Rozdział 10. Dom jest tam, gdzie jest twoje serce.

Zacznij od początku
                                    

– Dziewczyny, chcecie też?! – woła mama Sadie.

Przyjaciółki spoglądają po sobie, a później zawieszają wzrok na mnie. Kręcę delikatnie głową, więc Sadie odmawia mamie.

– Chciałabym iść się położyć do czasu przyjazdu Susie, jeżeli mogę – mówię cicho. – Głowa mnie boli.

– Wiesz, gdzie jest mój pokój – odpiera Sadie.

Ignoruję ciekawskie spojrzenie mamy i kieruję się na piętro, a następnie zamykam się w łazience. Nagłe przytłoczenie jest nie do zniesienia.

One zamiast się na mnie wściekać, cieszą się, ze wróciłam. Ciocia Zoey w ogóle nie powinna ze mną rozmawiać, przecież złamałam serce jej syna! A ona co? Przytula mnie!

Dociskam dłoń do ust, aby nikt nie słyszał mojego szlochu. Zjeżdżam plecami po drzwiach i wciskam twarz między kolana. Nie potrafię sobie poradzić z tym powrotem. Sądziłam, że będzie to wyglądać całkowicie inaczej. Ja nie byłam przygotowana na tak szybki powrót. A teraz, po przekroczeniu progu ich domu, rzeczywistość do mnie dociera.

Za niedługo stanę twarzą w twarz z chłopakiem, którego kocham, i który mnie nienawidzi.

Nagle słyszę pukanie do drzwi. Gwałtownie ocieram oczy i pociągam nosem.

– Maisie? Przesuń się... – słyszę głos Sadie. Nie robię tego, więc dziewczyna naciska klamkę i popycha drzwi oraz moje ciało. Kilka sekund później kuca przede mną i chowa mnie w ramionami. – Maise...

– Powinnaś mnie nienawidzić – stękam, kuląc się jeszcze mocniej. – Dlaczego mnie nie nienawidzisz?!

Sadie wzdycha ciężko i pociąga mnie w górę. Prowadzi mnie do swojego pokoju, gdzie czeka już na nas Lacey i Susie. Popycha mnie lekko na łóżko, a ja opadam na nie i od razu dociskam przedramię do oczu. Nie mija kilka sekund, aż na łóżko wskakuje Buddy – golden retriever cioci Zoey. Zawisa nade mną zaciekawiony i czeka, aż go pogłaskam. Chwilę później opada na brzuch i szturcha mnie pyskiem za każdym razem, kiedy przestaję przesuwać dłonią po jego sierści.

– Co się dzieje? – pyta Susie.

– Nie miałam wracać tak szybko – wyduszam z siebie. – Oddałam wniosek o przedłużenie wymiany od stycznia, a oni... wyrzucili mnie z dnia na dzień! Nie z mojej winy! Ja... nie byłam przygotowana na powrót do domu, nie byłam przygotowana na spotkanie z... nim. We Francji żyłam w bańce, nie musiałam myśleć o tym, co dzieje się tutaj. A teraz... Nie wiem, czy dam sobie radę, gdy stanę z nim twarzą w twarz. 

Dziewczyny nie odpowiadają, więc kończę swój wywód.

– On mnie tak bardzo nienawidzi, a ja tylko chciałam dla niego dobrze... – Łapczywie chwytam powietrze. – Wiem, że to spieprzyłam, ale wtedy wydawało mi się to jedyną opcją. Musiałam go zmusić, aby nie pojechał za mną, i żeby nie próbował mnie zatrzymywać...

– Czekaj, że co? – przerywa mi Sadie, machając wokół nas rękami. – To wszystko, co powiedziałaś mu podczas tamtej kolacji, to nie jest prawda?

– Tak – stękam, kolejny raz ocierając mokre oczy. – Przecież wiecie, że cholernie mocno go kocham. Tyle, że... ten wyjazd był dla nas przeszkodą. Mówi się, że pierwszej miłości się nigdy nie zapomina, więc sądziłam, że z nami będzie podobnie. Nie zapomnimy, ale ruszymy do przodu. No i najważniejsze, że nie zrezygnujemy z marzeń.

– Ale rezygnacja z siebie nawzajem jest już okej? – dziwi się Susie. – Okej, rozumiem, dlaczego to zrobiłaś. Gdyby Cody prosiłby cię, abyś dla niego została, zrobiłabyś to i straciła szansę na spełnienie marzeń o Francji. Z drugiej strony nie chciałaś, aby to on pojechał z tobą i omijał treningi oraz mecz. Ale, Maisie...

ONE LAST CALL | Call Me #5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz