Rozdział 27. Jestem tu, Hunter.

1.8K 230 4
                                    

Proszę bardzo, obiecany rozdział! ❤️

***
CODY

– Wyglądam jak idiota – stwierdzam, przypatrując się sobie w lustrze. Krzywiąc się, poprawiam rękaw czarnej koszuli, który luźno wisi wzdłuż mojego ciała. – Weź mi pomóż go założyć normalnie, a na to temblak.

Tata bez słowa sprzeciwu powoli pomaga mi zdjąć temblak, a ja wbijam zęby w dolną wargę, gdy czuję rwanie w barku. Ojciec ściąga ze mnie koszulę i zakłada ją od nowa, w pierwszej kolejności nasuwając rękaw na chorą rękę, a później zarzuca resztę materiału na zdrowe ramię. Następnie zakłada temblak i zapina koszulę.

– Zostaw dwa guziki od góry odpięte – instruuję go.

– Jesteś jak wrzód na dupie – żartuje, kręcąc głową. – Jak byłeś mały, tyle nie narzekałeś, gdy cię ubierałem.

– Czy ty i mama się ostatnio zmówiliście na wspominki z mojego dzieciństwa? – prycham. – To się robi nudne.

Tata śmieje się głośno i zarzuca mi na plecy marynarkę. Oczywiście wsuwam tylko jedną rękę w rękaw. Gdy już będzie po oficjalnej części gali, zrzucę ją z siebie całkowicie.

– Jak Hunt? – pyta tata, kiedy jestem już gotowy. Wypuszczam ciężko powietrze i ledwo udaje mi się powstrzymać przed automatycznym wzruszeniem ramionami.

To pierwsza gala i pierwsze tak uroczyste wydarzenie, na które Hunt chce iść bez pomocy leków. Przedtem na każdej był pod wpływem tabletek uspokajających, które też lekko go otępiały. A dziś będzie całkowicie czysty. Każdy z nas o tym wie, więc ciągle będziemy mieli na niego oko.

– Denerwuje się – odpowiadam. – Ale jest z nim teraz Lacey, a wiesz, jak ona na niego działa.

Tata unosi kącik ust do góry.

– Każdego z nas potrafi uspokoić kobieta – mruczy. – Taka jest już chyba natura hokeistów.

Odwzajemniam uśmiech i upewniając się, że nie wyglądam najgorzej, opuszczam mój pokój i ruszam do kuchni, gdzie zastaję Hunta tonącego w ramionach Lacey. Dziewczyna coś do niego szepcze, otulając go szczelnie ramionami. Wiem, że przy niej z Huntem będzie wszystko dobrze.

W końcu odsuwają się od siebie, a ja mogę się im dokładniej przyjrzeć. Ma na sobie długą sukienkę w, jakże by inaczej, wiśniowym kolorze. Mieszkając z dziewczyną już tyle czasu, zacząłem rozróżniać kolory. Momentami ja i Hunt byliśmy do tego zmuszeni.

– Pięknie wyglądasz, Lacey – mówię, podchodząc bliżej. Przenoszę spojrzenie na kuzyna i parskam śmiechem na widok jego krawata pod kolor jej sukienki. – A ty wyglądasz jak pantofel.

Hunter śmieje się, kręcąc na mnie głową. Jego ramiona wyraźnie się rozluźniły, a właśnie o to mi chodziło.

– A tobie do twarzy z tym temblakiem – odpowiada, uśmiechając się chytrze. Prycham i daję mu kuksańca w ramię.

– Skończyliście? – pyta tata, stając w progu. – Musimy się już zbierać.

Kiwam głową i ruszam do przedpokoju, a zaraz za mną idzie Hunt i Lacey, która łączy ich dłonie i posyła swojemu chłopakowi uspokajający uśmiech.

Schodzimy na dół i całą czwórką pakujemy się do samochodu mojego taty. Lacey nie ma prawa jazdy, ja nie mogę prowadzić, a Hunt woli sobie to dziś odpuścić, więc ojciec został naszym szoferem.

Pół godziny później tata parkuje pod ekskluzywnym hotelem, w którym odbywa się gala. Rodzice się chyba umówili wcześniej, bo wszyscy stoją w jednym miejscu i na nas czekają.

ONE LAST CALL | Call Me #5Where stories live. Discover now