》34《

811 78 20
                                    

Twilight wraz ze Spike'em wyszła z sali tronowej. Korytarze były zupełnie puste. Na nikogo nie natknęli się po drodze. Smok był trochę tym zaskoczony, bo, o ile pamiętał, zostawił mrocznego króla na środku korytarza. I choć to było dziwne, że nie próbował go nawet zatrzymywać, teraz też nigdzie Go nie było.

- Kogoś szukasz? – zapytała lawendowa klacz.

- Ja... nie – odparł. – Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?

- Cały czas rozglądasz się dookoła.

- Bo... tak. Coś mi wpadło do... do oka i... próbuję to wyjąć – uśmiechnął się nerwowo.

- Gdzie? Pokaż, pomogę ci.

- Nie! Znaczy, nie trzeba. Sam sobie poradzę – powiedział i przetarł oczy. – O, już. Dzięki za pomoc.

- Przecież...

Lecz przerwało jej ciche skrzypnięcie drzwi prowadzących do jej komnaty. Mały smok pobiegł przed siebie i opadł na łóżko. Alikorn podeszła do niego, nakrywając go miękką kołdrą. Potem odwróciła się i chciała już wyjść z komnaty, ale zatrzymało ją pytanie asystenta:

- Gdzie idziesz? Jest późno, nie wolisz spać?

- Właściwie to tak. Jednak jeszcze rozejrzę się za Sombrą – odpowiedziała i chwyciła za klamkę. – Śpij dobrze.

- Ty też – odburknął smok.

Twilight Sparkle westchnęła i jeszcze raz spojrzała na swojego przyjaciela. Cieszyła się, że wreszcie ma go przy sobie. Aczkolwiek nie mogła zrozumieć, jakim cudem On na to pozwolił. Czyżby to, co powiedział jej wcześniej było prawdą? W każdym razie prawdomówność jakoś nie łączy się z Jego sylwetką. Musiała Go znaleźć i po prostu zapytać. Lecz czy jej odpowie...?

- Twilight?

- Tak, Spike?

- Czy ty naprawdę Go kochasz? – zapytał smok, odwracając się do lawendowej klaczy i wpatrując się prosto w jej fioletowe oczy.

- Oczywiście – odparła prawie natychmiast. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zawahała się na chwilę. Spike jednak i ten mały gest był w stanie dostrzec.

- Ale...?

- To znaczy... kocham Go i to nie podlega podważeniu, ale... męczy mnie ta separacja – dodała. – I tyle. Więc... Już nieważne. Kładź się, bo będziesz niewyspany – dokończyła i wycofała się poza próg. Zamknęła bezszelestnie zdobione drzwi. Odwróciła się, dotykając ich grzbietem. Gdyby tak mogła... zresztą, to nieistotne. Odsunęła się od drewnianej powierzchni i poszła przed siebie.

Dźwięk podków odbijał się po całym korytarzu. I to przyprawiało ją o coraz większy ból głowy. Chciała choć raz przejść się w zupełnej ciszy. A nawet sama sobie przeszkadzała. Weszła w następny zakręt i spuściła wzrok. Śledziła nim po czerwonym dywanie. Nie potrafiła myśleć o czymkolwiek. Miała zupełną pustkę w głowie. Starała się, lecz to bezlitosne kłucie wciąż się nasilało.

W końcu dotarła pod wrota do komnaty swojej mentorki. Według jej przewidywań, Pan Ciemności powinien być właśnie tutaj. Powinien. Ale czy będzie? Jeśli nie, to po prostu odpuści. Później Go odszuka.

Westchnęła ciężko, zanim sięgnęła do pozłacanej klamki. W środku panowała zupełna ciemność, ale też i cisza. Przeszywająca wręcz cisza. Było cicho. Aż za cicho. Nagle usłyszała cichy szmer. Nadstawiła uszu, ale szybko tego pożałowała, bo jej kanały słuchowe wypełniło głośne skrzypnięcie drzwi. W mgnieniu oka odwróciła się i zobaczyła Sombrę. Stał spokojnie przed zamkniętymi wrotami z wzrokiem utkwionym w jej sylwetce.

- Szukałam cię – zaczęła Twilight.

- Wiem – odparł niemal od razu. – Jak ci poszła rozmowa ze Spike'em?

- Bardzo dobrze – powiedziała. – Dlaczego pytasz? Jakoś ostatnio bardzo się nim interesujesz. Czy wy...

- Nie – przerwał jej. – Tak po prostu. Nic ważnego, kochanie. Zostawmy to. Czegoś potrzebujesz?

- Niczego. Wszystko mam. Chociaż... jednak nie – stwierdziła i zbliżyła się do Niego. Oparła swe czoło o Jego. – Nie mam jeszcze ciebie, Sombra.

- Jeszcze...? Wypadałoby to zmienić, nie uważasz? – uśmiechnął się i pocałował ją.

Król przejechał powoli językiem po jej dolnej wardze, licząc na dalszy dostęp. Właściwie bez przeszkód uzyskał go. Zamienił się w fioletową mgłę i razem z klaczą zmaterializował na łóżku. Odsunął się od niej na chwilę i z szerokim uśmiechem wpatrywał w jej lśniące oczy. Słyszał jej przyspieszony oddech i znacznie szybsze bicie serca. Uwielbiał, gdy Jego księżniczka tak na Niego reagowała. Leżała pod Nim, odwzajemniając uśmiech.

- Jesteś idealna – wyszeptał władca i zbliżył się do niej. Musnął ustami jej drobny nos.

- Ciągle to powtarzasz. Nie nudzi ci się, Sombra? – zapytała.

- Nigdy nie znudzi mi się wymienianie twoich atutów, Wasza Wysokość – odparł i przeniósł wzrok na jej lawendowe wargi. Jednak Twilight powstrzymała Go w ostatnim momencie, kładąc kopytko na Jego pysku.

- Mam pytanie... – zaczęła.

- Pytaj, o co tylko zapragniesz, kochanie.

- Kto był przede mną...?

Na przekór jej przewidywaniom król wcale nie zmienił swojego położenia, czy chociażby mimiki. Zatrzymał spojrzenie tym razem na jej oczach. Wpatrywał się w nie tak głęboko, że Twilight zaczęła szybko żałować tego posunięcia.

- Przed tobą? – powtórzył po niej. Klacz pokiwała lekko głową, jakby bojąc się jakiegoś niespodziewanego kroku z Jego strony. – Absolutnie nikt. Jesteś pierwsza – westchnął. – Pierwsza i ostatnia.

- Ale przecież żyjesz już ponad dwa tysiące lat, Sombra. To niemożliwe, by przez ten czas nikt nie zajął miejsca w twoim sercu.

- Widać, niemożliwe właśnie stało się możliwe – rzekł z uśmiechem.

- Sombra...

- Nic już nie mów, moja księżniczko. Po prostu poddaj się mnie – polecił, jednak poczuł, jak jej ciałem wstrząsa delikatny dreszcz. – Nie masz się czego bać. Nie skrzywdzę cię – wymruczał jej do ucha.

- Wiem. Nie dałbyś już rady.

- Aż tak mi ufasz?

- Bezgranicznie – odparła, wywołując widoczny tryumf na Jego obliczu. Lubiła doprowadzać Go do takiego stanu. Wyglądał wtedy tak, jak zapamiętała Go za pierwszym razem. – Kocham cię.

- Ja również.

- Co...?

- Kocham cię.

Klacz uśmiechnęła się, gdy poczuła Jego ciepły oddech na swoim karku. Całował ją coraz zachłanniej, schodząc coraz niżej. Kiedy zacisnął mocniej wargi na jej podbrzuszu, jęknęła cicho. Rozchyliła lekko nogi, jednak usłyszała skrzypnięcie drzwi.

Król od razu się od niej odsunął, kładąc obok z niezadowoleniem, jakby miał smokowi za złe przerwanie czynności. Lawendowa klacz szybko podniosła się z łóżka i skierowała wzrok na otwarte wrota. W progu stał Spike i patrzył prosto na nią.

- T-Twilight? – zapytał, przecierając zaspane oczy.

- Hmm? Coś się stało?

- Mogłabyś spać dziś ze mną? Jakoś nie mogę zasnąć – powiedział i zmrużył powieki.

- Oczywiście – odparła. Zbliżyła się do asystenta. Zanim jeszcze wyszła, odwróciła się do mrocznego władcy. – Dobranoc, Sombra.

- Dobranoc – rzekł i mrugnął do niej, wywołując cichy, uroczy chichot.

Klacz ze smokiem wyszli, zostawiając Go samego. Pan Ciemności zastukał podkowami, a światło zgasło. Nawet nie wiedząc kiedy, pogrążył się we śnie.

✓ My Little Pony: Gdzie Ścieżki Mają Swój Początek [Twibra/Somlight]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz