Rozdział 1

258 8 12
                                    

Pov: Ricardo

Usłyszałem budzik.
Otworzyłem oczy i zacząłem szukać ręką telefonu, aby wyłączyć wkurzający dźwięk w telefonie. Po chwili już miałem telefon w ręce. Szybko wyłączyłem budzik. Poleżałem jeszcze chwilę w łóżku i wstałem. Przejrzałem się w lusterku.
Na mojej głowie była totalna szopa.

-Nie wierzę- jęknąłem.

Szybko zobaczyłem godzinę na telefonie. Okazało się, że mam jeszcze półtorej godziny do rozpoczęcia lekcji. Nie zdążę umyć tych włosów, a później ich wysuszyć. Postanowiłem, że spróbuję je trochę rozczesać. Jednak najpierw pójdę zjeść śniadanie.
Oczywiście rodziców znowu nie było w domu. Szybko zrobiłem sobie herbatę i kanapki. Szybko zjadłem i posprzątałem po sobie. Ruszyłem spowrotem do swojego pokoju. Ubrałem mundurek i wziąłem się za ogarnianie włosów. Zacząłem je czesać. Koszmar. Tam było z pierdyliard supłów. To czesanie zajęło mi około godziny. Spojrzałem na zegarek. Odjęło mi mowę, mam tylko 10 minut. Wziąłem torbe i wybiegłem z domu. Jak tak biegłem przypomniało mi się, że dziś Gabi nie przyszedł do mnie aby razem pójść do szkoły. Ale zresztą, to nie moja sprawa.

Kiedy dobiegłem do szkoly zobaczyłem Gabriela rozmawiającego z... chwila kto to? Nie widziałem tego typa.
Postanowiłem do nich podejść.

- Hej Gabi, jak tam?-zacząłem.

-Ooo Ricardo siemka-odpowiedział różowo włosy chłopak-przedstawiam Ci Aitora, będzie chodził z nami do klasy.

Nowy wyciągnął rękę w moją stronę.

-Miło mi Cię poznać, Gabriel dużo mi o tobie opowiadał-powiedział niebiesko włosy.

-Serio?-spytałem.

-Tak, mówił, że jesteś jego najlepszym przyjacielem i no.

Pokiwałem głową. Jakoś tak nie byłem co do niego przekonany. Z jakiegoś powodu mnie troszkę irytował.

-Ja już musze lecieć-powiedziałem-muszę jeszcze wziąć zeszyty z szafki.

-Oj no to do zobaczenia na zajęciach-odpowiedział Gabi.

-Pa

Ruszyłem w stronę szafek. Wyjąłem szybko zeszyty i udałem się do klasy. Usiadłem w ławce i wyjąłem potrzebne rzeczy. Czekałem na dzwonek. Chwilę przed dzwonkiem weszli Gabi i Aitor. Różowo włosy nawet na mnie nei spojrzał. A Aitor... Odwrócił się i posłał mi wredny uśmiech. O co mu chodzi? Przecież nic mu nie zrobiłem. Usiedli w środkowym rzędzie w drugiej ławce(ja siedziałem w trzeciej ławce od ściany). Zaczęła się matematyka. Oni chyba ten plan lekcji losowali na kole fortuny. Na pierwszej lekcji w poniedziałek matematyka? Tego jeszcze nie grali. Nie to, że nie lubię matematyki. Jest spoko. Ale o ósmej rano w poniedziałek mózg mi nie mózguje.

Skip time z lekcji

Dobra żyje. Na szczęście nikt mnie nei pytał i nie było żadnych niezapowiedzianych kartkówek. Właśnie jestem po treningu. Omawialiśmy nową taktykę. Czekałem na Gabiego przed klubem. Chłopak nie przychodził. Postanowiłem wejść do budynku upewnić się czy aby napewno on tam jest.

-O Ricardo, chciałeś coś?-odezwał się trener Evans

-Jest może Gabi?-spytałem

-Gabriel wyszedł dwadzieścia minut temu z...eeee...tym nowym uczniem.

-Aitorem?

-Tak!

-Dobrze, dziękuję

Wyszedłem z klubu. Nie będę kłamał było mi trochę przykro. Mógł chociaż napisać a ja tu czekałem. Dobra to tym razem wracam sam do domu...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ogólnie będzie to taki luźny fanfik, piszę go dla siebie. Jeśli ktoś będzie go czytał to będzie mi miło jak zostawicie komentarz<33

Do zobaczenia

507 słów

Have you ever love me?Where stories live. Discover now