Rozdział 21. Sesja fotograficzna.

Depuis le début
                                    

Cała sala wybucha śmiechem. Przyjaciel uśmiecha się pod nosem, jakby jego planem było rozluźnienie ciężkiej atmosfery.

– Główna grupa docelowa to kobiety, więc pewnie będziecie pozować bez koszulek – odpowiada tata, śmiejąc się pod nosem. – No wiecie... żeby zwiększyć sprzedaż. Ale będzie też zwykła opcja to wyboru, dla dzieci lub facetów.

Kręcę głową, nie mogąc przestać się śmiać. Ale plan jest dobry. W końcu to kobiety najbardziej rzucą się na kupno kalendarza. Która by nie chciała seksownego, na wpół rozebranego hokeistę na swojej ścianie?

Gdy śmiechy cichną, tata wyjaśnia nam wszystko i informuje nas, że szczegóły prześle nam na naszym grupowym czacie. Później rozchodzimy się w swoje strony. Ja z Huntem i Mitchem jedziemy prosto na uczelnię, bo nie opłaca nam się już wracać do domu.

Zahaczamy jeszcze o kawiarnię, a następnie rozsiadamy się na naszej ulubionej ławce i korzystamy z jeszcze w miarę ciepłej pogody. Podciągam lewą nogę do piersi i opieram o kolano podbródek, po czym przymykam powieki. Patrząc na to, jak bardzo Hunter szczerzy się do swojego telefonu, jestem pewny, że esemesuje właśnie z Lacey. Mitch robi dokładnie to samo.

Kiedy słyszę za sobą kroki, otwieram oczy i przekręcam się do tyłu, a mój wzrok natrafia na zmarnowaną minę Milesa. Z głośnym westchnieniem opada na miejsce obok mnie.

– Co z tą małą? – pytam go.

– Miała niewielkiego guza na wątrobie – wyjaśnia. – Nie był on złośliwy, ale w takim przypadku im szybciej przejdzie się operację wycięcia go, tym lepiej. Można to przyspieszyć, ale trzeba mieć na to pieniądze. U nas nie było z tym problemu, ale inne dzieciaki... Dzięki tej akcji możemy zebrać naprawdę konkretne pieniądze i przekazać je na fundację.

– Tu akurat masz rację – mamroczę. – Te kalendarze rozejdą się jak świeże bułeczki.

Miles kiwa głową.

Nie chcę go dołować jeszcze bardziej i przypominać o ciężkim czasie dla jego rodziny, więc czym prędzej ucinam temat. Nie mając nic innego do roboty, wyciągam laptop i powtarzam sobie zagadnienia, które prawdopodobnie przydają się na dzisiejszy test. Obiecałem rodzinie, że wezmę się za siebie, a w tym chodzi również o naukę. Może i przepadam za studiami, nadal sądzę, że nie są one mi potrzebne, skoro gram w NHL, ale nie zamierzam sprawiać przykrości rodzicom, bo kto wie, co wydarzy się za kilka lat.

W końcu przychodzi czas, abyśmy rozeszli się do swoich sal. Przygryzam dolną wargę i wyciągam z kieszeni telefon, aby upewnić się, że mam jeszcze kilka minut w zapasie.

– Zaraz przyjdę – rzucam do kuzyna. – Muszę... coś zrobić.

Robię kilka kroków do tyłu i obracam się, kiedy słyszę wołanie Hunta:

– Co to namiętne powitanie cię nie pochłonie, bo to naprawdę ważny test!

Wystawiam w jego stronę środkowy palec, po czym znikam za rogiem. Do artystycznej części naszej uczelni docieram w pół minuty, mając na uwadze to, że muszę się sprężać. Z tego co mówiła mi Maisie, ma dziś same zajęcia z malarstwa i o ile nic się tutaj nie zmieniło, będzie w sali sto trzeciej.

– Cody? – słyszę za sobą. – Nie powinieneś mieć teraz zajęć?

Przekręcam się i uśmiecham lekko pod nosem. Wyciągam rękę i zaciskam palce na jej przedramieniu, po czym pociągam ją lekko w bok.

– Chciałem... się tylko przywitać – bąkam.

Cholera jasna, zachowuję się jak nastolatek, który pierwszy raz rozmawia z dziewczyną.

ONE LAST CALL | Call Me #5Où les histoires vivent. Découvrez maintenant