Twenty-five

1.2K 221 57
                                    


Milo

– Nie widziałeś, kiedy wyszła? – warknąłem do Jamesa, choć wiedziałem, że to nie była jego wina, bo kto by, kurwa, przypuszczał, że Carla postanowi uciec.

– Przykro mi, ale nie było mnie w tym momencie pod restauracją.

– To, gdzie byłeś! Czy nie powinieneś stać tam i czekać, aż wyjdziemy!

Krzyczałem tak głośno, że słyszeli nas pewnie przechodnie, pomimo zamkniętej szyby.

Sięgnąłem po telefon i wyszukałem jej imię. Nie zliczyłbym, ile razy w przeciągu ostatniej godziny próbowałem się z nią skontaktować. Zaczynałem się martwić, bo nie wiedziałem, czy po prostu mnie ignorowała, czy coś się jej stało. Wybrałem ponownie jej numer, ale usłyszałem tylko głos automatycznej sekretarki.

Kurwa!

– Wpisz na mapie wszystkie restauracje w pobliżu, nie mogła zajść daleko – rozkazałem.

– Przepraszam, że się wtrącę, ale czy zdaje pan sobie sprawę, ile jest w Paryżu restauracji, w których mogłaby być?

– To, jaki masz, kurwa, plan! – wrzasnąłem, ale James wydawał się niewzruszony moim wybuchem i nie wiem, czy powinieniem być z tego powodu dumny, bo to znaczyłoby, że już się do tego przyzwyczaił.

– Nie sądzę po prostu, żeby to był dobry pomysł. – Próbowałem być spokojny, ale gdy pomyślałem sobie, że Carla jest gdzieś tam sama, w obcym mieście, do głowy przychodziły mi różne scenariusze. – James milczał przez chwilę, po czym odezwał się ponownie: – Myślę, że jeżeli pani Ortiz będzie chciała wrócić, to zrobi to sama. Szanse, że znajdziemy ją w Paryżu, są znikome i wie pan o tym doskonale. Najlepszym rozwiązaniem będzie w tym momencie jechać do hotelu i tam na nią poczekać, bo nie wróci chyba sama do Nowego Jorku.

Byłem zbyt wkurwiony, aby docenić jego trzeźwą ocenę sytuacji.

– Rób, co chcesz.

Nie musiałem powtarzać mu dwa razy. Odpalił silnik i płynnie włączył się do ruchu, a ja w tym momencie usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Szybko spojrzałem na ekran, ale zobaczyłem na nim nie to imię, które bym chciał. Vivi pytała, czy wszystko w porządku i dlaczego wybiegłem z restauracji w takim pośpiechu. Przymknąłem oczy i przekląłem głośno, a gdy ponownie uniosłem powieki, w lusterku wstecznym wychwyciłem wzrok Jamesa.

– Masz jakiś problem? – zapytałem już spokojniej.

– Ależ absolutnie. Myślę tylko.

– No to oświeć mnie, przyjacielu.

– Kiedy usłyszałem, że ma się pojawić dziś panna Viviane, od razu wiedziałem, że skończy się to źle.

Naprawdę czasami zastanawiałem się, czy James nie pozwalał sobie za dużo, ale potem dochodziłem do wniosku, że właśnie to ceniłem w nim najbardziej. Był szczery do bólu i nie przejmował się tym, że byłem jego szefem. Z drugiej jednak strony, nigdy nie przekroczył cienkiej granicy, która istniała między szczerością, a bezczelnością.

– Wiesz, jaka jest sytuacja – wymamrotałem pod nosem, myśląc, że mnie nie usłyszał, ale zapomniałem, że miał doskonały słuch.

– Wiem, dlatego zatrzymam moje osobiste zdanie tylko dla siebie.

Spojrzałem jeszcze raz na ekran. Wiadomość cały czas tam była. Kiedy powiedziałem Vivi, że muszę szybko wyjść od razu wiedziała, że chodziło o Carlę. Nie wiedziałem, czy domyślała się, że coś między nami jest, ale była jedną z najbardziej inteligentnych kobiet, jakie znałem, dlatego przypuszczałem, że nie umknęło to jej uwadze. Próbowała mnie zatrzymać, wykorzystując te same sztuczki, co zawsze.

FakeLove (II Tom Four Seasons) Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu