Rozdział dwudziesty siódmy

2.2K 142 3
                                    

Tydzień mnie nie było, ale wróciłam. Zdrowsza! Bogatsza o nowe soczewki, więc już mogę spędzać czas przez telefonem/laptopem.

Miesiąc później

Stanęłam przy lustrze i westchnęłam.

- Wyglądam okropnie. - Rzuciłam w kierunku przyjaciółki, która tylko kręciła głową.

Minął miesiąc, dużo się wydarzyło. Nie jestem z Justinem, ale jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Takimi... z korzyściami. Ale nie chodzi tu o seks. Wspieramy się, pomagamy sobie nawzajem. Minął miesiąc i jesteśmy coraz bliżej zakończenia roku szkolnego, oraz mojego ogólnego ukończenia liceum. Już niedługo oderwę się od tego miejsca, pójdę na studia i zacznę się realizować. Nadal mieszkam z wujkiem oraz ciocia, która już niedługo urodzi dziecko. Sprawa z moimi rodzicami ucichła a ja zdecydowałam, że jak pójdę na studia to całkiem się od nich odetnę. Mam na myśli, zmienię nazwisko oczywiście. Gdy już będę sławną dziennikarką nikt nie może się przypadkiem dowiedzieć, że jestem córką takich ludzi.

- Dhalia? - Spytała Jessica machając mi przed oczami. Super, znowu odleciałam. Ostatnio coraz częściej olewam rzeczywistość i zatapiam się w moich planach.

- Tak? - Spytałam wzruszając ramionami.

- Pytałam kiedy Justin po Ciebie przyjedzie.

- Uhm, miał przyjechać o czwartej. -  Powiedziałam patrząc na zegarek. Cholera, czwarta będzie lada moment. Spojrzałam na małą walizkę która stała w kącie. Zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do toalety. Założyłam przygotowany wcześniej strój, czyli czarne rurki i dużą, szarą bluzę z logo mojego przyszłego uniwersytetu. Związałam włosy w koka i wróciłam do pokoju. W drzwiach minęłam Jess.

- Ja już będę się zbierać. - Powiedziała całując mnie w policzek na pożegnanie. Uśmiechnęłam się i weszłam do pomieszczenia.

W kącie pokoju stał Justin. Odchrząknęłam, pokazując swoją obecność. Chłopak odwrócił się w moim kierunku i się uśmiechnął. Zapomniałam wspomnieć, że dzisiaj jedziemy do jego rodziny na ślub. Oczywiście ślub odbędzie się za dwa dni, ale rodzina mojego przyjaciela z nieznanych mi przyczyn chciała być tam wcześniej. Podeszłam do niego i delikatnie musnęłam jego usta, następnie oblizałam swoje wargi. Tak, jak wspominałam, jesteśmy tylko przyjaciółmi.

- Gotowa? - Spytał a ja przytaknęłam, pokazując dłonią walizkę.

Chłopak się uśmiechnął i przejechał dłońmi wzdłuż mojej talii, co spowodowało, że cicho jęknęłam. Nie spodziewajcie się teraz gry wstępnej, bo to nie ta bajka. Justin chwycił walizkę i ruszył do wyjścia a ja podążyłam za nim. Pożegnałam się ze swoimi domownikami i zajęłam miejsce od strony pasażera. Po sprawdzeniu najważniejszych rzeczy ruszyliśmy w podróż.

- Uhm, Jus, gdzie twoi rodzice? - Spytałam orientując się, ze mieli jechać jedynym autem z nami.

- Pojechali wcześniej. Stwierdzili, że nie będą nam przeszkadzać a Jazmyn i Jaxon w podróży są straaaasznie nieznośni.

Zaśmiałam się i spojrzałam przez szybę. W ostatnim miesiącu spędzałam u Justina w domu dużo czasu, więc bardzo się z nimi zżyłam. W tym momencie usłyszałam znajomy odgłos. Spojrzałam na chłopaka który próbował wyjąć telefon z kieszeni spodni, ale jednocześnie też prowadził samochód. Odruchowo się roześmiałam, bo ten widok był komiczny.

- Halo? - Rzucił do telefonu gdy wreszcie udało mu się go wydobyć. Po chwili wyraz jego twarzy się zmienił. Znam ten wzrok.  - Charlie? - Spytał przygryzając dolną wargę. Jego tęczówki znów zrobiły się czarne.

White birdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz