Rozdział dziewiętnasty

1.6K 46 4
                                    




Klara

– Znowu się widzimy. – Zamrugałam powiekami sycząc z bólu. Z automatu przyłożyłam rękę do skroni wyczuwając pod nią opatrunek. Znowu.

Nie miałam pojęcia co się stało. Wszystko wokół wirowało, a wspomnienia nie były składne. Spojrzałam na mężczyznę, który stał oparty o komodę naprzeciwko łóżka patrząc na mnie uważnie. Minęła chwila zanim rozpoznałam twarz Rafała. Wzdrygnęłam się bo pomimo, iż wszystkie wspomnienia wirowało to jako jedyne stało w miejscu.

– Boli cię, kręci ci się w głowie?

– Boli. – Jęknęłam gdy ból się nasilił.

– Rozcięłaś sobie łuk brwiowy. Po raz kolejny. Przydzwoniłaś w podłogę. Dostałaś coś przeciwbólowego, ale nic więcej nie jestem w stanie na razie zrobić.

Mężczyzna przysiadł na łóżku obok mnie, zamarłam gdy jego ramiona oplotły moje i przyciągnęły do siebie. Pierwsze co mi przyszło do głowy, to żeby uciekać, ale jego dotyk sprawił, że poczułam się lepiej. Jego dłonie nie paliły tak jak Nikołaja.

– Wiem, że nie jest ci łatwo, znalazłaś się w świecie, którego praktycznie nie znasz, a Nikołaj ci tego wszystkiego nie ułatwia. Wyrwał cię z normalnego życia, zabierając to co do tej pory znałaś. Znam go dość długo. – Spojrzałam na niego gdy ściszył głos, jakby nie chciał aby ktoś nas usłyszał. – Odkąd się pojawiłaś jest inny. – Zamilkł na chwilę zastanawiając się. – No może nie zawsze. Przy tobie próbuje być taki jak był przy innych, ale gdy nie ma ciebie obok, albo myśli, że nikt go nie widzi widać jak go to boli. Boli go to, że musi cię tak traktować.

– Nie pomożesz mi uciec prawda? – Westchnął gładząc mnie po głowie. Dziwnie było mi siedzieć tutaj razem z nim i pozwalać mu na to wszystko.

– Jeśli to co obstawiam jest prawdą chociaż w stopniu nawet jeśli bym ci pomógł on i tak by cię znalazł.

– Dlaczego w takim razie robi to wszystko. – Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które od parunastu dni stało się moim domem. – Dlaczego traktuje kobiety w taki sposób.

– Musiałabyś się zagłębić w jego dzieciństwo, nie będę ci teraz o tym opowiadał, jeśli będzie w stanie powie ci o tym sam. A co do ciebie. Zachowuje się tak, bo Cyprian wmówił mu jakieś głupoty. Powiedział mu, że musi udowodnić i cię zniszczyć sprawić...

– Rafał. – Wzdrygnęłam się i podniosłam głowę słysząc jak mężczyzna wszedł do pokoju. – Chyba nie ciebie już czas.

– Miło było z tobą porozmawiać, uważaj na siebie. – Zamknęłam powieki gdy jego usta musnęły moje włosy. Otworzyłam je powoli gdy poczułam jak wstał z materaca. Spojrzałam na Nikołaja, który był teraz wkurwiony o wiele bardziej niż gdy tutaj wszedł. – Na szafce ma leki jakby co wiesz gdzie jestem.

Mężczyzna ruszył za doktorem. Nie zamknął drzwi więc bez problemu słyszałam ich ostrą wymianę zdań. Położyłam głowę na poduszce chcąc odpocząć, ale otworzyłam gwałtownie oczy, gdy poczułam  jak mężczyzna wchodzi do pomieszczenia. Myślałam, że mnie zostawi, że sobie pójdzie, ale on wrócił.

– Chodź. – Kiwam przecząco głową, nie chcę nigdzie iść, nie miał siły. Mam już dość. – Jezu, ile razy mam ci powtarzać, abyś przestała zachowywać się jak dziecko. – Podszedł do mnie i pomógł wstać z łóżka. Otarł palcami łzy, które zostały na moich policzkach. Złapał mnie za dłoń i wyprowadził z pokoju.

Zaczął prowadzić mnie w jakąś stronę, ale nie miałam pojęcia gdzie. Nie byłam wstanie skupić się na tym gdzie szliśmy ponieważ cały czas patrzyłam na jego palce wplecione w moje i jego kciuk, który gładził moją dłoń. Zatrzymałam się gwałtownie omal nie wpadając na jego plecy. Zrobiłam krok w bok i rozejrzałam się wokół. Byliśmy w ogrodzie. Spojrzałam na bok domu dostrzegając okno od swojego pokoju.

Diabelski dotyk |Where stories live. Discover now