Jeny, jeny, jeny!!! Przeczytało to coś już pół tysiaka ludu, a ponad setka zostawiła tu swoje gwiazdeczki ★☆★. A tych którzy zostawili tu kawałki swych mózgów w postaci komentarzy po prostu uwielbiaaaaaam cccc:. Tak wjenc zaczęłam rozrzucać wszędzie tęczę i zaprzęgłam mojego patatającego jednorożca ⊙﹏⊙. Ale rozdział nie jest raczej taki wesoły :<. Jednakowosz zapraszam XD
Uwaga!!! Może zawierać śladowe ilości przekleństw i orzechów cx
★☆★☆★☆★☆★☆★Rano zostałaś wręcz brutalnie wyciągnięta za nogę z namiotu.
-Co jest do jasnej cholery?!-krzyknęłaś, szybko orientując się w sytuacji.
-To się dzieje-powiedział jakiś nieznajomy, rudy chłopak z masą kolczyków na twarzy.
Obok niego stał Itachi oraz Deidara z opuszczoną głową. Czarnowłosy złapał cię za nogę i pociągnął do góry tak, że teraz wisiałaś głową w dół. Czułaś jak ktoś odsuwa bandaż z twojej nogi, gdzie ukryte było znamię. Rudowłosy przyglądał się znakom na łydce, dokładnie studiując każdy z nich.
-Postaw ją, Uchiha-zarządził.
Itachi położył cię na ziemi i stanął pod drzewem, a Deidara pomógł wstać.
-Wszystko w porządku, hm?-spytał blondyn.
-Tak, spokojnie.
Czułaś na plecach dwa przytłaczające spojrzenia. Nie cierpiałaś tego uczucia.
-O co chodzi?-zapytałaś poirytowana.
-Dołączysz do Akatsuki. Pakuj się-oznajmił rudy.
-A kim ty do chuja wafla jesteś?
-Jestem Pain-lider Akatsuki.
-Aaa...czy jest możliwość odmowy?
-Nie, i nie ma też odejścia. Jest to droga bez powrotu.
Przeraziłaś się nie na żarty. Twoje oczy rozszerzyły się w przerażeniu a usta lekko otwarły. "Nie! To nie tak miało być! Miałam być wolna!"-krzyczałaś w myślach.
-Nie mam takiego zamiaru!-wrzasnęłaś, gotowa do odwrotu.
Zanim zaczęłaś uciekać, ktoś uderzył cię w tył głowy. Osunęłaś się w ramiona Deidary i zemdlałaś...
***
Obudziłaś się w jakimś pomieszczeniu. Leżałaś na łóżku przykryta kocem, a obok ciebie siedział Deidara.
-Wszystko dobrze, hm?-spytał.
Jednak zamiast odpowiedzi, wymierzyłaś mu prawego, prostego w twarz. Blondyn stoczył się na podłogę i złapał za krwawiący nos.
-A to za co, hm?!
Odwróciłaś się do niebieskookiego plecami i zaczęłaś po cichu łkać w poduszkę. Krwawe łzy zaczęły ci niekontrolowanie wypływać z oczu. Nie chciałaś tu być za żadną cenę. Miałaś ochotę uciec daleko, jak najdalej stąd. Zaczęłaś sobie wypominać, że trzeba było iść do Konohy, że nie trzeba było się zatrzymywać.
-Przepraszam [Imię]. Nie miałem na to wpływu, obiecuję!
-Chciałam być niezależna, a widzisz co się stało?-powiedziałaś cicho, dławiąc się łzami-Kurwa...
Podniosłaś się do pozycji siedzącej i popatrzyłaś Deidarze w oczy. On, chcąc cię pocieszyć, objął ramieniem i przyciągnął do siebie. Wczepiłaś palce w jego koszulkę i rozpłakałaś się na dobre.
-Deidara, co się stało?-spytał jakis damski głos.
Podniosłaś wzrok. Kątem oka zobaczyłaś dziewczynę o fioletowych włosach i spokojnym wyrazie twarzy.