Rozdział pierwszy

3.5K 182 4
                                    

Po porannej toalecie stanęłam przed lustrem. Przeczesałam moje długie, kręcone włosy, zrobiłam delikatny makijaż i wróciłam do pokoju. Założyłam czarny crop top, białe rurki z wysokim stanem i krótką, skórzaną ramoneskę. Spakowałam książki do torby i zbiegłam na dół.

- Dhalia?  Może zjesz śniadanie zanim pójdziesz?

- Dziękuję ciociu, kupię sobie coś w szkole.

Powiedziałam i założyłam moje znoszone czarne vansy po czym wyszłam. Po drodze do szkoły mijałam dom Biebera. Od razu do głowy wskoczyła mi wczorajsza wiadomość od jego mamy. Bieber mnie nienawidzi, a także nie polubi mnie jako white bird. Nie widzę sensu by dawać tej kobiecie nadzieję na cokolwiek.

- Stevens? Czego tu szukasz?

Zza rogu wyszedł on we własnej osobie. Justin Bieber, najbardziej znany chłopak w całej Kanadzie a także mój największy wróg. Zacisnęłam dłoń na ramieniu torby i spuściłam głowę w dół.

- Idę do szkoły.

Mruknęłam cicho unikając kontaktu wzrokowego z nim. Przeszłam nieśmiało obok niego przyspieszajac kroku.

- Oferma.

Mruknął szturchając moje ramię. Zacisnęłam wargę i ruszyłam przed siebie. Po przekroczeniu progu szkoły od razu podeszłam do jedynej osoby, która nic do mnie nie miała.

- Jessica. 

Powiedziałam podchodząc do blondynki. Przytuliłam jej drobne ciało i się uśmiechnęłam.

- Cześć, Dali. Co teraz mamy?

- Wf.

Powiedziałam niezbyt zadowolona. Nie byłam wielką fanką sportu, a fakt, że tą lekcję miałam z Bieberem tylko wbijał ostatni gwóźdź do mojej trumny. Ruszyłam za przyjaciółką w kierunku szatni. Po przebraniu się w krótkie spodenki i czarny top na ramiączkach poszłam na boisko. Usiadłam na trybunach szukając przyjaciółki.

- Cześć, mogę się dosiąść?

Usłyszałam męski głos i skierowałam wzrok w jego stronę. Przymrużyłam oczy od słońca. Obok mnie stał wysoki brunet. Rozejrzałam się i przytaknęłam. Przygryzłam nerwowo wargę. 

- Jestem Nick. 

Powiedział wyciągając rękę w moją stronę. Nieśmiało uścisnęłam jego dłoń i delikatnie się uśmiechnęłam. 

- Dhalia. 

Powiedziałam cicho stukając palcami o kolano. 

- A więc... Dhalia... też masz teraz wf? 

- Tak...

- Też z panem Jennkins'em?

-Zgadza się. 

Wywróciłam oczami. W tym momencie obok mnie pojawiła się Jessica. Uśmiechnęła się i delikatnie szturchnęła mnie w ramie. O Boże, strasznie nienawidzę gdy ktoś tak robi. 

- Dali, poznałaś Nicka!  To mój kuzyn, będzie chodził na nasze zajęcia.

Spojrzałam na dziewczynę która puściła mi oczko. Westchnęłam, wiedząc, że Jess już tylko myśli o tym jakby mnie zeswatać z chłopakiem. Nie interesowały mnie związki. Nie brałam niczego na poważnie odkąd niejaki Justin Bieber postanowił zrobić mi żart, ale uhm, nie chcę tego wspominać. Widząc, że pan Jennkins zbliża się do nas, wstałam z siedzenia, otrzepałam pośladki i zeskoczyłam na boisko. Nie mogę pominąć tego faktu, że jestem straszną niezdarą i zahaczyłam nogą o oparcie, co skończyło się bliskim spotkaniem mojej twarzy i sztucznego trawnika. 

- Stevens ofiaro! 

Usłyszałam głośny śmiech Olivii. Oczywiście nie mogło się to obyć bez naszej królowej szkoły i jej ekipy w tym uwielbianego przez mnie Biebera. Zbliżali się w moją stronę, przez co nerwowo zaczęłam się podnosić. Oparłam się łokciem o boisko. 

- Och, Stevens. Nic Ci się nie stało? Daj rękę, pomogę Ci.

Zobaczyłam nad sobą wzrok mojego wroga. Był taki... pusty. A co to, dzień dobroci dla zwierząt? Westchnęłam i nie patrząc nawet na niego podniosłam się z trawnika. Podeszłam do Jess i jej kuzyna. 

- Nic Ci nie jest?

Spytał troskliwym głosem chłopak. Zaśmiałam się lekko i pokręciłam przecząco głową. Tak naprawdę to trochę boli mnie kostka, ale kto by się tym przejął. 

- Dhalia Stevens, lepiej usiądź, daruję Ci dziś ćwiczenie bo jeszcze sobie większą krzywdę zrobisz. 

Te słowa skierował do mnie nauczyciel. Cała grupa zareagowała gromkim śmiechem, a ja posłusznie zajęłam miejsce na trybunach. Przez całą lekcje obserwowałam żałosne zachowanie naszej królowej, która była znana w szkole przez to, że uprawia najstarszy zawód świata. To nie jest prawda, że gardzi się u nas takimi osobami. Wręcz przeciwnie. Praktycznie cała szkoła oprócz Jess gardzi i wyśmiewa mnie. Właściwie nie wiem dlaczego, ponieważ uważam, że jestem normalną dziewczyną. Olivia jest dla wszystkich dziewczyn wzorem do naśladowania, a każdy chłopak w szkole marzy o tym żeby się z nią przespać. Nie no przepraszam, źle to ujęłam-praktycznie każdy chłopak w szkole już ją zaliczył. Wracając ze szkoły z przyjaciółką postanowiłam poruszyć temat Biebera. 

- Uhm, Jess... wczoraj dostałam wiadomość. Od matki Justina.

Powiedziałam cicho, nieśmiało spoglądając na przyjaciółkę. Jessica była jedyną osobą, oprócz mojej cioci i wujka, która wiedziała o moim udzielaniu się jako White Bird. 

- Biebera, tak? I co w związku z tym?

- Ona... ona prosi mnie, żebym pomogła jej uratować Justina od wszelkich nałogów. 

- Podejmiesz się tego?

- Chyba nie. On mnie nie znosi i dobrze o tym wiesz. Gdyby jakimś cudem dowiedział się, że to ja, to chyba by mnie zabił. 

Powiedziałam podnosząc ton. Westchnęłam i spojrzałam na Jess. 

- Dali, może... może warto spróbować? Może to poprawiłoby wasze stosunki? Nic nie ryzykujesz a możesz zyskać. Szansa na to, że się wyda jest jedna na milion. 

Otworzyłam szeroko oczy nie mogąc uwierzyć w to, co Jess mówi. Przygryzłam dolną wargę i weszłam na swoje podwórko.

- Przemyślę to jeszcze raz.

Powiedziałam, po czym pożegnałam się z przyjaciółką i weszłam do domu. Położyłam torbę na stole w kuchni i podeszłam do okna. Patrzyłam jak Jessica oddala się i westchnęłam. Wyjęłam z torby mój "telefon od spraw specjalnych", wbiłam numer który dostałam od Pani Malette i dodałam go do kontaktów. 

Wiadomość SMS

Do: Justin

Narkotyki są dla frajerów, wiesz? 


White birdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz