3

2.8K 218 51
                                    

Stiles uwielbiał lacrossa. Lubił rzucać tą małą piłeczką prosto do bramki, zdobywając punkty dla drużyny. Kochał trzymać biały kijek z siatką. Wtedy był sobą. Może zgryźliwe uwagi na temat jego upadków od trenera i swojego wzrostu były zniechęcające, to Stilinski nie zakończył swojej przygody z tym sportem. Ba, nawet nigdy nie myślał o odejściu z drużyny. Ponieważ na boisku był z przyjaciółmi. Może to głupio brzmiało, ale był do nich przywiązany. Nie potrafił się na nich długo gniewać i obrażać o byle gówno. Ale były takie momenty, czuł się jak wrzód na dupie. Każdy miał swoją drugą połówkę, a on był sam. Jednak od poniedziałku to się zmieniło. Derek do niego zagadał i nawet złapali jakiś tam kontakt. Wiedział, że to nie było jednorazowe spotkanie. Wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, bo właśnie sam ją przeżył dwa dni temu. Latał cały w skowronkach po szkole i wszyscy się na niego gapili.

Swoim zachowaniem bardzo irytował Core Hale, która doskonale wiedziała, o co Stilinskiemu chodziło. Derek był jej bratem, więc naturalnie dowiedziała się o wszystkim od swojej siostry Laury. Po kolacji Hale przyszedł do niej do pokoju, by dowiedzieć się czegoś na temat tej niezdary, jednak od razu go wywaliła, Wiedziała, że chłopak ma dobre serce i przez to go nie za bardzo lubiła. Sama miała problem ze znalezieniem przyjaciół, więc miała tylko Edwarda Browna i Johna Polarisa, którzy byli napakowanymi kolesiami, grającymi w lacrossa. Byli w drużynie, więc mieli pole do popisu i wykorzystywali to. Na każdym treningu się z niego wyśmiewali, podstawiali nogi albo robili wszystko aby Stiles wylądował na brudnej ziemi. Tam gdzie było jego miejsce.

Ostatnio z Corą planowali, żeby zaczaić się gdzieś na niego po szkole, ale chłopak rzadko był sam. Zawsze z McCallem lub Lahey'm. A woleli bez świadków. Istniała możliwość, że chłopak się nie wygada i będzie siedział cicho, więc tylko czekali.

Stiles biegł z piłką do bramki, więc Edward rzucił się w pogoń za nim i popchnął go znowu na trawę. Zadowolony przybił piątkę z Johnem.

Nawet się nie przejęli tym, że Stilinski leżał na zimnej ziemi nie mogąc się podnieść. Ból głowy zaatakował chłopaka znienacka sprawiając, że świat wirował mu przed oczami. Leżał, dopóki trener nie zainteresował się.

- Stilinski, wszystko w porządku? - zapytał, podchodząc bliżej. Za nim poleciała cała drużyna. Widząc, że chłopak nie mógł wstać, pomógł mu usiąść i ściągnąć kask. Z jego głowy leciała krew, co było najprawdopodobniej przyczyną bólu. - Uuu - skrzywił się, odkładając kask na bok.

Stiles szeroko otworzył oczy, mając trochę problemy z wzrokiem. Widział czarne plamy i czuł, że zawroty głowy przyprawiają go o mdłości.

- McCall, idź z nim do higienistki.

Chłopak pospiesznie podszedł do przyjaciela i podał mu dłoń.

- A z tobą Brown, sobie pogadamy - zagroził, odchodząc.

- Ale to nie moja wina, że ta oferma walnęła się w głowę w kasku! - zaprotestował.

- Tylko ja mam prawo obrażać zawodników lacrossa, Brown.

Po tych słowach Scott ze Stilesem poszli do higienistki. Czuł się strasznie głupio. Nie dość, że w kasku zrobił sobie krzywdę, to na dodatek wiedział, że jak tylko zbliżą się do łazienki zwymiotuje. I tak właśnie było. McCall stał tylko przy drzwiach, starając się nie patrzeć na przyjaciela. Sam czułby się niezręcznie, gdyby ktoś obserwował go, gdy wymiotuję. Stilinski miał tak zawsze. Po każdym urazie głowy zwracał jedzenie. To było męczące.

Scott nie rozumiał dlaczego Edward go popchną. Przecież Stiles nikomu nic nie zrobił, miał dobre serce, ale on z Corą i Johnem przesadzali. Kiedyś tam jakiś Miguel mu dokuczał, nawet prawię go pobił, jednak Lydia w porę go zauważyła i poszła pomóc przyjacielowi. Scott przeczuwał, że to tylko z czystej zazdrości. Przecież nie mieli nic oprócz mięśni i siły.

Zły Wilk /sterekΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα