》29《

827 93 33
                                    

- Dzisiaj mija dokładnie miesiąc, odkąd zamieszkaliśmy razem – stwierdził król, uśmiechając się do lawendowej klaczy. Ta od razu odwzajemniła gest.

Oboje spacerowali po ogrodach canterlockich. Poddawali się wspólnej rozmowie, która dotyczyła właściwie wszystkiego. Ich przeszłości, teraźniejszości i nieuchronnej przyszłości. A mówiąc o przyszłości... stawała ona pod znakiem zapytania. Pogawędki mogły jej dotyczyć, ale Oni zupełnie nie czynili żadnych kroków, by coś zrobić w tym kierunku. Na razie żyli chwilą, nie przejmując się niczym innym.

- Cały miesiąc z istnym ideałem – dopowiedziała księżniczka. – Mam za dużo szczęścia.

- Ogromnym szczęściem jest tu to, że potrafiłaś się we mnie zakochać, Wasza Wysokość.

Odpowiedzią był cichy chichot powierniczki Elementu Magii.

Obeszli dookoła cały ogród i zaczęli wracać powoli do pałacu. Te spacery stały się już Ich codzienną tradycją. Poświęcali na nie co najmniej godzinę dziennie. Wracając do tradycji... Twilight nagle sobie coś uświadomiła. Przecież właśnie dzisiaj jest spotkanie rodzinne. Minął miesiąc i przyszedł czas na kolejny wspólny obiad. Jak ona mogła o tym zapomnieć?

Zatrzymała się nagle i uniosła wzrok ku niebu. Lekko szara bariera wciąż była na nim widoczna. Czyli nie mogła wyjść. Ale to spotkanie jest ważne. Bardzo ważne.

Spojrzała na Pana Ciemności, który spoglądał na nią pytająco. Może nawet coś wcześniej mówił, ale ona Go nie słyszała. Odetchnęła pełną piersią.

- Sombra...? Mam pytanie – stwierdziła. Król podszedł do niej, by móc je dobrze usłyszeć. – Mógłbyś mnie wypuścić...?

- Ależ, kochanie... Dobrze wiesz, że nie ma takiej potrzeby.

- Dzisiaj jest spotkanie mojej rodziny. Bardzo zależy mi na tym, by tam być – odparła. – Błagam cię. Nie widzieli mnie już cały miesiąc. To dość długo.

- Wiem, ale...

- Jeżeli mnie kochasz, nie powinieneś być o mnie zazdrosny – powiedziała.

- Przecież nie jestem... – rzekł.

- Nie? Myślę, iż boisz się mnie uwolnić, bo uważasz, że już nie wrócę do ciebie – ciągnęła. Spojrzała Mu prosto w oczy, jednak tym razem nie uzyskała kontaktu wzrokowego.

Usłyszała nagle cichy dźwięk. Kopuła zatrzęsła się w posadach, zaświeciła na czarno i zaczęła powoli opadać. Gdy już całkowicie zniknęła, Twilight uśmiechnęła się do Niego, a w jej oczach pojawiły się iskry. Zanim wyszła, pocałowała Go raz jeszcze i szepnęła:

- Dziękuję.

Odwróciła się, używając zaklęcia teleportacji. Po chwili już jej nie było.

Lawendowa klacz stanęła tuż przed drzwiami willi własnych rodziców. Pogładziła kopytkiem drewniane drzwi, uśmiechając się. Tak dawno jej tu nie było. Na szczęście ich dom nie stał w centrum stolicy, bo od razu inni zwróciliby na nią uwagę. A tak mogła skupić się tylko na spotkaniu.

Zapukała głośno do wrót i czekała. Przez jakiś czas nic się nie działo. Alikorn zaczęła się zastanawiać, czy na pewno się nie pomyliła. Potem wyszłoby na to, że Go okłamała. Westchnęła i ponowiła czynność. Lecz tym razem usłyszała szczęk zamka. Nie potrafiła pohamować uśmiechu. Nareszcie wszystkich zobaczy.

Nagle w drzwiach stanęli jej rodzice. Ich pyszczki wyrażały ogromne zaskoczenie. Jakby nie dowierzali, że ich córka naprawdę przed nimi stoi. W oczach obojga zaszkliły łzy, a potem rzucili się na nią, przytulając mocno. Klacz zobaczyła w mroku mieszkania swojego brata i szwagierkę.

✓ My Little Pony: Gdzie Ścieżki Mają Swój Początek [Twibra/Somlight]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz