》11《

1.2K 137 16
                                    

Wreszcie zaczęło świtać. Słońce ospale podnosiło się, a księżyc ustępował mu miejsca. Jasne promienie skakały po pyszczku Księżniczki Przyjaźni, budząc ją ze snu. Po przeczytaniu tylu miłych słów dzisiejszej nocy, odpłynęła zupełnie. Przeciągnęła się i szybko wstała. Rozejrzała się po komnacie. To jednak nie był sen. No cóż. Musi wcielić swój plan w życie.

- Dobra, Twilight. Dasz radę. Poprosisz Go tylko. Jak się nie zgodzi to trudno, ale lepiej, żeby przystał na tę propozycję. To może być jedyny sposób – pokrzepiała się, stojąc przed czystą taflą lustra. Po chwili skierowała się ku drzwiom.

Wychynęła z pomieszczenia i udała się do sali tronowej. Było jeszcze dość wcześnie, ale On powinien już wstać. Chyba. Taką miała nadzieję.

Pogrążona we własnych myślach nawet nie zauważyła, kiedy stanęła przed otwartymi na oścież ogromnymi wrotami. Miała już zrobić krok do przodu, ale poczuła obezwładniający ją strach. W końcu miała zwrócić się z prośbą do Niego...

- Weź się w garść – powiedziała do siebie i niepewnie ruszyła.

Mroczny król siedział na czarnym tronie. Jego szary pysk był ukryty za dość długą kartką papieru. Twilight słyszała skrobanie pióra, więc najpewniej wypełniał jakieś dokumenty. Ale nie to teraz było ważne.

- Sombra...? – zaczęła nieśmiało. Jednak żadna reakcja z Jego strony nie nastąpiła. Odchrząknęła więc głośniej i ponowiła pytanie. – Sombra, mogę cię o coś zapytać?

Ogier w końcu usłyszał ją i odłożył na bok swoje zajęcie. Podszedł do niej z nieodłącznym uśmiechem.

- O co, Wasza Wysokość?

- Ja... Znaczy... Czy ty... Ech – słowa ciężko przechodziły jej przez gardło. – Czy...

- Tak?

Lawendowa alikorn zauważyła ślad zniecierpliwienia na Jego obliczu. Musiała szybciej przejść do sedna.

- Dziś są twoje urodziny, Sombra. I pomyślałam, żeby... Ym, dlaczego by z tej okazji nie urządzić przyjęcia? – powiedziała wreszcie.

Król zamyślił się przez chwilę, błądząc wzrokiem po obszernym pomieszczeniu. Twilight zaczęła się martwić, że jednak nic z tego nie będzie. Tak długa przerwa na pewno nie wróży nic dobrego.

- Mógłbym się zgodzić, ale nie wiem czy to wypali, księżniczko. Mieszkańcy Equestrii są uprzedzeni do mojej osoby. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby nikt nie przyszedł.

- Proszę cię. Wszystko będzie dobrze. Daj mi się tym zająć – uśmiechnęła się do Niego, a On odwzajemnił jej gest. – Tylko... No wiesz... Lepiej by było, gdyby kucyki nie miały na sobie kajdan.

- A, no tak. Racja – zgodził się i wyszedł na taras.

Rozświetlił mroczną aurą swój róg i strzelił zaklęciem w jednego z poddanych. Łańcuch zniewalający go zaczął się kruszyć, aż w końcu upadł na ziemię. Od niego rozprysły się wiązki światła, trafiając w resztę. Magia szybko rozprzestrzeniła się po całej stolicy, wyzwalając wszystkich z ciężaru oków.

Po chwili wzrok zdziwionych mieszkańców powędrował na balkon, na którym stała lawendowa klacz w Jego towarzystwie. Zrozumieli, że to za jej sprawą są wolni i wśród tłumu rozległy się wiwaty. Byli wręcz pewni swego. Jednak sami nigdy nie doszliby do prawdy.

- Mieszkańcy Pony... znaczy, Canterlotu! – poprawiła się Twilight. Użyła zaklęcia uwydatniania głosu. – Zapraszam was serdecznie na dzisiejsze przyjęcie urodzinowe, które odbędzie w pałacu o osiemnastej. Liczymy na waszą obecność – ogłosiła i wycofała się z tarasu. Wśród podwładnych rozległy się szepty i ciche pomrukiwania. Jednak ona nie zwracała na to uwagi. Chciała jak najszybciej dostać się do przyjaciółek. Ale przypomniała sobie o jednym. Przecież nad zamkiem nadal znajdowało się pole siłowe. Zatrzymała się przy wyjściu z pałacu. Wiedziała, że On stoi tuż za nią. Odwróciła się więc do Niego. – Mógłbyś opuścić barierę?

- Jesteś tego pewna? – zapytał, zrównując się z nią.

- Oczywiście – odparła pospiesznie. Zależało jej na czasie. Przecież wszystko trzeba jeszcze przygotować.

Król bez słowa użył magii, a magiczna granica zaczęła znikać. Twilight Sparkle uniosła się na skrzydłach i wyleciała z zamku.

Sombra jeszcze przez moment patrzył w niebo, ale czując na sobie wrogie spojrzenia kucyków zawrócił i zatrzasnął główne wrota. Nie wiedział czy dobrze robi. Zresztą, bycie dobrym coraz mniej Mu się podobało. Z początku próbował, ale teraz zachodziło to za daleko. Czy nie zgadzał się na zbyt wiele?

✓ My Little Pony: Gdzie Ścieżki Mają Swój Początek [Twibra/Somlight]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz