》44《

766 90 19
                                    

Pan Ciemności stanął na korytarzu prowadzącym bezpośrednio do sali tronowej. Po tym, co powiedziały Mu powierniczki Elementów Harmonii w Canterlot, musiał poważnie porozmawiać z lawendową klaczą. Po prostu chciał być pewny, że wszystko rozumie. I czy... Ich związek nadal jest aktualny. Nie wiedział, jaka będzie jej reakcja. W końcu to właśnie On kazał wyjść jej z zamku. Przygryzł lekko wargę. Co, jeśli... potraktował ją zbyt bezdusznie?

Otworzył bezszelestnie największe wrota w całym budynku. Gdy tylko zobaczył jej idealną sylwetkę, poczuł, jak Jego serce znacznie przyspiesza. Czyżby bał się przyszłej rozmowy?

Podszedł powoli do niej. Nie widziała Go, będąc odwrócona tyłem. Był też pewny, że nie słyszała Jego kroków. Położył kopyto na jej barku, na co ona od razu zareagowała. W mgnieniu oka zwróciła głowę ku Niemu, kierując wzrok w Jego rubinowe oczy. Mimo kotłujących się skrajnych emocji w jej sercu, na pyszczku pojawiło się zaskoczenie, a w głowie jedno, jedyne pytanie. Co On tutaj robił?

- S-Sombra? – zapytała. Próbowała zachowywać się w miarę naturalnie, ale było to dość trudne.

- Przyszedłem się z tobą zobaczyć – wyjaśnił szybko.

- C-co? – zaniemówiła. – Ale przecież... – Lecz król przyłożył przednią kończynę do jej delikatnych ust, przerywając wypowiedź.

- Zapomnij o tym – odparł. – Ja... nie chciałem tego. Po prostu wolałem uwierzyć swoim zmysłom, zamiast tobie. Mogłem przewidzieć, że Celestia kazała ci to zrobić. Przecież sama nie byłabyś do tego skłonna, moja księżniczko – uśmiechnął się nieśmiało, tak zupełnie do Niego niepodobnie. – Mam nadzieję, że... mi wybaczysz. Nie zastanawiałem się nad tym, co mówię. Ja... przepraszam.

Alikorn była bliska płaczu. Na Jego obliczu widziała tyle cudownych uczuć, że aż nie potrafiła powstrzymać łez.

- Przeprosić? Ty? Jeżeli ktokolwiek z nas powinien to zrobić, to tylko i wyłącznie ja – zawahała się. – Skazałam nas na stratę. Wiedziałam, że gdy to zrobię, Celestia wkroczy i zajmie się tobą. Naprawdę tego nie chciałam. Ale skoro do tego doszło, to może jeszcze do końca nie rozumiem, co znaczy prawdziwa miłość... – westchnęła, tracąc kontakt wzrokowy.

Po chwili jednak poczuła, jak Jego kopyto unosi w górę jej podbródek. Po raz kolejny spojrzała Mu głęboko w tęczówki. Mimowolnie uśmiechnęła się, mrużąc oczy.

- Kochanie... oboje doskonale wiemy, na czym polega wspólny związek. Ale czy chcesz go stworzyć razem ze mną? – zapytał.

- Oczywiście, Sombra – odpowiedziała bez najmniejszego namysłu. Już doskonale wiedziała, czego chce w życiu. – Właśnie tego pragnę.

Król powoli się do niej zbliżył. Księżniczka przymknęła powieki, orientując się, co za chwilę się stanie. Kiedy wreszcie poczuła Jego ciepłe wargi na swoich, wszelkie wątpliwości nagle zniknęły. Oddała pocałunek, przechylając lekko głowę. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

***

Pozostałe przyjaciółki stały za zamkniętymi drzwiami. Od kilku minut obserwowały tę zakochaną parę, szeptając między sobą. Najpierw miejsce przy dziurce od klucza zajmowała Pinkie z Rarity. A potem reszta. Choć żadna z nich nie była chętna do odstąpienia.

- Co się tam dzieje? – zapytała Rainbow, która za nic nie mogła się dostać do widoku.

- Całują się! – pisnęła imprezowiczka, lecz fioletowogrzywa szybko ją uciszyła. Przecież nie mogły zdradzić swojego położenia. Na razie.

Błękitna pegazica wzdrygnęła się.

- Wygląda na to, że będziemy musiały w końcu przywyknąć do tego... – stwierdziła Applejack.

- Sądzę, że to urocze – westchnęła Fluttershy, rumieniąc się lekko.

- No, czy ja wiem... – kontynuowała Dash. – Mdlą mnie takie sceny.

- Nie przesadzaj – machnęła kopytkiem Rarity, odrzucając do tyłu idealnie ułożoną grzywę. Aczkolwiek po chwili coś zrozumiała. Odsunęła się od wrót jak oparzona. – Ślub!

