prologue: noreen & theodore

13K 325 134
                                    

„And like moon,
she had a side of her so dark,
that even the stars couldn't shine on it;
she had a side of her so cold,
that even the sun couldn't burn on it"*


18 listopada 1990 r.

— A więc to są twoje dzieci, Isaacu?

Wysoki, szczupły mężczyzna wykrzywił usta w uśmiechu i powolnie skinął głową, lekko ją obracając w kierunku siedzącej w oddali dwójki dziesięciolatków rozmawiających z synem siedzącego przed nim Lucjusza Malfoy'a.

— Jak sobie radzą ze śmiercią Fiony? — spytała kładąca na stole filiżanki herbaty Narcyza. Usadowiła się obok swojego męża, poprawiając swoją długą suknię.

Brunet posępniał na wzmiankę o jego zmarłej żonie, która jako jedyna skradła jego niezdolne do kochania serce.

— Theo szybko się z tym pogodził, ale Noreen... — tu pokręcił głową, patrząc z dezaprobatą na swoją córkę, która właśnie prawie podpaliła włosy swojego brata nieudolnym zaklęciem.

Ach, ta dziecięca magia.

— Nie radzi sobie? — dopytała kobieta, przenosząc szybko spojrzenie na swojego syna, który znaczył dla niej wszystko. Nie rozumiała, jak siedzący przed nią Nott potrafił być tak oschły i chłodny dla swojej córki, oraz jak potrafił faworyzować swojego jedynego syna. Była w stanie poświęcić dla Dracona całe swoje życie, był jej jedynym potomkiem i chciała, aby wyrósł na dobrego człowieka — ciągle obawiała się momentu, w którym to Lucjusz zacznie wychowywać syna, i wpoi mu swoje chore ideologie. A ona pragnęła tylko, aby mały Draco był szczęśliwy...

— Ona sama widziała jak ona... — tu przerwał, czując ciążącą mu gulę w gardle na wspomnienie o Fionie. Przełknął ślinę i dokończył:

— ... Jak ona umiera.

— To musiało być dla niej straszne — wyszeptała Narcyza, wyraźnie blednąc. Nigdy nie chciałaby, aby jej Draco przeżył coś tak okropnego.

— Trochę... zdziwaczała, ale Theodor o nią dba — Z nieco większą czułością spojrzał na swojego syna, teraz wygłaszającego swojej siostrze wykład na temat kontrolowania swojej magii. Ta patrzyła na niego z naburmuszoną miną, wywołując tym śmiech małego blondyna o szarych oczach. — Mam wrażenie, że dorósł wcześniej niż ona.

Sami Malfoy'owie wzdrygnęli się na sposób, w jakim mężczyzna zaintonował ostatnie słowo. Było przepełnione chłodem, jak i obojętnością, jakby córka nic dla niego nie znaczyła, wręcz mu przeszkadzała.

Nott senior wstał, otrzepując spodnie i lekko się uśmiechnął w kierunku dwójki znajomych.

— Na szczęście wychowuję ich w słusznej ideologii. Może kiedyś... — Tu spojrzał na trzecie dziecko, należące do stojących przed nim przyjaciół. — ...Nasze rody się połączą.

— Oby, Isaacu, oby! Nie chcemy, aby tak czysta krew kiedykolwiek się zbrudziła! — powiedział wyraźnie zadowolony Lucjusz, podając dłoń mężczyźnie. Narcyza widocznie nie podzielała entuzjazmu męża, wysiliła się na uśmiech i skinęła głową ku starszemu Nott'owi.

— Musimy już was opuścić, naglą mnie sprawy Ministerstwa... — rzekł, patrząc na magiczny zegarek. — Theo, Noreen, idziemy! — dodał nieznoszącym sprzeciwu tonem, na co jego dzieci poderwały się z miejsca i podeszły do swojego ojca. — Herbata była pyszna, Narcyzo. Do zobaczenia jak najszybciej.

Narzucił płaszcz na swoje ramiona i przez moment obserwował swoje ubierające się pociechy. Theodor poprawił swoje dłuższe, ciemne włosy i naciągnął ubranie wierzchnie tak samo, jak kalosze — na dworze panował chłód, a ciągłe ulewy nie opuszczały Anglii. Nora za to wyglądała jak kopia jej matki — teraz krótkie, czarne kosmyki otaczały jej chudą twarz i zasłaniały widok brązowych oczu, które także po niej odziedziczyła. Walczyła ze swoją kurtką, dopóki starszy o kilka godzin brat jej nie pomógł — cała zaczerwieniona spuściła głowę i wydukała ledwo słyszalne do widzenia. Theo pomachał do Dracona i sam również pożegnał się z jego rodzicami, na co ci zadowoleni mu odpowiedzieli. Gdy wszyscy byli gotowi wyszli prosto w deszcz, który atakował z każdej strony. Po przekroczeniu bramy mężczyzna złapał za dłonie swoje dzieci i teleportował się prosto do swojej rezydencji, która znajdowała się zaledwie ulicę dalej, lecz on nie pojmował, jak można nie ułatwiać sobie życia tak cudownym darem — magią.

/*

*autorką jest Abigail J.

Zagubiony ‧ DRACO MALFOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz