》25《

996 91 23
                                    

Twilight momentalnie podniosła się. Po jej czole spływały cienkie strużki potu. Dookoła było ciemno. Musiał być mniej więcej środek nocy. Pospiesznie stanęła na kopyta i podeszła powoli do toaletki stojącej naprzeciw niej. Spojrzała na swoje odbicie. Wyglądała koszmarnie. Aż tak przejęła się tym snem? Ale przecież Luna stawiała Go w samym czarnym świetle. Przecież tak... nie można.

Przyłożyła kopytko do skroni i przeciągnęła je przez całą długość czoła. Zrzuciła zebraną ciecz na ziemię. Czasami chciała, by jej życie toczyło się byłym rytmem. Jednak na razie było to niemożliwe. Nie wiedziała, dlaczego On nie chciał sprawić, by pole ochronne zniknęło. Przecież już się w sobie zakochali. Byli dla siebie całym światem. Więc, o co chodziło? Może powinna po prostu zapytać. Może...

Wychynęła ze swojej komnaty. Rozejrzała się dookoła. Nigdzie Go nie było. Zapewne spał. W sypialni Celestii. Na to wspomnienie od razu poczuła przyjemny dreszcz na grzbiecie. W końcu tam i z Nim przeżyła swój pierwszy raz. Uśmiechnęła się, ruszając przed siebie.

Odgłos jej podków roznosił się po całym głównym holu. Powoli kierowała się do wyjścia. Przechadzanie się po canterlockich ogrodach powinno pomóc jej zasnąć.

Szła pomiędzy krzewami i kwiatami. Tej nocy niebo było pochmurne. Księżyc krył się za czarnymi cumulusami tak samo, jak wszystkie gwiazdy. Z początku trudno jej było cokolwiek tu dostrzec, ale w końcu wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Doszła do altany i nagle zatrzymała się. Zauważyła tam kogoś. Jej serce przyspieszyło w jednym momencie. A ona sama nie wiedziała, czy to ze strachu, czy dlatego, że stała tuż za Nim. Ogarnęła Go wzrokiem raz jeszcze. Nie miała najmniejszych wątpliwości. Tylko... dlaczego był środek nocy, a On nie spał?

- Co ty tu robisz? – zapytał, wyrywając ją z jej przemyśleń. Lawendowa klacz nie odpowiedziała, jedynie zbliżyła się do Niego. Usiadła obok, chowając pyszczek w Jego sierści.

- Jakoś nie mogę zasnąć – odparła wreszcie. – A ty? Myślałam, że...

- Też nie mogę – przyznał. – Zbyt dużo się dzisiaj stało. Nie zrozum mnie źle, nawet w łóżku jesteś idealna, ale... jakoś szybko się to potoczyło.

- Mówiłam ci, Sombra. Zdecydowanie za dużo chciałeś, jak na jeden raz – szepnęła, przymykając powieki. Ciepło, które od Niego emanowało, pozwalało jej odetchnąć. W Jego towarzystwie czuła się najlepiej. Nawet w domu rodzinnym nie doświadczała codziennie tylu wspaniałych emocji.

- Rzeczywiście... – rzekł. – Jednak nigdy nie byłem cierpliwy. Chciałem mieć wszystko od razu. I wtedy, gdy Discord złożył mi tę propozycję, też nie chciałem przemyśleć tego... To był błąd. Przynajmniej umarłbym już dawno, jak normalny kucyk.

- Ale jeśli tak by się stało, nie poznalibyśmy się. Nasze życia potoczyłyby się zupełnie inaczej – mówiła Twilight. – Nie wyobrażam sobie tego. Przeznaczenie prowadzi nas krętymi ścieżkami, ale zawsze do celu.

- Uważasz, że byliśmy sobie przeznaczeni? – wnioskował.

- Możliwe – powiedziała. – To niewykluczone.

Między Nimi zapanowało milczenie. W oddali dało się słyszeć dźwięki nocnych owadów. A tak poza tym, było bardzo cicho. Noc miała wspaniałą atmosferę. Oboje uwielbiali tę porę.

- Sombra? – wyszeptała, czując, że była coraz bliżej zaśnięcia.

- Tak, moja księżniczko?

- Zastanawiałeś się już nad... – ziewnęła. – Nad ślubem...?

Padło pytanie, ale odpowiedziała jej tylko zupełna cisza. Otworzyła powoli oczy i spojrzała na Niego. Patrzył się w jakiś punkt przed sobą w zamyśleniu.

- Sombra...?

- Nie. Jeszcze nie – rzekł w końcu. – Jednak ślub to dość poważne przedsięwzięcie. Stalibyśmy się wtedy jednym i...

- Nie chcesz tego? – przerwała Mu Twilight. Obserwowała Go jednym okiem, drugie mając zamknięte.

- Oczywiście, że chcę – odparł. – Jeśli ty tego pragniesz, ja też. Sama mówiłaś, iż jesteśmy swoim przeznaczeniem. Zaszliśmy już za daleko, by się cofać – mówił. Zbliżył się do niej i pocałował ją w czoło. Była tą jedyną. A niedługo miała się stać kimś jeszcze ważniejszym dla Niego.

Księżyc wreszcie wyłonił się zza chmur. Dookoła od razu zrobiło się jasno. Siedzieli wciąż na trawie, póki klacz nie zasnęła.

Gdy Sombra poczuł bezwładność jej ciała, uśmiechnął się, zmieniając w mgłę. Przepłynął wraz z nią przez ogród i zamkowe korytarze. Przeleciawszy przez drzwi, zatrzymał się przed jej łóżkiem. Zmaterializował się i położył ją na pościeli. Przez chwilę wpatrywał się w jej pyszczek, by potem zejść niżej. Nareszcie w całości należała do Niego. Cud Equestrii był tylko Jego. Złożył pocałunek na jej podbrzuszu i uniósł wzrok na jej oblicze. Uśmiechnęła się na ten gest, przekręcając na bok. Uwielbiał wywoływać u niej uśmiech. Wyglądała wtedy tak uroczo i niewinnie. Pociągała Go bardziej, niż powinna. Chciał mieć ją zawsze i wszędzie. Na zawołanie.

Król, zanim wyszedł, przejechał kopytem wzdłuż jej drobnego ciała. Była piękna. Wręcz cudowna. Gdyby mógł, zostałby z nią całą noc. Chociaż... właściwie mógł. Położył się obok niej. Czuł bijące od niej ciepło. Kochał jej obecność. Kochał ją. Całą.

Przymknął powieki i szybko zasnął. W końcu było już dość późno.

✓ My Little Pony: Gdzie Ścieżki Mają Swój Początek [Twibra/Somlight]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz