Rozdział 28. Dedykacja.

1.9K 215 7
                                    

Zaczynamy maraton, który będzie trwał od dziś aż do 11 maja (wtedy wpadnie epilog). Rozdziały będą wpadać codziennie o 18, są już zaplanowane, więc nawet jeżeli nie dostaniecie powiadomienia (co jest bardzo możliwe, bo wattpad świruje), rozdział będzie na was czekać o stałej porze ❤️

Życzę miłego czytania!

***

MAISIE

Budzi mnie głośne chrapanie. Przekręcam głowę w lewo i przecieram oczy, ziewając szeroko. Cody śpi na plecach z otwartymi ustami z zdrową ręką nad głową. Wygląda niesamowicie uroczo z zaschniętą śliną na policzku.

Sięgam po telefon i sprawdzam godzinę. Jest kilka minut po ósmej i choć zajęcia zaczynamy dopiero o dziesiątej, już teraz zwlekam się z łóżka. I tak już nie zasnę przy chrapiącym Cody'm. Zamykam za sobą drzwi i ruszam do kuchni, gdzie krząta się Lacey.

– Jak z Cody'm? – pyta, upijając łyk kawy. – Słyszałam w nocy, że rozmawialiście.

Wzdycham ciężko i zaczynam przygotowywać napój także dla siebie.

– To była ciężka noc – mamroczę. – Pierwszy raz od tamtej bójki poszedł spać bez leków przeciwbólowych. Sądził, że da radę, ale obudził się o pierwszej, jęcząc z bólu. Zasnął koło trzeciej.

Lacey uśmiecha się smutno.

– Może zmieńmy temat, co? – rzucam, ziewając kolejny raz. – Dziś jest twój wielki dzień!

Uśmiecham się szeroko, widząc jej powiększający się rumieniec. Dziś jest premiera jej książki, nad którą pracowała przez prawie rok. Całą ekipą chcemy zabrać ją do Cherrries, gdzie Jake specjalnie na tę okazję zamknie lokal trochę wcześniej. Sadie zadeklarowała się, że zamówi dla nas wiśniowy tort.

– Wreszcie ją przeczytasz, co? – śmieje się cicho.

– Tak! – piszczę. – Specjalnie zerwę dla niej noc.

Chwilę później do kuchni wchodzi zaspany Hunter i wyciąga nad głowę ręce, przeciągając się. Gdy nas zauważa, posyła nam swój popisowy, chłopięcy uśmiech, a następnie podchodzi do Lacey i składa czuły pocałunek na jej czole.

– Dzień dobry – chrypi, patrząc jej głęboko w oczy.

– Dzień dobry – odpowiada, zerkając na niego spod rzęs.

Opieram się łokciem o blat i przekręcam głowę w bok.

– Jesteście tacy słodcy – grucham.

Hunter parska śmiechem.

– Wróciłaś do nas już na stałe? – Unosi brew, zaciekawiony.

Teraz to ja się rumienię na jego pytanie.

– Jeszcze nie... – odpowiadam powoli. – Ale za jakiś czas, kto wie?

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie chcę tu ponownie wrócić. Chciałabym wreszcie wyprowadzić się od rodziców i na stałe zamieszkać tutaj, z Cody'm przy boku. A z czasem... może znaleźlibyśmy coś tylko dla naszej dwójki.

– Jak dla mnie, możesz się już tu zadomowić – chrypi Cody, dołączając do naszej trójki.

Jest mocno zaspany, włosy roztrzepane ma na wszystkie strony, a zdrową rękę trzyma na bolącym barku. Nie powiem, chciałabym mieć taki widok już codziennie. No może bez tego cholernego temblaka.

Podchodzi do mnie i przez moment wygląda jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu jednak pochyla się nade mną i przyciska swoje usta do mojej skroni. Zaraz się tutaj rozpłynę.

ONE LAST CALL | Call Me #5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz