Rozdział dwudziesty ósmy

2.1K 145 6
                                    

Oczywiście, Justin nie raczył mi powiedzieć kim do cholery jest Charlie. Jechaliśmy więc tak w ciszy i milczeniu, ale umówiliśmy się, że porozmawiamy o tym na miejscu. Całą drogę myślałam o ostatnich miesiącach. Dość często o tym myślę. No zdarza się nawet, że kilka razy dziennie. Jako Birdy znowu zagościłam w życiu chlopaka, ale nie myślcie, że wie o tym powierzonym kręgu ja-Birdy. Nie widział jej, nie spotykał się z nią, po prostu rozmawiał przez telefon. Najczęściej gdy się pokłóciliśmy, pytał o mnie, opowiadał, radził się. Ale nigdy ani mi, ani jej nie wspomniał o Charlie.

- Justin... - Mruknęłam patrząc na chłopaka. Czułam, co się zbliża. Chłopak nawet nie odwrócił wzroku od jezdni, ale gdy usłyszał skromny dźwięk pochodzący z mojego brzucha od razu się zaś miał.

- McDonalds? - Spytał patrząc na mnie rozbawionym wzrokiem a ja przytaknęłam.

Po jakichś dziesięciu minutach pojechaliśmy pod McDrive. Złożyliśmy zamówienie, zapłaciliśmy i po odebraniu od razu odjechaliśmy. Jadłam po drodze prowadząc małą konwersacje z chłopakiem. Gdy już zjadłam, Justin poinformował mnie, że jesteśmy na miejscu. Zatrzymał auto na wielkim podjeździe przed domem. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po miejscu. Cała jego rodzina widocznie jest bogata, bo ten dom to typowa willa. Wysiadłam z auta, poczekałam aż Justin weźmie nasze bagaże i ruszyliśmy do środka.

- Dhalia, jesteście. - Usłyszałam damski, uprzejmy głos. Uśmiechnęłam się i podeszłam do kobiety. Justina mama była naprawdę cudowną osobą, traktowała mnie jak córkę. Przytuliłam ją i stanęłam obok przyjaciela.

- Justin, więc... wyszło małe nieporozumienie. - Zaczęła niepewnie kobieta a ja spojrzałam zdezorientowana na Justina. - Przyjechało trochę więcej osób niż się deklarowało i musicie mieszkać w jednym pokoju. Mam nadzieję, że to nie problem dla was? - Spytała patrząc na mnie ze skupieniem. Przełknęłam głośno ślinę i przecząco przekręciłam głową. Kątem oka już widziałam ten uśmieszek na twarzy Justina, więc próbując zachować powagę, uderzyłam go lekko łokciem w ramie.

- Dobrze, więc my już pójdziemy. - Powiedziałam ostro, patrząc na Justina poważnym wzrokiem.

Chłopak się zaśmiał i poprowadził nas do pomieszczenia. Całe szczęście, okazało się, że mamy własną łazienkę. Rozpakowałam się, wzięłam świeże ubrania i poszłam pod prysznic. Szybko się wymyłam, wysuszyłam włosy i owinięta ręcznikiem wróciłam do pokoju. Zamieniłam kilka słów z Justinem, po czym chłopak poszedł do łazienki. Osuszyłam swoje ciało, założyłam obcisłe, czarne rurki, do tego czarna koszulę mgiełkę. Na ramiona założyłam szerszy, bordowy kardigan. Podeszłam cicho do walizki, wyciągnęłam z walizki jeszcze skarpetki i moje ulubione czarne, krótkie converse. Gdy już się ubrałam, usiadłam na łóżku i czekałam na chłopaka.

Po kilku minutach Justin pojawił się w progu pokoju prawie takim, jakim stworzył go pan Bóg. Nie miał na sobie nic, oprócz ręcznika zawiniętego na biodrach. Westchnęłam po czym zaczęłam się śmiać.

- Alvaro ubierz się. - Powiedziałam cały czas się śmiejąc. Chłopak wywrócił oczami, podszedł do mnie i złożył pocałunek na moich ustach. Delikatnie odepchnęłam go dłońmi.

- Dobra. - Mruknął i odszedł. Wyciągnął jakieś ubrania z walizki i wrócił do łazienki.

Po jakichś dwóch minutach wrócił i oznajmił, że idziemy na zewnątrz. Wstałam i udałam się z chłopakiem do ogrodu. Usiedliśmy przy stoliku, gdzie siedziała większość jego rodziny. Przedsyawilam się i zaczęłam konwersacje z jego dziadkami. Wtedy usłyszałam damski, przesłodzony głos.

- Juuustin! - Odwróciłam się i zobaczyłam wysoką blondynkę. Uśmiechnęłam się sztucznie i spojrzałam na chłopaka. Widać było, że jest spięty.

- Charlie? - Powiedział drżącym głosem łapiąc mnie nerwowo za rękę.

White birdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz