Słodko-gorzki

119 13 42
                                    

Break this bittersweet spell on me
Lost in the arms of destiny

~ 🦊 ~

Wiatr zawodził dookoła. Słyszałem jak huczy wśród liści, lecz nie czułem go na twarzy. Moje ciało, całe mokre od potu, leżało skrępowane w ciemnościach. Powietrze przemieniło się w gęstą smołę, przez którą nie mogłem ani oddychać, ani niczego dostrzec.

Do szumu wiatru dołączył krzyk. Moje serce przystanęło na moment, gdy zdałem sobie sprawę, że nie należy do Petrova, a do Leen.

Była gdzieś blisko mnie, jednak echo, które rozeszło się po pomieszczeniu nie pozwoliło mi określić strony, z której dochodził głos.

Chciałem zawołać jej imię, lecz z moich ust wydostał się jedynie skrzekliwy oddech. Aileen wrzasnęła ponownie, tym razem głośniej i bardziej zawodząco, zupełnie jakby była na granicy utraty zmysłów.

Nigdy nie słyszałem, by krzyczała, uświadomiłem sobie, nawet gdy rzuciłem na nią Crucio. Zawsze zaciskała zęby, gdyż była królową w tłumieniu w sobie bólu.

Zamrugałem i ciemność zniknęła, a wraz z nią ucisk, który krępował moje ruchy. Znalazłem się w domu w Feldroft, a przy następnym mrugnięciu pojawiła się również Leen, siedząca na fotelu tuż przede mną. Jęki wiatru nie ustały, jednak zagłuszała je teraz muzyka, płynąca z nowego gramofonu. Aileen wpatrywała się w winylowy krążek, wsłuchując w dźwięki wiolonczel.

Lękałem się, że ponownie nie będę mógł się ruszyć, jednak ku mojej uldze moje nogi same powiodły w jej stronę. Przyklęknąłem, a ona oderwała wzrok od płyty i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się delikatnie, choć niebieskie oczy stały się szkliste. Nigdy nie przyznała się do tego głośno, ale zawsze wzruszało ją to trio wiolonczelistów z Finlandii.

Wiedziałem, że śnię jedno ze wspomnień, jednak nie chciałem przerywać tej mary. Pragnąłem jeszcze przez moment pobyć w Feldroft i popatrzeć na Leen, która wsłuchiwała się w muzykę jak zaczarowana.

- Jaki tytuł ma ten utwór? - spytałem więc.

- Słodko-gorzki.

Mój uśmiech zrzedł, lecz nie widziała tego, ponieważ odwróciła twarz z powrotem w stronę gramofonu.

Wiesz, co mnie czeka?, spytałem centaura w Zakazanym Lesie. Słodko-gorzkie zakończenie, odparł, mocniej wbijając kopyta w podłoże.

Usłyszałem trzask drzwi i nie potrafiłem powstrzymać powiek, które same uniosły się ku górze. Panował mrok, a jedynym dźwiękiem, jaki pozostał był wiatr, który dobijał się do okien Skrzydła Szpitalnego. Zdawało mi się, że wyczuwałem czyjąś obecność, jednak nie mogłem dostrzec nikogo, kto czaiłby się w ciemnościach.

Mimo podwójnej dawki eliksiru przeciwbólowego czułem łomotanie w głowie oraz ćmienie w prawej łydce. Wolałem nie myśleć co odczuwał Petrov, który oberwał nie raz, a pięć. Pielęgniarka niemal zemdlała na jego widok jego ran, zadanych przez akromantulę.

Wieść o naszym powrocie szybko rozeszła się wśród uczniów oraz pracowników Hogwartu. Georgi uzyskał miano pechowca, a ja bohatera, który uratował zarówno jego, jak i Fayolę przed rychłą śmiercią w jaskini. Rozgłos oraz głosy uznania działały mi na nerwy i jedynie przypominały o konflikcie wewnętrznym, jaki miałem w jaskini.

Niemal go tam zostawiłem, myślałem za każdym razem, gdy ktoś posyłał mi pełen podziwu uśmiech.

Resztki snu opuściły moje ciało, dlatego uniosłem się do siadu i sięgnąłem po książkę, którą przyniosła Leen. Mój wzrok się rozmazywał, a litery zlewały ze sobą, lecz próbowałem skupić umysł na lekturze oraz zapomnieć o bólu głowy.

Szmaragd i błękit - 2 - Szósty rok | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now