gwiazdki przed oczami, zachwiał się i wpadł na ścianę domu. Przygrzmocił w nią dość mocno, bo cały dom się zatrząsnął i zawalił. Iwan został pogrzebany w gruzach domu.

- Ty dupku! – krzyknął Mateusz. – Zabiłeś mi kumpla!

Dziwne czasyWhere stories live. Discover now