Rozdział dwudziesty drugi

2K 52 0
                                    


Klara

W domu panowała cisza. Wyjechał. Zostawił mnie samą. Pojechał gdzieś z Cyprianem i zniknął. Nie widziałam go chyba od dwóch dni, choć nie miałam pojęcia dokładnie ile czasu minęło. Dzień i noc mieszały się ze sobą, kiedy szukałam wyjścia z tej twierdzy. Nie bałam się już chodzić po domu, przestałam się bać czegokolwiek, było mi już obojętne co stanie się z moim życiem. Nie było już moje. Straciłam nad nim kontrolę. To Nikołaj decydował za mnie, w każdej kwestii.

Starałam się znaleźć jakiś plan ucieczki cokolwiek, ale w żaden sposób nie byłam wstanie się wydostać. Drzwi były zamknięte na cztery spusty, a okna były z tak grubego szkła, ze w żaden sposób nie chciały pęknąć.

Otworzyłam drzwi do pomieszczenie, gdzie do tej pory jeszcze nie byłam. Nie mogłam tutaj wchodzić, nikt oprócz Nikołaja nie mógł. Pociągnęłam za klamkę i weszłam do sypialni. Brązowo szara sypialnia nie była czymś czego mogłabym się spodziewać po płatnym mordercy. Byłam pewna, że będzie górowała tu czerń, a wystrój będzie ciężki, ale nawet w najmniejszym stopniu pokój nie przypominał tych, które stworzyły się w moim umyśle.

Podeszłam do okna i odsłoniłam długie zasłony. Po raz pierwszy od kilku dni uśmiech zdołał wkraść się na moją twarz. Przysiadłam na skraju łóżka i wpatrywałam się w okno za którym biegały dzieci. Za nimi po chodniku szła młoda para trzymająca się za ręce. Nie poczułam jak łza zaczęła płynąć po policzku, dopiero gdy spadła na moją dłoń zostawiając mokry ślad zdałam sobie z tego sprawę. Kiedyś moje życie wyglądało podobnie. Śmialiśmy się i bawiliśmy – choć w naszym wieku już nie wypadało – jak te dzieciaki. Chodziliśmy wszędzie razem jak tamci nastolatkowie. Cieszyliśmy się życiem spędzając wolne chwile razem, gdzieś z tyłu głowy mieliśmy, że czeka nas dorosłość i jeśli teraz tego nie zrobimy, nie zrobimy tego w ogóle. Często te durne pomysły były najlepszymi. A te najlepsze były teraz najgorszymi wspomnieniami, bo przypominały mi o tym co już bezpowrotnie straciłam.

– Klaro no nie bądź taka, nie daj się prosić. To ostatnie dni lata, a ty nie chcesz skorzystać? – Oparłam się na łokciach wpatrując się w Dawida, który podpłynął do pomostu.

– Dobrze wiesz, że nie lubię pływać poza tym jest zimna. – Pokręciłam głową gdy zrobił smutną minkę, próbując jakoś wpłynąć na moją decyzję.

– A ty myślałaś, że woda w jeziorze będzie miała trzydzieści stopni? Księżniczka od siedmiu boleści. – Oksana prychnęła i wyciągnęła nogę w kierunku słońca. – Trzeba było jechać na Ibizę albo do Włoch, a nie nad Polskie jezioro.

– Skąd możesz wiedzieć, że jest zimna skoro nie zamoczyłaś nawet nogi? – Arek usiadł koło mnie na pomoście wpatrując się w moją twarz uważnie. 

Sprawił, że kompletnie zignorowałam słowa przyjaciółki. Odwróciłam się marszcząc brwi gdy przeskakiwał wzrokiem ze mnie na coś co było w jeziorze uśmiechając się kącikiem ust.

Przecież tam stał... Nie zdążyłam nawet nic zrobić gdy zostałam wepchnięta do wody. Zacisnęłam oczy kiedy zanurzyłam się pod wodą. Z desperacją zaczęłam machać rękami i nogami próbując wypłynąć.

– Już trzymam cię księżniczko. – Ścisnęłam mocno barki Dawida wspinając się na niego byleby nie utonąć i odgarnęłam włosy z twarzy.

– Czy wy jesteście normalni? Powiedziałam, że nie chce. – Uderzyłam Dawida w klatkę piersiową. Nawet nie chciało mi się wierzyć, że nie miał z tym nic wspólnego. Chłopak zaśmiał się tym samym sprawiając, że do końca dnia był u mnie przegrany.

Diabelski dotyk |Where stories live. Discover now