- Że co? Że jak? – podchwycił jak dotąd milczący smok.

- Ano, prawda! – dorzuciła Pinkie Pie. – Przecież On się jej już oświadczył! To znaczy, że za niedługo będzie wesele! U, u! Ja się wszystkim zajmę – zadeklarowała z uśmiechem.

- Nie tak szybko – weszła jej w słowo farmerka. – Pomożemy ci.

- Na Equestrię! Zaprojektuję taką suknię ślubną, że aż szczęki wam opadną! – zawołała biała jednorożec, przyciągając uwagę przyjaciółek. Jednak spotkała się z ich zirytowanymi spojrzeniami. Klacz uśmiechnęła się dystyngowanie i po raz kolejny poprawiła swoją grzywę.

***

Twilight znów czuła się szczęśliwa. Zrozumiała, że właśnie osiągnęła swój cel. Jak tylko Sombra wplótł kopyta w jej grzywę, zdobyła się na pogłębienie pocałunku. Było cudownie. Tak, jak wcześniej. Dla takich chwil warto żyć.

Po chwili odłączyła się od Niego, słysząc ciche szepty za drzwiami. Domyśliła się, że to jej przyjaciółki. Westchnęła. Nawet teraz musiały wiedzieć, co się dzieje?

- To jak, kochanie? Kiedy odbędzie się ceremonia? – zapytał szary ogier, zmuszając ją, by ponownie na Niego spojrzała. Od razu poczuła ciepło na policzkach. Lecz nie przejmowała się tym zbytnio. Teraz już śmiało mogła ukazywać swoje emocje przy Nim.

- Spokojnie, Sombra – zachichotała władczyni. – Najpierw wypadałoby spotkać się w gronie rodzinnym, nie uważasz?

Kątem oka zobaczyła zawahanie u Niego. Czy to możliwe, by On się bał tej wizyty?

- Ja? Nie – odparł szybko, korzystając z umiejętności czytania w myślach. – Tylko... Cadance i Shining Armor walczyli ze mną niegdyś. Ja... nie wiem, czy to dobry pomysł.

- Nie masz się czego obawiać – stwierdziła, znów przysuwając się do Niego. – Wszystko się ułoży, zobaczysz.

Król uśmiechnął się, słysząc słowa pocieszenia. Ponownie złączył swoje i jej usta, przyciskając klacz do siebie. Po jakimś czasie puścił ją, posyłając wzrok pełny bezgranicznej miłości.

Twilight poczuła przyjemne uniesienie. Wszystko nareszcie powróciło do normy. Rzecz jasna, prawie wszystko. Jej życie uczuciowe uległo poważnym zmianom. Nie była już tym samym zwyczajnym kucykiem, co przed miesiącem. Mimo że wiele rzeczy zostało zastąpionych przez nowe doznania, nadal musiała pamiętać o swoich dawnych obowiązkach.

Nagle w jej myślach stanęła Celestia z Luną. Właśnie, co z nimi się stało? Przecież wszyscy zostali uwolnieni oprócz nich. Gdy tylko to sobie uświadomiła, na Jego pysk wdarło się widoczne zmieszanie.

- Co się dzieje...? – zapytała.

- Chodzi o to, że... Mogłem przypadkowo wyrządzić trochę krzywd Celestii... I... Możliwie... Też Lunie.

- W takim razie, przeproś za to, spraw, by twoje relacje z księżniczkami były jak najlepsze – mówiła. – Chcę, byś zaczął dogadywać się ze wszystkimi, moimi przyjaciółkami i rodziną również. Pokaż im, że twoja magia i zamiary prowadzą jedynie ku dobru. Niech kucyki bliskie mojemu sercu zobaczą cię tym, kim jesteś naprawdę.

- Myślałem, że nie interesuję cię to, co myślą o mnie powierniczki – westchnął mroczny król.

- Przecież nie interesuje. One nigdy tego do końca nie zaakceptują. Pragnę, byście nauczyli się wzajemnie akceptować. A wtedy wszyscy będziemy szczęśliwi – zakończyła księżniczka, uśmiechając się do Niego.

- Oczywiście, kochanie – rzekł, całując ją w kopytko. – Jeżeli ty tego chcesz, ja też. Lecz gdy spełnię te warunki, to...

- Tak. Pobierzemy się – obiecała, przytulając się do Niego.

Nareszcie większość spraw potoczyła się idealnymi drogami. Lawendowa klacz była pewna, że kiedy w końcu wyjdzie za Niego, jej życie będzie cudowne. Takie, jakie sobie wymarzyła.

✓ My Little Pony: Gdzie Ścieżki Mają Swój Początek [Twibra/Somlight]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz