32.

10K 443 15
                                    

Miesiąc pózniej.

Dni mijały spokojnie, bez żadnych akcji, lub ważniejszych wydarzeń. Był koniec listopada, co oznaczało, że Święta Bożego Narodzenia zbliżały się wielkimi krokami. Dni zrobiły się chłodniejsze, a krajobraz bardziej ponury. Kolorowe liście już dawno spadły z drzew i zostały zgrabione do worków lub spalone. Nie lubię późnej jesieni.

10 minut temu się obudziłam. Jak zwykle zrobiłam poranną toaletę, ubrałam się i zrobiłam makijaż. Zeszłam do kuchni, zjadłam śniadanie i poszłam do szkoły. Oczywiście obudziłam się te kilka sekund za późno i dochodząc do przystanku widziałam tylko odjeżdżający autobus. Super. Nie pozostało mi nic innego, jak iść na piechotę. Do szkoły doszłam na drugą lekcję. Na korytarzu spotkałam dziewczyny, więc przywitałam się z nimi i zaczęłam z nimi pogaduchy. Zapomniałam wspomnieć, że zaprzyjaźniłyśmy się niedawno z Carol'em i Robin'em. Oboje są z równoległej klasy. Po chwili odnalazłyśmy chłopaków i poszliśmy z nimi na dziedziniec, mimo niskiej temperatury.

-Emi, pytałaś się w końcu, czy możesz jechać na obóz? - spytała nagle Klara.

- Kurde no, ciągle zapominam, a kiedy pamietam to nie ma mamy. Weź mi jeszcze po szkole napisz sms'a żebym nie zapomniała, okej?

- Oki!

- Wiesz, że chłopaki też z nami jadą? Super, co nie?

- Oo świetnie! Tak się cieszę! - krzyknęłam uradowana i przytuliłam Carol'a i Robin'a.

- Oho, dzwonek. - powiedział niechętnie Carol.

- I kolejna lekcja męki. - dopowiedział Robin. - To powodzenia dziewczyny!

- Taa, dzięki. - odpowiedziałyśmy niemal równocześnie.

Weszliśmy do budynku i tam się rozdzieliliśmy. Mieliśmy drugą lekcje pod rząd angielskiego, więc niestety pewnie pani będzie się mnie czepiać dlaczego mnie nie było. Uh.
Zajęłyśmy miejsca w ławkach. Dziewczyny usiadły jak zwykle razem, a ja też jak zwykle z Codym. Każdy ucichł, kiedy do sali weszła nauczycielka.

- Dzień dobry. - powiedziała.

Klasa niechętnie odpowiedziała i jak codzień dało się słyszeć pojedyncze "nara", "dowidzenia", "spadaj".
Pani sprawdziła listę i zatrzymała się na moim nazwisku.

- No panno Emily, dlaczego mamy nieobecność na pierwszej lekcji? - spojrzała z tych swoich muchowatych okularów.

- Źle się czułam i myślałam, że nie będzie mnie cały dzień, ale polepszyło mi się, więc postanowiłam przyjść. - skłamałam.

- No dobrze.

Klasa została "pochłonięta" lekcją (czyt. Telefony, liściki, pogadanki). Nagle Cody szturchnął mnie łokciem w bok.

- Kurwa, co jest? - warknęłam.

- Nie ważne.

- Oh no gadaj.

- Chciałem się spytać, czy już na pewno okej.

- Dlaczego miałoby być nie okej? - prychnęłam.

- Podobno źle się czułaś? - stwierdził pytająco Cody.

- Kłamałam głupku! - zaśmiałam się.

- No okej. - zaśmiał się rownież.

- Co to za rozmowy?! - krzyknęła nauczycielka.

- Przepraszamy. - powiedziałam nadal się chichocząc.

- Um, Emi?

- Co tam?

- Wyjdziesz dzisiaj ze mną po lekcji na jakąś kawę? Po prostu chcę pogadać. - spytał się niepewnie chłopak.

- Kurczę, dzisiaj nie dam rady, ale jutro mam czas. Może być 17.00 w Starbuck'sie?

- Tak, oczywiście.

- To super.

Na tym skończyła się nasza rozmowa. Postanowiłam trochę wynieść informacji z tej lekcji.

~~~
Troszkę nudny rozdział, ale postaram się żeby kolejny był już okej. Po prostu na ten rozdział nie miałam tak jakby "akcji" haha 😂
Dziękuję za ponad 20 tys wyświetleń! Jesteście szaleni haha ❤️😂

Jesteś tylko moja księżniczko Where stories live. Discover now