Rozdział 28

55 4 3
                                    

Pov: Kalina

Biedny Gabriel. Biedna ja. Biedny Ricardo. Biedni my wszyscy.

Pierwszy raz w życiu zemdlałam i to z powodu Gabisia. Kurczę, słabo. Z tego co słyszałam to Ric mówił, że nic nie jadł. Dlaczego tego nie zauważyłam? Jak zwykle nic nie widzę.

-Kali wszystko dobrze? Tak bardzo interesujące są te kauczuki?

Odwracam się w stronę Emilki. Mrugam parę razy. Co?

-Jezusie ty nie kontaktujesz z rzeczywistością

-Ekhm co?

-Od pięciu minut macasz ten woreczek z kauczukami. Wszystko dobrze?

-Eee tak zamyśliłam się

-Oke, bierzesz coś?

-Eee te kauczuki

-Serio?

-Tak

Biorę tą mini siateczkę z kauczukami. Wsumie nawet ładne są. Idziemy do kasy. Okazało się, że Di rigo wziął jakieś wafle dla różowo włosego. Bardzo dobrze musi przecież coś jeść. Wychodzimy ze sklepu. Nagle słyszę jakieś krzyki. Okazało się, że to Aitor Cazador. Co on ma łzy w oczach? Podbiegamy do niego.

-Co się stało Cazador?-pyta szatyn.

-To ze szczęścia

-To jeszcze ciekawiej

Niebiesko włosy wskazuję na wychodzącego z jakiegoś sklepu Victor'a.

-Gdzie Arion?-pytam.

-Nie wiem, ale Victor kupił takie cudne naszyjniki. Taki księżyc i słoneczko dla siebie i Ariona. CZY TO NIE JEST PRZE UROCZY PREZENT NA JEGO URODZINY?!

-Co to Arion ma niedługo urodziny? ALE O MOJ BOZE TO JEST PIKNE!-krzycze-JACIE AŻ ŁZA MI SIE W OKU KRECI

-NO PRZECIEZ MOWIE ZE NO CUDNEEE

-Jak oni nie będą razem to nie wierzę w miłość

-Garcia ale rellujesz

-Wiem

-Po co robisz zamieszanie Aitor? Przecież nic takiego się nie dzieje. Tylko kupiłem prezent dla Sherwind'a

-NIC TAKIEGO?!

Dalej co się działo nie chce mi się opowiadać... Aitor darł się na całą galerię, a Blade go pociskował.

Armagedon.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Uwuśnie, dłuższy rozdział. Fajnie, nie? Bayoo<33

282 słów




Have you ever love me?Where stories live. Discover now