Rozdział 9. Instagramowa znajomość.

1.4K 224 31
                                    

Dziś jeden z moich ulubionych rozdziałów, ale jeżeli macie ochotę dziś na jeszcze jeden, gwiazdkujcie i komentujcie, a widzimy się o 20 🙈 deal?

***
CODY

Biorę głęboki wdech i poprawiam ochraniacz na zęby w ustach. Gdy czuję klepnięcie w plecy, obracam się w ledwo, gdzie szczerzy się do mnie Hunter.

– Wyszedłeś z wprawy, kuzynie? – kpi. Prycham i jadę przed siebie, słysząc za plecami jego głośny śmiech.

Chwilę później rozpoczynamy kolejną tercję naszego drużynowego meczu. Tata wrzucił mnie do drużyny przeciwko Huntowi, Charliego i Mitcha, zmuszając mnie do współpracy z Milesem. Może i wtedy, kiedy spóźniłem się na jego moment chwały, mi wybaczył, ale widzę, że nadal gdzieś w środku go to boli. Nie dziwię mu się, gdyby Hunt nie przyszedł na takie spotkanie, podczas którego to ja miałbym zostać kapitanem, z tak błahego powodu jak kac, chyba bym go znienawidził.

Postanawiam podejść do niego po treningu i jeszcze raz go przeprosić.

Otrząsam się z myśli i skupiam się na meczu. Czuję na sobie badawcze spojrzenie ojca i wujka, którzy śledzą każdy mój ruch. W końcu ten wyjazd ma być dla mnie resetem i mam pokazać, że nadal cholernie mocno zależy mi na hokeju.

– Cody! – woła Tom.

Podaje mi krążek, więc przyjmuję go i pędzę do bramki. Hunt siedzi mi na ogonie i tylko czeka na jakiś mój błąd, aby mógł docisnąć mnie do bandy. Robię unik, dość niezdarny, bo kilka sekund później zostaję dociśnięty do pleksy, ale przed tym udaje mi się popchnąć krążek do bramki i zdobyć punkt dla swojej drużyny.

– Tylko odrobinę wyszedłeś z wprawy – śmieje się.

Odpycham go i schylam się po swój kij. Korzystając z okazji, wyciągam lewą nogę i podcinam jego łyżwę, przez co chłopak ląduje na lodzie. Wybucham śmiechem i szybko uciekam przed jego odwetem.

Ostatnią tercję spędzamy na gonitwie. Oboje chcemy siebie nawzajem przewrócić, nawet wtedy, gdy nie jesteśmy w posiadaniu krążka. W końcu mecz dobiera końca, ja a z krzywą miną patrzę jak krążek sunie do bramki i w ostatniej sekundzie dotyka siatki. Moja drużyna przegrała.

Całą bandą schodzimy z lodu i kierujemy się do szatni, jednak gdy przechodzę obok taty, czuję jak zaciska palce na moim ramieniu, zatrzymując mnie. Pociąga mnie na bok i czeka, aż wszyscy znikną z hali.

– Co się dzieje? – pyta tata, na co marszczę zdezorientowany brwi. – Twoja prawa noga na opóźnienie.

Krzywię się, kiedy o tym wspomina. Potrząsam lekko nogą, która faktycznie mnie pobolewa. Sądziłem, że uda mi się to jakoś zamaskować, a ból sam przejdzie. Fakt jest taki, że od dawna nie przykładałem się tak jak dziś do treningów, a głupi skurcz jest tego wynikiem.

– Dlaczego nie zjechałeś, żeby rozmasować to udo? – pyta wujek.

Prycham na jego słowa.

– Żeby każdy mógł się ze mnie śmiać? Nie, dzięki.

– Nikt by się z ciebie nie śmiał, Cody – mamrocze, podczas gdy tata gestem ręki każde mi ściągnąć łyżwy, ochraniacze i zostać tylko w spodenkach. – Skurcze to zwyczajna sprawa.

Stękam pod nosem, gdy ojciec uciska najbardziej bolące miejsce.

– Ale ja ich nie miewam – mamroczę. – A ostatnio lecę w kulki z grą, wszyscy o tym wiedzą. Dziś się przykładam i co? Jebany skurcz.

Zarabiam ostre spojrzenie od obu mężczyzn. Przewracam oczami i opieram się dłońmi o ławkę za sobą. Tata z wprawą uciska moje udo, a skurcz raz dwa przechodzi. Później wleczę się do szatni, gdzie większość chłopaków jest już przebranych i mijamy się w progu.

ONE LAST CALL | Call Me #5Where stories live. Discover now