"Wieczny deszcz"

2.6K 267 64
                                    

Rano, jak tylko otwarłaś oczy, dopadłaś marionetkowego Sasoriego i zaczęłaś go naprawiać po wczorajszym incydencie. Śrubokręty i młotki poszły w ruch. Raz po raz pocierałaś czoło w roztargnieniu. Nawet nie zauważyłaś kiedy do pokoju wszedł Deidara ze śniadaniem specjalnie dla ciebie.

-[Imię], co robisz? Miałaś odpoczywać, hm-powiedział blondyn, odciągając cię od pracy i sadzając na łóżku jak dziecko.

-No ejj!-jęknęłaś, rwąc się do kukły.

-Najpierw śniadanie-zakomenderował niebieskooki i wpakował ci tosta do buzi.

Popatrzyłaś na niego z miną "czy ty sobie jaja robisz?" i zaczęłaś jeść, zerkając co chwilę na Sasoriego myśląc przy tym co można mu jeszcze dodać. Deidara ciągle ci zasłaniał widok aż w końcu odsunął marionetkę z pola twojego widzenia. Rzuciłaś mu spojrzenie pełne wyrzutu znad kubka czarnej kawy. Kiedy skończyłaś posiłek wręcz rzuciłaś się do lalki czując przypływ weny do pracy.

-Echem, [Imię]-chrząknął Deidara i wskazał na łóżko wyraźnie dając ci do zrozumienia, że masz odpoczywać.

-Boli cię? Czuję się świetnie!-krzyknęłaś i ruszyłaś do szafy po ubrania-Dlatego pójdę dzisiaj poświęcać ludzi Jashinowi-sama!

-[Imię]...-westchnął niebieskooki-To w takim razie idę z tobą!

-Spoko. Rób co chcesz-odpowiedziałaś z łazienki.

Ubrałaś się w swój ulubiony [Kolor] strój ninja i wzięłaś katanę do zabijania. Obejrzałaś się w ostrzu jak w lustrze i wyruszyłaś, pogwizdując beztrosko.

Dotarliście do twojego ulubionego miejsca gdzie zbierało się dużo ludzi. Dzisiaj było tylko pięciu młodziaków, ale nie wszystko stracone-zawsze można iść na jakąś często używaną drogę i zabijać pojedyncze osoby. Uporałaś się z tą małą grupką w mniej niż minutę. Otarłaś miecz cały w krwi o ubranie jakiejś dziewczyny.

-Długo będziesz poświęcać ludzi, hm?-spytał Deidara.

-Tak długo aż nie poczuję, że Jashinowi-sama nie potrzeba więcej ofiar-rzuciłaś, kierując się do innego miejsca.

***

-34, 35, 36...36. Tylu zabiłam dla Jashina! Niezły winik. Hidan może mi pozazdrościć-zaśmiałaś się.

-No nawet przyzwoita liczba. W takim razie chodźmy do miasta coś zjeść. Głodny jestem, hm-rzucił blondyn.

-Oki doki.

Ruszyliście do miasta. Kiedy tylko miejscowość pokazała się wam na horyzoncie, zagrzmiało i zaczęło padać. Narzuciłaś na głowę kaptur i schowałaś ręce do kieszeni. Zrobiło się nieco chłodniej przez deszcz.

-Że też musiało zacząć padać...-mruknęłaś.

-Tu zawsze pada. Nie dziw się.

Naciągnęłaś kaptur jeszcze mocniej i zaczęłaś biec, chcąc czym prędzej znaleść się w ciepłym i suchym pomieszczeniu. Wstąpiliście do jakiejś malutkiej rodzinnej restauracji. Zamówiłaś [Ulubione jedzenie], a Deidara krewetki. Rozmawialiście swobodnie śmiejąc się i wymieniając spojrzeniami. Podczas jedzenia zastała cisza. Nie była ona niezręczna. Po prostu. Kulturalna cisza przy jedzeniu. Gdy skończyliście chciałaś już wyłożyć zapłatę lecz Deidara cię powstrzymał, pacnięciem w dłoń.

-Raczej wypada, żeby to mężczyzna płacił za kobietę-powiedział blondyn, dając pieniądze kelnerowi.

Zarumieniłaś się i wstałaś z krzesła. Objęłaś niebieskookiego za ramię, wychodząc z lokalu. Ubrałaś z powrotem kaptur na głowę i wybiegliście w deszcz. Do kryjówki było niedaleko i po dziesięciu minutach biegu byliście już w domu. Zaczęłaś parskać i trząść się z zimna co nie było miłym uczuciem. Ruszyłaś czym prędzej do siebie by się przebrać. Grypa lub też angina nie były tym co byś chciała złapać. Kiedy byłaś w nowych, suchych ubraniach wróciłaś do zajęcia z rana. Marionetka wciąż leżała nienaprawiona. Wyciągnęłaś ze schowka jedną rękę wyglądającą wręcz jak ludzka i dałaś ją lalce. Przełączyłaś jeszcze kilka przewodów, wstawiłaś tryby na właściwe miejsce. Zamknęłaś klapę kukły i postawiłaś ją do piony.

-Teraz musi się udać-mruknęłaś sama do siebie i zaczęłaś kontrolować lalkę.

Robiłaś to co chciała i nawet nie zaklekotała. Wszystkie mechanizmy działały prawidłowo.

-Mistrz Sasori już działa, hm?-spytał Deidara który wszedł właśnie do pokoju.

-No a jak. Działa jak powinien i dałam mu nawet ulepszenia!

-To świetnie. Trenuj dalej, a będziesz drugim Danną.

-Wcale nie. To nie jest coś w czym mogłabym się kształcić i pogłębiać wiedzę na temat tego. Chociaż w sumie...-zastanowiłaś się chwilę.

-Czemu nie? Jesteś w tym dobra.

Wzruszyłaś ramionami i odstawiłaś Sasoriego. Dlaczego nie? Lubiłaś prace Mistrza, ale żebyś sama zaczęła takie tworzyć to nie było to co byś chciała. Wyciągnęłaś talię kart i rozłożyłaś ją w wachlarz.

-Zagramy?-spytałaś, tasując karty.

-Spoko. I tak przegrasz, hm.

-A założymy się?

-W porządku. Jeśli wygrasz będę ci prał ubrania przez miesiąć, a jeśli ja wygram to pójdziesz ze mną na festiwal do Konohy, hm.

-Przyjmuję wyzwanie-powiedziałaś, rozkładając talię.

I tak już byłaś zwycięzcą...

***

-As. Wygrałam!-krzyknęłaś tryumfalnie.

-Oszukiwałaś, hm!-oburzył się Deidara.

-Wcale nie. Będziesz mi robił pranie przez miesiąc-zaśmiałaś się.

-Czyli z Konohy nici...-westchnął cicho blondyn, pewnie myślał, że go nie usłyszysz.

-Ale na festiwal z tobą mogę pójść-powiedziałaś naciągając mu policzki do wielkiego uśmiechu. Niebieskooki wyglądał wtedy jak taka niedorobiona żaba.

-Naprawdę?

-Naprawdę. A kiedy to jest?

-Za parę dni. Mówią, że wtedy w Konohagakure jest bardzo pięknie.

Zastanowiłaś się i zgodziłaś. Dawno nie byłaś na żadnym takim festynie, a twoją yukatę zapewne już zjadły mole. Deidara przytulił cię i pożegnał się. Powiedział, że Pain już go od jakiegoś czasu szuka. Zaufanie do niebieskookiego spadło po ostatnim incydencie, ale poczułaś, że wszystko można jeszcze naprawić.

•●•●•●•●•●•●•●•●•●•●•
Konnichwa~
Rozdział jakiś taki bez specjalnych zwrotów akcji i śmiechowych sytuacji, ale niedługo to naprawię :D.
Zapraszam do komentowania.
Arigatou~

"Destruction"||Deidara x reader PLWhere stories live. Discover now