Rozdział dwunasty

2.7K 50 3
                                    


Klara

– A myślałem, że wszystko cię boli i nie masz siły, ale skoro pyskujesz to znaczy, że mam co liczyć na powtórkę.  

Gdy tylko pojawił się w drzwiach momentalnie ból, który tylko trochę zelżał po lekach wrócił z powrotem, a skóra zaczęła palić w każdym miejscu, którego dotykały jego dłonie.

– Nikołaj! – Mężczyzna, który mnie opatrywał wyprostował się. – Mógłbyś z łaski swojej iść zobaczyć czy nie ma cię na przykład na zewnątrz? – Wstrzymałam oddech kiedy pewną siebie twarz Nikołaja przykrył grymas niezadowolenia. – Próbuje pracować a ty tylko to utrudniasz.

– Chyba się zapominasz nie sądzisz?  – Nikołaj założył ręce na klatce piersiowej wpatrując się w niego morderczym wzrokiem.

– Jesteśmy przyjaciółmi, ale w każdej chwili mogę stąd wyjść. Zadzwoń po kogoś innego, ale gwarantuje ci, że razem z nim przyjedzie policja. Albo zostaw ją tak jak jest a zapewniam, że się już nie obudzi.

Poczułam jak zrobiło mi się zimno na jego słowa. On nie mógł mówić poważnie, przecież to nie mogła być, aż tak poważna rana abym mogła umrzeć. Spojrzałam na twarz lekarza, a on nie odrywał spojrzenia od Nikołaja mimo to widziałam jak mięsień drgnął na jego ciele pod naporem mojego spojrzenia.

Odwróciłam głowę w kierunku drzwi dostrzegając kątem oka jak Nikołaj odepchnął się i zaczął iść w moją stronę. Chciałam uciec, ale nie byłam w stanie. Chwycił mój podbródek i zmusił abym patrzyła na jego okropną twarz. Na jego ciemne oczy, które wydawały się puste. Przechylił głowę przyglądając mi się uważnie. Zamknęłam oczy ze strachu kiedy jego palce puściły mój podbródek wędrując w górę twarzy. Delikatnie dotknął rany.

– Masz dwadzieścia minut i nie kłam. Doskonale wiem, że tyle ci wystarczy aby ją ogarnąć. Ma żyć...  – Palce mężczyzny zniknęły z mojej skóry. Otworzyłam oczy dostrzegając jak patrzył na mnie po raz ostatni zanim opuścił pokój zamykając drzwi.

Spojrzałam na mężczyznę, który z szerokim uśmiechem na ustach opierał się o ścianę wpatrując się w drzwi. Obrócił się wyglądając przez okno parskając na to co za nim widział. Mogłam się domyślać kogo... Nie miałam ochoty na niego patrzeć, nie miałam nawet siły aby wstać z łóżka.

– Powiedziałeś, że nie możesz mi pomóc... – Mężczyzna obrócił się w moją stronę i przysiadł na skraju łózka przyglądając się jeszcze raz ranie. – A go wyprosiłeś. Nie umieram prawda?

 – Powiedziałem, że nie mogę pomóc ci w ucieczce. I nie, nie umierasz. Możesz odczuwać ból albo zawroty głowy, ale to nic poważnego. Uwierz. – Wpatrywałam się w niego nie mogąc pojąć dlaczego to robił.

– Dlaczego... – Zaśmiał się przerywając moje słowa.

–  Gdyby tutaj był nie mógłbym teraz z tobą rozmawiać. Widzę w tobie coś czego on jeszcze nie dostrzega. Nie znasz go tak jak ja, dla ciebie jest mordercą bez serca, ale ja jako jeden z niewielu znam prawdę o nim. – Wstał z łóżka i sięgnął to swojej torby. Podał mi prostokątne opakowanie jakiś leków. Wyciągnęłam powoli rękę bojąc się, że to był kolejny plan Nikołaja. – To na wypadek gdybyś się źle czuła. Lepiej schowaj, żeby nie widział.

– D-dziękuje...  – Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Wydawał się być taki sam jak mężczyzna, który mnie tutaj przetrzymywał, ale pomimo swojego mrocznego wyglądu był normalnym człowiekiem, który posiadał choć trochę duszy i serca. Pomimo, że otoczenie, w którym przebywał musiało go zmienić zachował resztkę dobroci. – Jak się nazywasz? – Chciałam wiedzieć komu powinnam dziękować w myślach.

Diabelski dotyk |Where stories live. Discover now