Seven

1.7K 199 22
                                    




       Carla

– Idź do windy, wbij kod 777 i poczekaj na mnie w biurze mojego brata. Muszę coś załatwić – powiedział Milo, ale jego wzrok cały czas krążył gdzieś dookoła.

Nie chciałam tego robić, bo przyszłam tu tylko dlatego, żeby poinformować go o wydzwaniających do mnie dziennikarzach i wiedziałam, że jak tylko zrobię to, o co mnie prosi sprawi, że znowu mu ulegnę, a ja właśnie chciałam wyznaczyć mu granice. Wystarczyło powiedzieć, że powinien to załatwić i sprawić, aby gazety dały mi spokój, ale nie wiedzieć czemu, przytaknęłam.

– Jak nie przyjdziesz za pięć minut, wychodzę, a ty nie pokazuj mi się lepiej na oczy.

Nie dając mu czasu na odpowiedź, wyminęłam go i udałam się w stronę wind.

Dlaczego akurat musiałam przespać się Milo Beckettem? Dlaczego to nie mógł być, jakiś zwykły facet, nawet ten kucharz, którego imienia nie pamiętam, a który próbował tamtego wieczoru mnie pocieszyć. Nagle zaczęłam się zastanawiać, co byłoby, jakbym została w miejscu i poczekała na niego, tak jak mnie prosił. Czy to z nim byłabym teraz w ciąży? Zamiast tego na mojej drodze pojawił się panwielkieego i nawet, jakbym chciała, nie pozbędę się go z mojego życia, bo jest ojcem dziecka, które nosiłam pod sercem. Już zawsze będziemy związani i to mnie właśnie przerażało.

Weszłam do windy, nacisnęłam trzy razy siódemkę i po chwili byłam w tym samym miejscu, kiedy pierwszy raz powiedziałam Milo o ciąży. Nie były to zbyt przyjemne wspomnienia, bo prawdę mówiąc nie tak to sobie wyobrażałam, choć przed samą sobą, próbowałam udawać, że jest inaczej. Miałam nadzieję, że, gdy mu o tym powiem, to usłyszę, że mam się nie martwić, ja również jestem za to odpowiedzialny i też będę w życiu dziecka, za to on mnie potraktował jak pierwszą lepszą, która chce naciągnąć go na kasę.

Od tamtego czasu nic się nie zmieniło, wyglądało tak, jakby nikogo przez cały ten czas tu nie było, nawet unoszący się w powietrzu zapach, był ten sam.

Nagle usłyszałam kroki i po posadzce rozszedł się dźwięk stukotu obcasów, a po chwili ujrzałam kobietę, którą na pewno już gdzieś spotkałam. Była bardzo piękna, nosiła czarne szerokie, ale zarazem eleganckie spodnie, tego samego koloru szpilki na wysokim obcasie, a na górę założyła czerwoną koszulę z rozkloszowanymi rękawami. Kontrastowało to mocno z jej czarnymi prostymi włosami i musiałam przyznać, że przez ułamek sekundy poczułam zazdrość, bo ja nigdy nie będę tak idealna jak ona. Spojrzała na mnie i miałam wrażenie, że też mnie rozpoznała.

– Co tutaj robisz? I skąd znałaś kod? Nic mi nie wiadomo o nowym personelu przydzielonym do tego piętra.

Nie umknęło mi, że nie użyła słowa „sprzątaczka", bo pewnie to miała na myśli, mówiąc personel.

– Przepraszam, ale Milo kazał mi tu przyjść – powiedziałam i sama siebie zaskoczyłam, że brzmiało to tak pewnie.

Kobieta uniosła brwi.

– Milo? Nie mów tylko, że on sprowadził cię tu...

Nagle dotarło do mnie, o czym ona myślała.

– Nie! – przerwałam jej, zanim słowa opuściły jej ust. – To nie to! To znaczy...– zawahałam się, bo przecież to nie tak, że nic mnie nie łączyło z Milo. Byłam z nim w ciąży, a więc było to równoznaczne z tym, że robiliśmy to, o co właśnie podejrzewała nas ta kobieta. Wzięłam oddech i dodałam: – Milo prosił, abym tu przyszła, bo musimy porozmawiać w bardzo ważnej sprawie... – Nie wiedziałam czemu, ale pod powiekami poczułam palące mnie łzy, które chciały wydostać się na zewnątrz. Emocje wzięły górę i jedna z nich popłynęła po policzku.

FakeLove (II Tom Four Seasons) Where stories live. Discover now