Rozdział czwarty

2.6K 185 8
                                    

Po lekcjach udałam się do piwnic. Nie ukrywam, ale jest to moja pierwsza kara w szkole. Weszłam po cichu do sali w której odbywały się poza szkolne zajęcia. Było to w podziemiach szkoły, więc panował tu chłód i mrok. Wpisałam się na listę i usiadłam z tyłu sali.

- Stevens, jak przyjdzie ktoś jeszcze każ im się wpisać. Ja wrócę za godzinę.

Oznajmiła nauczycielka i opuściła pomieszczenie. Wyciągnęłam telefon.

Wiadomość sms
Do Justin
Nie powinieneś być w kozie? Przestań sam sobie szkodzić!

Wiadomość sms
Od Justin
Mam sprawę do załatwienia, nie interesuj się.

Wiadomość sms
Do Justin
Jeśli chcesz usłyszeć nadal mój głos, masz dzisiaj trafić do tej kozy. Inaczej możesz zapomnieć

Napisałam i schowałam telefon do torby. Wyjęłam zeszyt od chemii i zajęłam się zadaniami. Po jakichś dziesięciu minutach usłyszałam skrzypniecie drzwi. Uniosłam wzrok i oblizałam wargi. Do sali wszedł Bieber z... podbitym okiem. Wiem, że jest moim wrogiem i że zamienił moje szkolne życie w piekło, ale do cholery, jestem kobietą a on jest przystojny. Westchnęłam marząc o jego pulchnych, malinowych wargach. Chłopak po wejściu do sali usiadł w drugim kącie. Wywróciłam oczami i zeskoczyłam z parapetu. Otworzyłam szafkę z napisem pierwsza pomoc i wyjęłam potrzebne rzeczy. Podeszłam z mini apteczką i nieśmiało usiadłam naprzeciwko chłopaka.
- Czego chcesz, Stevens?

Warknął a ja podskoczyłam. Wyciągnęłam przed siebie wodę utlenioną i wate, a następnie pomachałam mu nimi przed twarzą.

- Nie potrzebuje tego, możesz sobie iść.

- Nie Justin, możesz mnie nienawidzić dalej, ale to trzeba opatrzyć.

Powiedziałam drżącym glosem. Wstałam i przechyliłam głowę chłopaka polewając ją wodą. Chłopak się skrzywił i zaklął pod nosem. Gdy już oczyszcziłam mu ranę wyjęłam z torby moje ulubione, czarne Ray Bany. Podałam mu je delikatnie się uśmiechając.Justin wziął je, założył i odwrócił się do mnie tyłem. Wzruszyłam ramionami i wróciłam na swoje miejsce. Zajęłam się dalej rozwiązywaniem zadań z chemii. Ten przedmiot sprawiał mi najwięcej trudności.

- Uhm, Stevens... co robisz?

Nagle obok mnie usiadł Bieber. Spojrzałam na niego unosząc lewą brew ze zdziwienia. Pokazałam mu podręcznik od chemii i wróciłam oczami.

- Zapisz reakcję nitowania benzemu.

Westchnęłam patrząc na chłopaka. Jego rysy twarzy nie były już tak ostre jak kilkanaście minut temu.

- Muszę oddać to zadanie na jutro, a kompletnie nic nie umiem. Próbowałam już z dwadzieścia razy z tym zadaniem... I dalej nic. A za tydzień mam sprawdzian i jeśli go obleje, to przysięgam, że profesor Miller nie dopuści mnie do egzaminów.

Powiedziałam wykrzywiając usta w podkówkę. Właściwie nie mam pojęcia dlaczego mu to mówię, przecież Bieber mnie nie znosi i może wykorzystać to przeciwko mnie. Chłopak na chwilę jakby zamarł, lecz po kilkunastu sekundach odebrał mi zeszyt i zaczął coś w nim pisać. Przeglądałam mu się przez ramię, ale nie nadążałam za nim. Po jakichś dwóch minutach oddał mi notatnik i burknął coś pod nosem. Otworzyłam zeszyt na ostatnim temacie i moje usta ze zdziwienia utworzyły małą literę o.

- Ale jak Ty to? Kurde, naprawdę dziękuję.

Jęknęłam. Uśmiechnęłam się do siebie, wierząc, że jednak jakaś nadzieja w Justinie jest.

- Cokolwiek, Stevens. Zrobiło mi się Ciebie żal po prostu, ofiaro.

Powiedział po czym wybiegł z sali, a moja szczęka ze zdziwienia miała spotkanie z podłogą. Ogarnij się, Dhalia. Tacy jak on się nie zmieniają.

White birdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz