1. Rozmowa kwalifikacyjna

Start from the beginning
                                    

Zapukał, powstrzymując się od bezczelnego wkroczenia do pomieszczenia - bez jednego, bardzo ważnego, magicznego słowa.

- Proszę! - gdy pozyskał pozwolenie, nacisnął chłodną klamkę, swobodnie przestępując przez próg "królestwa" swojego w najlepszym wypadku - przyszłego szefa. Zaczął odgrywać nadaną sobie rolę. Dla jej lepszego efektu spuścił lekko głowę, powodując, że poszczególne kosmyki włosów opadły mu niechlujnie na twarz. Chciał wyglądać bardziej uroczo.

- Dzień dobry - przywitał się, nieśmiało patrząc spod firanki czarnych rzęs na Rosjanina siedzącego za dużym, masywnym biurkiem. To pierwsze spojrzenie było kluczowe i najbardziej piorunujące. Było tak niesamowite, że jedyne co cisnęło mu się ba usta, to jedno bardzo inteligentne i efektywne określenie  - o kurwa.

Człowiek siedzący tuż przed nim bezsprzecznie miał w łóżku niejedną kobietę, a może nawet i mężczyznę. Ktoś taki jak on mógł mieć każdego. Urodą zdecydowanie grzeszył i to diabelnie, może nawet aż za bardzo. Yuri aż poczuł się tym speszony, odchrząknął grzecznie, próbując zatuszować nachalne wpatrywanie się w przystojną twarz Victora. Nie to żeby był zaskoczony, po części spodziewał się tego, co ujrzy. Po prostu Nikiforov  wyglądał o wiele lepiej niż na okładkach kolorowych magazynów.

Katsuki był świadom swojego wyboru - złożył aplikację akurat do tej firmy wiedząc, że jej właściciel wykracza poza stereotyp standardowego szefa korporacji. Victor Nikiforov nie był przecież lekko otyłym, spoconym, łysiejącym facetem, domagającym się hektolitrów kawy. Zamiast tego przypominał srebrnowłosego Adonisa w obcisłym garniaku, wprost kipiącego życiową energią. A Yuri pomimo swojej wiedzy i tak został tym wszystkim nienaturalnie oczarowany. 

- Witam, pan Katsuki? - Srebrnowłosy podniósł wzrok swoich morskich tęczówek znad wszechobecnych papierów i obdarzył Japończyka zniewalającym uśmiechem. Gdyby Katsuki był niewinnym chłopcem, bez wątpienia miałby teraz mokro tu i ówdzie, ale nie był... chyba.

- Tak, to ja - mruknął cicho, niepewnie zbliżając się do Nikiforova. Stanął tuż przed nim, czekając na kolejną komendę z jego ponętnych warg.

- Usiądź sobie - rozkazał łagodnie, wręcz pożerając przy tym młodszego chłopaka wzrokiem. W pierwszym rozrachunku od razu, mylnie zresztą, przypiął mu metkę nieśmiałego człowieka, nieświadomie wpadając w zastawioną na niego pułapkę. Katsuki w tym czasie usiadł na miękkim fotelu, przyjmując, zgodnie z odgrywaną rolą, dość niepewną postawę. Drżącymi na pozór rękami sięgnął do swojej aktówki, wyjmując z niej swoje Curriculum Vitae wraz z pokaźną ilością listów polecających. Bez słowa podał je Nikiforovowi, powstrzymując się od niestosownych i prymitywnych myśli.

- Hmmm... spójrzmy, młody, zdolny, wykształcony i co najważniejsze, doświadczony - mruknął zadowolony po dłuższej chwili. Przeglądał papiery z wyraźną, rzadko spotykaną aprobatą. Dodatkowo nie krył faktu, że młody chłopak zrobił na nim niezłe wrażenie pod kątem tego, co oferował za pomocą zwykłych literek umiejscowionych na białym papierze.

Yuri poczuł smak triumfu -  uśmiechnął się ukradkiem, tym samym zdradzając tę maleńką cząstkę swojej "prawdziwej" osobowości.

- Ale... to nie wystarczy, musisz mi powiedzieć, dlaczego akurat chcesz pracować u mnie, kochaniutki - rozczarowanie uderzyło Katsukiego z dotkliwym impetem, roztrzaskując jego pewność siebie na małe kawałeczki, które żałośnie walały się teraz pod stopami  biznesmena. Zdecydowanie trafił na godnego sobie przeciwnika. Mimo to nie stracił maski opanowania, tak istotnej w ich małej grze pozorów. I na taką ewentualność naturalnie był przygotowany. Z poirytowania zacisnął jedynie dłonie na krawędzi aktówki, sprawiając, że jego knykcie zbielały od siły nacisku. Minęła dłuższa chwila zanim się odezwał.

Korpo || Yuri on ice Where stories live. Discover now