Rozdział trzydziesty drugi

1.3K 34 1
                                    


Klara

Otworzyłam powoli drzwi prowadzące na taras i wyszłam zajmując miejsce obok Nikołaja. Siedział na jednym ze schodków wpatrując się w dzieci biegające po ulicy i popijać piwo. Dwóch chłopców grało w piłkę, dziewczynki skakały na skakance albo grały w klasy, a starsi jeździli na deskorolkach. Ulica zarówno jak i całe osiedle tętniło życiem.

Ciekawiło mnie dlaczego wybrał akurat to miejsce, ale cały czas bałam się go o to zapytać. Nawet teraz gdy nasza relacja nie była już taka jak na początku. Nie chciałam aby zdradził mi jakiś chory sekret. W dalszym ciągu wmawiam sobie, że kwiatki, które rosną w ogrodzie w tamtych rzędach zostały posadzone tam specjalnie i nic nie znaczą.

– Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z dzieciństwa? – Otworzyłam szerzej oczy nie mogąc pojąć dlaczego o to spytał. Wpatrywałam się w jego twarz, ale on w dalszym ciągu nie odrywał spojrzenia od dzieci biegających po ulicy.

– Moje ulubione to chyba wyjazd na kolejki. Pojechaliśmy razem z moimi przyjaciółmi i moimi rodzicami...

– Klara ze mną nie wejdziesz? No choć. – Gabriel chwycił mój nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę jednej z kolejek. – Jak będziesz się bała to cię przytulę. Po to przecież będę siedział obok.

– No ty chyba oszalałeś. Jak będzie jechała to siedzi obok mnie. – Dawid chwycił mnie od tyłu i podniósł tak, że nie dotykałam nogami ziemi.

– Pojadę tylko z Oksaną. – Myślałam, że odpuszczą, bo przyjaciółka w życiu nie weszłaby na tak wysoką kolejkę. Miała problem żeby wejść na poprzednią gdzie wchodziły sześciolatki, a dla niej i tak było już za wysoko.

– Dobra czyli idziemy. Siedzisz obok mnie. – Dawid zaczął nieść mnie w stronę kolejki.

– Puść mnie. Oksana nigdy na to nie wejdzie.

– Do kurwy jasnej Arek pojebało cię? – Spojrzałam w bok skąd dochodził krzyk mojej przyjaciółki. Arek niósł Oksanę przerzuconą przez swoje ramię uśmiechając się z satysfakcją. – Ogłuchłeś! – Uderzyła go w plecy zwracając na nich jeszcze większą uwagę. – Nie wejdę tam i nie ma nawet takiej opcji.

– Powiedziałaś, że jak Klara wejdzie to ty też. – Stanął obok nas w kolejce i postawił ją na ziemię, ale w dalszym ciągu jej nie puścił. – A jak widzisz twoja przyjaciółka grzecznie stoi w kolejce i na ciebie czeka.

Chciałam się odezwać i zaprotestować, ale Dawid położył dłoń na moich ustach. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, każdy się na nas patrzył. Chciałam stwierdzić, że całe szczęście, że nie widzieli tego rodzice, ale wtedy ich dostrzegłam. Stali przy barierkach po drugiej stronie posyłając mi i Dawidowi znaczące spojrzenia.

Kolejka przysunęła się do przodu. Oksana po raz kolejny chciała uciec, ale wtedy Arek złapał ją w pasie obrócił się i postawił z powrotem przed sobą. Furia na jej twarzy zniszczyła strach, który był tam jeszcze chwilę temu.

Kolejka była krótsza, aż w końcu przyszła nasza kolej. Myślałam, że zemdleję. Z całej siły zasłaniałam oczy nie chcąc spojrzeć w dół. Choć ręka Dawida przyciągnęła mnie do siebie jak tylko się dało i tak krzyczałam.

Jak tylko kolejka się zatrzymała razem z Oksaną wybiegłyśmy z niej jako pierwsze, słysząc za sobą śmiech chłopaków. Złapałyśmy się barierki i zaczęłyśmy brać głęboki oddechy próbując wyrównać oddech. Dawid z Arkiem podeszli do nas po chwili. Rozejrzałam się za Gabrielem, ale on gdzieś zniknął. Wrócił po niespełna chwili nie mogąc się przestać śmiać. Zmarszczyłam brwi, ale gdy tylko pokazał nam nasze zdjęcia sama nie mogłam powstrzymać śmiechu. Arek zaczął prowadzić i ruszyliśmy w stronę kolejnych atrakcji.

– Klara córciu? – Spojrzałam na mamę i podeszłam bliżej niej. – A ty coś na poważnie z Dawidem? Bo tak ci tylko zdradzę, że chciałabym mieć takiego zięcia. – Poczułam jak policzki palą mi się od rumieńców i pognałam z powrotem do swoich przyjaciół.

Pokręciłam głową wybudzając się z tego wspomnienia. Starłam pośpiesznie łzę, która spłynęła po moim policzku.

Nikołaj

Dostrzegłem jak ukradkiem ociera łzę cieknącą po policzku. Wspomnienie swoich przyjaciół musiało na nowo przypomnieć jej czego była świadkiem. Poczułem jak w środku mnie pojawia się dziwne nieznane dotąd uczucie.

– A twoje? – Pokręciłem głową, mogłem się domyślić, że o to zapyta. Sam zacząłem temat.

– Nie mam żadnych miłych. Moja mama zmarła... gdy byłem w gimnazjum. Musiałem szybko dorosnąć. Jedyne wspomnienia jakie mam są z Cyprianem... – Spojrzałem na jej rękę, która dotykała mojego przedramienia. – Nie byliśmy grzecznymi dziećmi. Już od małego kradliśmy. W tedy były ciężkie czasy, zupełnie inaczej niż teraz. Często nasi rodzice nie mieli włożyć co do garnka. Mama... – Przełknąłem ślinę, jak dawno jej tak nie nazywałem. – Opiekowała się mną sama. Taty nigdy nie poznałem.

Spojrzałem na swoje ręce pokryte tuszem, odszukując tego jednego tatuażu, na którym zrobieniem zastanawiałem się najdłużej. Róża pokryta cierniami tak bardzo nie pasowała do pozostałych. Ale pozostałe robiłem żeby były, może to jakaś część terapii? Może sam pragnąłem zaznać choć trochę bólu? Kwiat przypominał mi o matce, która pomimo tego co mi zrobiła nadal była dla mnie matką. Raniąc mnie chciała dobrze, nie zdając sobie sprawy, że zraniła mnie jeszcze bardziej niż gdyby powiedziała prawdę. Próbując mnie uchronić sama straciła życie. Spojrzałem na dziewczynę, która położyła dłoń na moim ramieniu.

– Długo znasz się z Cyprianem? To przykre, że był w stanie tak po prostu wbić ci nóż w plecy.

– Praktycznie od dziecka. Tutaj nie ma miejsca na przyjaźnie. Kiedy w grę wchodzą pieniądze, nie zastanawiasz się czy to twój przyjaciel czy wróg.

– On powiedział dokładnie to samo...

Położyła głowę na moim ramieniu, a ja zesztywniałem. Patrząc na jej twarz pogrążoną we wspomnieniach, jej delikatny uśmiech, który błąkał się na ustach za każdym razem gdy przypominała sobie coś na nowo. Zmieniła się i to było tylko przeze mnie. Zmusiłem ją aby, w krótkim czasie przestała być już dzieckiem, nastolatką pomimo, że miała przed sobą jeszcze sporo czasu, aby dorosnąć. Zniszczyłem jej marzenia, jej charakter i wszystko to co zapewne jej przyjaciele i rodzina w niej kochali.

Ona miała piękne i kolorowe dzieciństwo, kiedy ja musiałem walczyć o to żeby przetrwać. Ona miała wszystko, pieniądze, kochających rodziców a ja nie miałem z tego nic. Stałem się taki, bo po to mnie wychowywali. Po to i tylko po to. Jej piękne życie legło w gruzach gdy pojawiłem się w nim ja...

Odłożyłem butelkę obok schodów i wstałem wyciągając rękę w jej kierunku.

– Choć zabiorę cię gdzieś... 

Diabelski dotyk |जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें