28. Xiuchenów ciąg dalszy

Start from the beginning
                                    

Miał nadzieję, że idąc do nowej szkoły, niewiele się zmieni.
Trochę mu było smutno, że nikogo w nowej szkole nie będzie znał. Kai i Sehun byli młodsi, co oznaczało, że dopiero za rok będą mogli razem spędzać przerwy. 

Pierwsze tygodnie w liceum nie były niczym specjalnym. Dużo nauki, sprawdzania poziomu uczniów i w wypadku Chena - mnóstwo spraw organizacyjnych, bo zgłaszał się do wszystkich możliwych akcji. Resztki wolnego czasu spędzał z młodszymi przyjaciółmi.

O obecności Xiumina w szkole dowiedział się dopiero na apelu, który miał miejsce przed przerwą zimową. Dyrektor ogłosił, że jeden z drugoklasistów wygrał jakiś tam konkurs matematyczny. Chena to wcale nie obchodziło, bo on z matmą nigdy się nie przyjaźnił. Dopiero kiedy usłyszał, że tym uczniem jest niejaki Kim Minseok, otworzył usta ze zdziwienia. Miał nadzieję, że to tylko zbieżność nazwisk i prawie w to uwierzył, bo chłopak, który dostawał gratulacje od dyrektora, nie przypominał drobnego Xiumina, jakiego Jongdae zapamiętał. Wciąż nie był wyższy od Chena, ale na pewno lepiej zbudowany. Na pierwszy rzut oka było widać, że siłownia nie jest mu obca. Jego włosy nie były już takie króciutkie jak ostatnio. Nie miał też okularów. Jednak po dokładnym przyjrzeniu się, Kim nie miał wątpliwości. To był on, tylko dużo dojrzalszy i przystojniejszy.

Na początku ogarnął go strach, ale później odetchnął. W końcu to nic nie znaczyło.

Pewnie też się zmienił.

Apel dobiegł końca, a on razem z resztą grupy organizacyjnej zabrał się za sprzątanie. 

-Nic się nie zmieniłeś ChenChen. - Usłyszał za sobą i znieruchomiał. Długo walczył ze sobą, zanim się odwrócił. Gdy stanął z nim twarzą w twarz, wszystkie wspomnienia wróciły, ale nie z taką mocą, jak odczuwał to na początku. Uderzenie w policzek nie było takie mocne, serce nie bolało aż tak bardzo, strach przy jego znajomych wydawał się być znikomy, a ich wspólne zabawy pozostały miłym akcentem z dzieciństwa. Xiumin, który przed nim stał już nie był zbuntowanym dzieciakiem, tylko pogodnym siedemnastolatkiem. Chen zdobył się na uśmiech. 
-Ty za to całkowicie, Xiu - przyznał zgodnie z prawdą. - Gratulacje. - Wskazał na dyplom, który starszy trzymał w ręce. 
-Dzięki, to nic takiego. - Skinął lekko głową. Nie było śladu po jego chińskim akcencie. - Cholera, nikt oprócz mamy mnie już tak nie nazywa, jakie to dziwne. - Zaśmiał się. 
-Jak to nic takiego? - Wywrócił oczami.- Przecież matematyka to czarna magia, którą pojąć mogą tylko wybrańcy - powiedział, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie, powodując wybuch śmiechu Minseoka. 

-Naprawdę nic się nie zmieniłeś! - Położył dłoń na ramieniu młodszego. - Miło cię znów zobaczyć. Muszę już lecieć - stwierdził spoglądając na duży zegar na ścianie -  ale Jeśli będziesz potrzebował pomocy z matmy, to będę na drugim piętrze. Znajdziesz mnie. Do zobaczenia. - Pożegnał się i odszedł w kierunku znanym tylko sobie. 

Do końca dnia Chen nie mógł przestać myśleć o tym jak bardzo lubi oczy starszego. 

***
-Hej, Xiumin! - Jongdae zaczepił starszego, który szedł szkolnym korytarzem w samotności. Ten spojrzał na niego pytająco. - Mam problem z jednym działem, a ta jędza zapowiedziała sprawdzian. - Uśmiechnął się słodko, na co Minseok odpowiedział tym samym.
-Przyjdź do mnie dzisiaj - odparł - Wiesz gdzie mieszkam. 
***
-Ahhhh, a więc o to chodzi. Nie mogłeś tak od razu? - Jongdae z radością zabrał się za kolejne zadanie. Był dumny z tego, że w końcu zrozumiał kolejną rzecz. Xiumin był naprawdę dobrym nauczycielem. Reszta nauki poszła szybciej niż się spodziewali. 

-Brakowało mi ciebie - przyznał starszy, gdy Chen zaczął zbierać zeszyty. - Tęsknie za naszą przyjaźnią, nawet jeśli była to tylko dziecięca znajomość. - Uśmiechnął się melancholijnie. - Często zastanawiałem się co u ciebie. Nie przypuszczałem, że znajdziemy się w tej samej szkole. -Ja też nie - odparł krótko. Nie był pewien czy chce kontynuować tę rozmowę, ale ostatecznie postanowił, że da Xiuminowi szansę. W końcu byli kiedyś dobrymi przyjaciółmi, a jego serce biło tylko trochę mocniej, gdy znajdował się blisko.  - Właściwie to ja też tęskniłem - skłamał. - Myślę, że musimy nadrobić stracony czas.

The Teacher ThingWhere stories live. Discover now