"Złotowłosy anioł"

4.8K 401 245
                                    

Biegłaś już cały dzień. Byłaś wyczerpana, ale mimo to nadal biegłaś. Przed oczami zaczęły ci z czasem tańczyć mroczki, a nogi coraz bardziej odmawiały posłuszeństwa. Nawet kiedy potknęłaś się o kamień i sturlałaś ze wzgórza, nadal chciałaś brnąć przed siebie. Podniosłaś się i zaczęłaś iść chwiejnym, niepewnym krokiem. Dotarłaś na niewielką polankę, usłaną kwiatami we wszystkich kolorach. Westchnęłaś z radością. Kiedy właśnie chciałaś się położyć, ktoś od tyłu dał ci rękę na usta i przyłożył nóż do gardła.

-Dawaj co masz w tym plecaku bo pożałujesz-rzucił ponury głos.

Byłaś już półprzytomna przez co upadłaś na mężczyznę, a ten odrzucił cię na trawę.

-Hej ty! Co zrobiłeś tej kunoichi, hm?-krzyknął ktoś w oddali.

Jedyne co pamiętałaś przed kompletnym odpłynięciem, to jakaś postać w czarnym płaszczu i blond włosach. Pomyślałaś sobie, że to twój złotowłosy anioł.

†Deidara POV†

Załatwiłem kolesia który dobierał się do tej kunoichi. Wyglądała na wyczerpaną i wypompowaną ze wszelkich sił. [Kolor] włosy miała ułożone w delikatnym nieładzie, a na [odcień] skórze miała mocne zadrapania i rany. Nie wiem co mnie pchnęło by jej pomóc. Może to zwykłe współczucie którego nikomu nie okazywałem, a może to po prostu powinność?

Przeniosłem nieznajomą pod wielkie drzewo. Zdjąłem z jej pleców plecak i delikatnie położyłem na trawie. Nie chcąc grzebać w torbie dziewczyny, zdjąłem z siebie płaszcz i okryłem nim ją. Rozpaliłem małe ognisko aby zrobić napar którego nauczyłem się w dzieciństwie. Poszedłem nazbierać ziół które były do tego potrzebne. Z jej plecaka delikatnie wystawał malutki garnuszek. Pomyślałem, że się nie pogniewa no bo przecież życie jej uratowałem. Wyciągnąłem go i nabrałem wody z pobliskiej, wartkiej rzeki. Spoglądałem na [kolor]włosą co chwilę. Sen miała spokojny, nie wierciła się ani nie rzucała. Jedyne co robiła to czasem marszczyła delikatnie brwi. Może miała koszmary? Wróciłem spojrzeniem do zawartości garnka. Napar był gotowy, a jej chyba nie śpieszyło się na obudzenie. Pozostaje mi czekać.

†Reader POV†

Obudziłaś się późnym wieczorem. Słońce powoli zachodziło za choryzontem. Zorientowałaś się, że nie leżysz w miejscu w którym zasnęłaś. Spojrzałaś w bok. Przy ognisku siedział mężczyzna o długich, blond włosach których część była spięta w kucyku na czubku głowy. Przypomniałaś sobie, że widziałaś go przed odpłynięciem. Spoczywał na tobie czarny płaszcz w czerwone chmury który chyba należał do niego. Dookoła unosił się subtelny zapach mieszanki ziół którą znałaś. Podniosłaś się z cichym jękiem, czując odrętwienie w nogach. Blondyn przeniósł na ciebie wzrok. Błękit jego oczu cię przeszywał.

-W końcu wtałaś, hm-powiedział, podając ci garnek.

Wypiłaś zawartość duszkiem czując jak ciepło rozchodzi się po twoim ciele, przyjemnie je rozluźniając. Kiedy chciałaś się przeciągnąć, syknęłaś z bólu. Miałaś na sobie pełno ran i siniaków które bolały okropnie.

-Pomóc ci się opatrzeć, hm?-zapytał nieznajomy.

Zastanowiłaś się chwilę. Ostatecznie skinęłaś głową wiedząc, że raczej sobie nie poradzisz. Czułaś jakby ktoś ci powbijał gwoździe w niektóre części ciała, ograniczając ruchy. Wyciągnęłaś z plecaka bandaże i wszystko co potrzebne. Blond włosy zajął się twoimi ranami najpierw na rękach potem na twarzy.

-A teraz plecy-oznajmił, wskazując na krwawą plamą na twojej białej koszulce.

Z delikatnie rumianymi policzkami, obróciłaś się i podciągnęłaś ubranie odsłaniając plecy. Usłyszałaś ciche syknięcie pokazujące to jak bardzo okropnie wygląda rana. W sumie, potem ty syknęłaś czując nieprzyjemne szczypanie.

-Gotowe, hm.

-Dziękuję-mruknęłaś, przywracając się do porządku.

Podniosłaś płaszcz nieznajomego i wręczyłaś go jemu. Założył go bezceremonialnie i ponownie usiadł przy ognisku. Popatrzyłaś na niego zdziwiona. Myślałaś, że jak tylko cię opatrzy zniknie sobie. Ale on nadal tu siedzi. Po chwili zapytał cię:

-Jak się nazywasz?

-[Imię]-odpowiedziałaś, zakładając kamizelkę.

-Deidara-powiedział blondwłosy, wyciągając ku tobie rękę.

Uścisnęłaś mu dłoń, ale szybko ją odsunęłaś czując coś w rodzaju ugrzyzienia. Deidara zaśmiał się delikatnie pokazując usta na spodach swoich rąk.

-Wybacz. Czasem ich nie kontroluję, hm.

-W porządku.

Blondwłosy uśmiechnął się. Zamyślił się chwilę, a potem zapytał:

-Czemu tu jesteś? Zazwyczaj nikogo w tym miejscu nie widuję.

Zdziwiłaś się, ale jednak postanowiłaś odpowiedzieć.

-Uciekłam ze swojej wioski-powiedziałaś bezemocjonalnie.

Popatrzyłaś na płaszcz Deidary, a dokładniej na czerwoną chmurę znajdującą się na nim. Coś ci przypominał ten znak, ale nie pamiętasz co.

-Czemu uciekłaś? Nie uważasz, że było to wielce głupie posunięcie, hm?-dociekał.

-Niczego nie żałuję. Wolę żyć w ciągłej wędrówce, aniżeliby podporządkowywać się pod czyjeś dyktando-rzuciłaś, wpatrując się w niebo które pokryło się już gwiazdami.

-Niby czemu miałabyś się podporządkowywać, hm?

Westchnęłaś cicho, podciągając nogawkę i pokazując znamię które zostawił po sobie bóg z którym zawarłaś pakt. Deidara przyjrzał się jemu i skinął głową rozumiejąc. Uznałaś, że jest już naprawdę późno, a rano chciałaś ruszyć w dalszą drogę, więc zabrałaś się za rozkładanie namiotu. Blondwłosy zupełnie jakby wyczytując twoje plany, powiedział:

-Odpocznij parę dni, bo nie wyrobisz do najbliższej wioski, hm.

-Nie będzie tak źle. A która wioska jest najbliżej?

-Konoha, hm.

Przytaknęłaś głową rozumiejąc dobre intencje Deidary. Może jednak powinnaś odpocząć.

-Zrobię sobie trzy dni przerwy-rzekłaś, dorzucając kilka patyków do ognia.

-Dobra decyzja-rzucił, wstając-Będę już wracał. Do zobaczenia [Imię].

-Do zobaczenia Deidara-pożegnałaś się.

Blondwłosy zniknął między drzewami, a ty zostałaś sama. Nie chcąc ci się robić niczego więcej, wszedłaś do namiotu i wcisnęłaś się do śpiwora, by chwilę potem zasnąć.

†★†★†★†★†★†★†
Konnichwa~
Dzisiaj trochę więcej i myślę, że się spodobało c:. Deidara taki pomocny ♥.
Zapraszam do komentowania.
Arigatou~

"Destruction"||Deidara x reader PLWhere stories live. Discover now