Miesiąc pózniej.
Dni mijały spokojnie, bez żadnych akcji, lub ważniejszych wydarzeń. Był koniec listopada, co oznaczało, że Święta Bożego Narodzenia zbliżały się wielkimi krokami. Dni zrobiły się chłodniejsze, a krajobraz bardziej ponury. Kolorowe liście już dawno spadły z drzew i zostały zgrabione do worków lub spalone. Nie lubię późnej jesieni.
10 minut temu się obudziłam. Jak zwykle zrobiłam poranną toaletę, ubrałam się i zrobiłam makijaż. Zeszłam do kuchni, zjadłam śniadanie i poszłam do szkoły. Oczywiście obudziłam się te kilka sekund za późno i dochodząc do przystanku widziałam tylko odjeżdżający autobus. Super. Nie pozostało mi nic innego, jak iść na piechotę. Do szkoły doszłam na drugą lekcję. Na korytarzu spotkałam dziewczyny, więc przywitałam się z nimi i zaczęłam z nimi pogaduchy. Zapomniałam wspomnieć, że zaprzyjaźniłyśmy się niedawno z Carol'em i Robin'em. Oboje są z równoległej klasy. Po chwili odnalazłyśmy chłopaków i poszliśmy z nimi na dziedziniec, mimo niskiej temperatury.
-Emi, pytałaś się w końcu, czy możesz jechać na obóz? - spytała nagle Klara.
- Kurde no, ciągle zapominam, a kiedy pamietam to nie ma mamy. Weź mi jeszcze po szkole napisz sms'a żebym nie zapomniała, okej?
- Oki!
- Wiesz, że chłopaki też z nami jadą? Super, co nie?
- Oo świetnie! Tak się cieszę! - krzyknęłam uradowana i przytuliłam Carol'a i Robin'a.
- Oho, dzwonek. - powiedział niechętnie Carol.
- I kolejna lekcja męki. - dopowiedział Robin. - To powodzenia dziewczyny!
- Taa, dzięki. - odpowiedziałyśmy niemal równocześnie.
Weszliśmy do budynku i tam się rozdzieliliśmy. Mieliśmy drugą lekcje pod rząd angielskiego, więc niestety pewnie pani będzie się mnie czepiać dlaczego mnie nie było. Uh.
Zajęłyśmy miejsca w ławkach. Dziewczyny usiadły jak zwykle razem, a ja też jak zwykle z Codym. Każdy ucichł, kiedy do sali weszła nauczycielka.- Dzień dobry. - powiedziała.
Klasa niechętnie odpowiedziała i jak codzień dało się słyszeć pojedyncze "nara", "dowidzenia", "spadaj".
Pani sprawdziła listę i zatrzymała się na moim nazwisku.- No panno Emily, dlaczego mamy nieobecność na pierwszej lekcji? - spojrzała z tych swoich muchowatych okularów.
- Źle się czułam i myślałam, że nie będzie mnie cały dzień, ale polepszyło mi się, więc postanowiłam przyjść. - skłamałam.
- No dobrze.
Klasa została "pochłonięta" lekcją (czyt. Telefony, liściki, pogadanki). Nagle Cody szturchnął mnie łokciem w bok.
- Kurwa, co jest? - warknęłam.
- Nie ważne.
- Oh no gadaj.
- Chciałem się spytać, czy już na pewno okej.
- Dlaczego miałoby być nie okej? - prychnęłam.
- Podobno źle się czułaś? - stwierdził pytająco Cody.
- Kłamałam głupku! - zaśmiałam się.
- No okej. - zaśmiał się rownież.
- Co to za rozmowy?! - krzyknęła nauczycielka.
- Przepraszamy. - powiedziałam nadal się chichocząc.
- Um, Emi?
- Co tam?
- Wyjdziesz dzisiaj ze mną po lekcji na jakąś kawę? Po prostu chcę pogadać. - spytał się niepewnie chłopak.
- Kurczę, dzisiaj nie dam rady, ale jutro mam czas. Może być 17.00 w Starbuck'sie?
- Tak, oczywiście.
- To super.
Na tym skończyła się nasza rozmowa. Postanowiłam trochę wynieść informacji z tej lekcji.
~~~
Troszkę nudny rozdział, ale postaram się żeby kolejny był już okej. Po prostu na ten rozdział nie miałam tak jakby "akcji" haha 😂
Dziękuję za ponad 20 tys wyświetleń! Jesteście szaleni haha ❤️😂
YOU ARE READING
Jesteś tylko moja księżniczko
RomanceEmily ma 17 lat i chodzi do drugiej klasy liceum. Przeprowadziła się wraz z mamą i starszym bratem do Nowego Jorku. Przy tym musiała zmienić szkołę. Poznała tam wspaniałych ludzi. Pewnego dnia pozna jeszcze jedną osobę, która zamiesza w jej życiu...