》41《

742 93 33
                                    

Staromodny zegar po raz kolejny wybił pełną godzinę. Pozłacane wahadło uderzyło równo dwanaście razy. Południe.

Lawendowa klacz zakryła głowę poduszką, by nie słyszeć tego uporczywego dźwięku. Jednak nic to nie dało. Od wczorajszego dnia była jakoś bardziej wyczulona na każdy, nawet najcichszy odgłos. Kilka razy podnosiła się z łóżka tylko po to, żeby poprosić hałasujące źrebaki o spokój. Młode kucyki pospiesznie usuwały się z jej pola widzenia. Widać, wydarzenia związane z Sombrą wciąż miały miejsce w ich pamięci. Ale akurat teraz Twilight cieszyła się z tego. Bardziej odpowiadała jej cisza, niż cokolwiek innego.

Kiedy ostatnie uderzenie zegara ucichło, odetchnęła pełną piersią. Wreszcie chwila spokoju. W jej uszach odbijało się echem zupełne milczenie. Nic, ani nikt już nie zakłócał jej odpoczynku. Musiała odreagować po wczorajszej sytuacji. Zdecydowanie za dużo się wczoraj stało. Jakby tak cofnąć się pamięcią wstecz... znów poczuła ten przejmujący ból w sercu i w gardle. Wydawało jej się, jakby żywe płomienie zagościły nagle w najczulszych miejscach. Mimo że sprawiało jej to ogromne cierpienie, nie chciała, by to się skończyło. Jakimś sposobem cierpienie fizyczne ukajało jej zmęczony umysł. Tak. Niewątpliwie bardziej wolała to od nurtujących ją wciąż pytań i myśli.

Przekręciła się na drugi bok. Lecz szybko tego pożałowała. Akurat teraz słońce świeciło najmocniej. Zasłoniła kopytkami oczy, nadal czując tę nieznośną wilgoć na rzęsach. Nie mogła powstrzymać się od łez, gdy tylko pomyślała o Nim, przyjaciółkach, księżniczkach bądź Spike'u. No, tak. Spike. Ale przecież on... zakończył ich przyjaźń. Po co ciągle rozpamiętywała scenę rozstania z najwierniejszym przyjacielem? Skarciła się w duchu. Nie miała już po co do niego iść. Smok zadeklarował, że nie chce jej więcej widzieć na oczy. A to oznacza definitywny koniec, racja?

Westchnęła ciężko z pewną nostalgią. W swoim wnętrzu czuła, że nie może tego tak zostawić. Niedokończone sprawy zawsze musiała załatwić lub całkowicie rozwiązać. To... wbrew jej samej. I jej książęcemu tytułowi. Właśnie... wszak była Księżniczką Przyjaźni. Dlaczego więc leżała w swojej sypialni, zamiast odbyć szczerą rozmowę z asystentem numer jeden?

W mgnieniu oka podniosła się i wyszła, nie zważając na zostawiony bałagan. Teraz liczyła się najważniejsza kwestia. Spike. Musiała go znaleźć. I przeprosić. Za wszelką cenę. Nie spodziewała się przebaczenia, ale przynajmniej tego, że przyjmie jej słowa skruchy.

- Wołałaś mnie? – Usłyszała znajomy głos.

Czyli musiała wypowiadać swoje myśli na głos. Jednak nie to było istotne w tym momencie. Poczuła, jak do oczu napływają jej łzy. Łzy wzruszenia. Nawet nie wiedziała, dlaczego.

Pospiesznie odwróciła się. Tuż przed nią stał fioletowy smok, spoglądając na nią. Uśmiech nie gościł na jego twarzy. Zdawał się być jakiś przygnębiony. W jego oczach widziała złość i niezdecydowanie. Lecz wśród tych negatywnych emocji dostrzegła również nadzieję. Uwielbiała ją. To znaczyło, że jeszcze nie wszystko stracone.

- Spike... – zaczęła i usiadła na podłodze, obejmując go czule. Nie rejestrowała żadnego odzewu z jego strony, lecz w końcu jednak poczuła go na swoim ciele. Spod jej przymkniętych powiek powoli wypłynęły powstrzymywane wcześniej słone krople. Przyciągnęła go do siebie jeszcze mocniej. Nareszcie miała przy sobie swojego przyjaciela. – Bardzo cię przepraszam za to, co powiedziałam. Nie miałam podstaw, by cię obwiniać. A ja... to zrobiłam. Poza tym, miałeś rację. Jestem samolubna. Nie zauważałam cię, będąc wciąż zajęta tylko Nim. Nawet nie wyobrażam sobie, co musiałeś wtedy czuć, Spike. Naprawdę jest mi z tym źle, a wyrzuty sumienia nie pozwalają mi odetchnąć, więc błagam, powiedz jedynie, że to rozumiesz. Nie proszę cię o wybaczenie. Pragnę tylko, byś zrozumiał...

✓ My Little Pony: Gdzie Ścieżki Mają Swój Początek [Twibra/Somlight]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz