Rozdział dwudziesty

2K 53 2
                                    


Klara

– Nie ty go zabiłaś, choć tak sądzisz prawda jest inna... – Jego słowa jakby do mnie nie docierały. Tyle kłamstw wypowiedział mi prosto w oczy, że przestałam wierzyć w cokolwiek. Błędem byłoby wierzyć osobie, która cię porwała i zamordowała na twoich oczach przyjaciół. I zmusiła praktycznie do tego samego...

– Tutaj jesteście, szukałem was wszędzie. Muszę z tobą pogadać Nikołaj.

Gdy tylko usłyszałam głos mężczyzny, który miał na imię Cyprian moje ciało automatycznie się spięło. Pamiętałam go, to był ten sam mężczyzna, który uderzył mnie pośladek. Spięłam się, odsuwając od Nikołaja, ale jego ramię objęło mnie mocniej przyciągając bliżej. Spuściłam głowę nie chcąc nawet na niego patrzeć, a w momencie gdy usłyszałam jego śmiech, który brzmiał jak parsknięcie miałam ochotę stąd zniknąć.

– Schowaj się w pokoju, tylko uważaj. – Jego oddech musnął mój policzek. Zajęło mi chwilę zanim jego słowa do mnie dotarły. Pokiwałam pospiesznie głową. Jego wargi delikatnie dotknęły mojego ucha sprawiając, że przeszył mnie chłód. Puścił mnie na tyle abym była w stanie wstać, ale trzymał mnie za nadgarstek do momentu kiedy nie stałam stabilnie.

Ruszyłam w kierunku domu, chciałam jak najszybciej znaleźć się z dala od mężczyzny, ale jego dłoń zacisnęła się na moim ramieniu i zatrzymała w miejscu. Ze strachem wpatrywałam się przed siebie. Nie byłam wstanie nawet się poruszyć, kiedy on trzymał moją rękę. Poczułam jak nachyla się do mojego ucha

Jak to jest czuć się mordercą? Rozpiera cię duma na samą myśl, że jesteś taka sama jak on? Znudzisz mu się szybciej niż myślisz, wtedy skończysz tak jak tamte. No chyba, że będziesz chciała to ja cię z chęcią przygarnę. Jakimi słodkimi słówkami oszukał cię tym razem? – Obejrzałam się przez ramię na Nikołaja, pozwalając aby łzy zaczęły się tworzyć.

Nie płakałam przez niego tylko przez to jak bardzo popieprzone stało się moje życie.

.– Cyprian chciałeś porozmawiać. – Mężczyzna za mną warknął sprawiając, że nogi mi się zatrzęsły. Jego ręka znikła z mojego ramienia, a gdy tylko palce przestały dotykać skóry pędem ruszyłam w kierunku domu.

– Widzę, że jednak moje słowa nic dla ciebie nie znaczą. Myślałem, że się przyjaźnimy, a ty w ogóle nie korzystasz z moich rad. Ignorujesz je sprowadzając na siebie koniec. – Zdołałam jeszcze usłyszeć jego słowach, których nigdy więcej nie chciałabym usłyszeć. Było pewne, że dotyczyły mnie.

Pędem wbiegłam do domu omal nie ślizgając się na dywaniku przy drzwiach. Złapałam się ściany i gdy tylko utrzymałam równowagę ruszyłam pośpiesznie w kierunku drzwi wejściowych. Wolność była dosłownie kawałek ode mnie.

Drewniane ciemne drzwi wyglądały jak portal. Portal, który jest w stanie przenieść mnie do normalnego życia. Do dawnego... Choć nigdy nie miało być już tak jak kiedyś. Nic nie miało być już takie samo, skoro ich nie było przy mnie. Nie było już Arka, Gabriela, Oksany i... Dawida

Gdy myślałam o tym ostatnim czułam, że serce mi pękało. Tak bardzo skupiłam się na tym, że byliśmy przyjaciółmi, że nie zwróciłam uwagi, że mógł czuć coś więcej. Choć często zachowywał się jakbyśmy byli parą ja nie brałam tego na serio. Traktowałam to jako przyjaźń. Był moim najlepszym przyjacielem, ale dopiero teraz gdy już go straciłam gdy nie mogłam mu już nic powiedzieć zdałam sobie sprawę, że serce bolało mnie najbardziej po jego stracie. Może ja też coś do niego czułam, ale musiałam go stracić aby zdać sobie z tego sprawę...

Dopadłam do drzwi i zaczęłam szarpać za klamkę, krzyczałam ale nikt nie odezwał się z zewnątrz. Waliłam pięściami, ale to nic nie dawało. Osunęłam się na podłogę czując, że to koniec. Tak łatwo byłoby mi się stąd wydostać. Teraz kiedy nie było go nigdzie w pobliżu, ale wszystko było zamknięte.

Powoli podniosłam się z podłogi i weszłam do salonu opadając na kanapę. Podkuliłam nogi pod siebie i obserwowałam pokój. Nie chciałam być teraz w pomieszczeniu, które stało się moją własnością już od kilku tygodni. Nie chciałam widzieć ich przez okno. A myśl, że mogliby mnie cały czas obserwować była straszna.

Spuściłam wzrok na stolik dostrzegając stertę gazet. Westchnęłam i sięgnęłam po jedną. Przynajmniej w taki sposób mogłam znowu wrócić do rzeczywistości i pomimo tkwienia tutaj dowiedzieć się co działo się na zewnątrz. Zaczęłam przerzucać strony zatrzymując się na jednej, która zmroziła mi krew w żyłach, sprawiła że miałam ochotę zwymiotować.

"Dzisiaj rano znaleziono mężczyznę, z raną postrzałową głowy. Zwłoki zostały znalezione przez tamtejszego leśniczego na obrzeżach jednego z podwarszawskich lasów. Z ustaleń śledczych wynika, że zginął jakiś czas temu, a jego ciało zostało tam porzucone. Dzięki pomocy osób postronnych zdołaliśmy poznać jego tożsamość..."

Spojrzałam na zdjęcie mężczyzny i wszystko momentalnie wróciło. Znowu stałam w magazynie. Trzymałam w dłoniach pistolet. Patrzyłam w jego oczy i strzeliłam. Tak po prostu. Jednym ruchem zabiłam człowieka. Niczym nie różniłam się od niego. Byłam takim samym potworem jak mężczyzna, który jeszcze chwilę temu dotykał moich ramion. Puściłam gwałtownie gazetę, gdy na swoich dłoniach dostrzegłam krew. Zaczęłam kręcić szybko głową, a gdy otworzyłam powieki moje ręce były czyste.

– Nie ty go zabiłaś, choć tak sądzisz prawda jest inna...

Nie miałam pojęcia co było prawdą, a co nie. To ja trzymałam w dłoniach pistolet to ja, miałam go zabić, ale czy strzeliłam? Usłyszałam huk, a potem była ciemność. Nie byłam sobie w stanie przypomnieć czy to ja nacisnęłam spust. A nawet jeśli nie to dlaczego mi to powiedział?

Przypomniała mi się rozmowa z Rafałek.

– Dlaczego w takim razie robi to wszystko. – Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które od parunastu dni stało się moim domem. – Dlaczego traktuje kobiety w taki sposób.

– Musiałabyś się zagłębić w jego dzieciństwo, nie będę ci teraz o tym opowiadał, jeśli będzie w stanie powie ci o tym sam. A co do ciebie. Zachowuje się tak, bo Cyprian wmówił mu jakieś głupoty. Powiedział mu, że musi udowodnić i cię zniszczyć sprawić...

Podniosłam się z kanapy i pobiegłam do swojego pokoju. Wpadłam do niego tak szybko, że parapet wbił się w mój brzuch powodując okropny ból. Spojrzałam w kierunku miejsca, które było zakryte chodnikami.

Oni tam byli sami... On i Cyprian... Z tego co powiedział Rafał to Cyprian próbował nim manipulować, ale skoro Nikołaj był mordercą bez serca nienawidzącym sprzeciwu i potrafiącym robić co tylko chciał dlaczego go słuchał? Jakich argumentów używał jego przyjaciel aby robił to co robił?

Diabelski dotyk |Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum